Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

"Kra już nad nim". Eksperci przewidują, co teraz zrobi Łukaszenka

Ukraińskie źródła wojskowe donoszą, że przebywający na Białorusi bojownicy Grupy Wagnera zaczynają opuszczać kraj. Mają też nie stanowić zagrożenia dla Ukrainy, Polski czy szerzej: Zachodu. Ale płk Aliaksandr Azarau z grupy ByPol mówi, że nie ma potwierdzenia tych wieści i może to być dezinformacja.

"Kra już nad nim". Eksperci przewidują, co teraz zrobi Łukaszenka
Prezydent Białorusi, Alaksandr Łukaszenka na Kremlu (GETTY, Contributor)

Część Grupy Wagnera pojawiła się na Białorusi po zagadkowym "puczu" Jewgienija Prigożyna z końca czerwca. Po zakończonej już po dwóch dniach próbie rajdu "na Moskwę" działalność Grupy uległa dużemu ograniczeniu. A część jej najemników pojawiła się na Białorusi. Co wywołało niepokój polskich władz i służb.

Teraz zaś Ukraińcy przekonują, że obecność Grupy na Białorusi nie jest zagrożeniem. Dla Ukrainy, Polski ani Zachodu. Taka informacja płynie z ukraińskiej armii, z kierunku północnego, odpowiedzialnego za monitorowanie sytuacji na Białorusi.

Co ciekawe, część personelu Grupy miała wręcz opuścić Białoruś. Powodem miały być, rzekomo, zbyt niskie pensje, wypłacane wagnerowcom przez białoruski rząd. Bojownicy mają - oficjalnie - pełnić na Białorusi funkcje doradcze i szkoleniowe. Konkretnie, jako sprawdzeni w realnym boju, mają szkolić białoruskie wojsko.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Zaskakujący wywiad Łukaszenki. "Poczuł się oszukany"

Wagnerowcy mają wyjeżdżać m.in. do Afryki. Tam obecność rosyjska jest niemała i wciąż się zwiększa. Ale to niejedyna ciekawostka, związana z Grupą. Ukraińcy poinformowali w sobotę, że wagnerowcy wyruszają do Afryki, wyjeżdżają na urlopy lub wręcz rezygnują z członkostwa w założonej przez Prigożyna organizacji.

Ukraińcy podają, że liczebność członków Grupy na Białorusi zmniejszyła się z ok. 6 tys. do 4 tys. ludzi. Czy to prawda? Płk Aliaksandr Azarau z grupy ByPol mówi o2.pl, że nie ma potwierdzenia, by wagnerowcy faktycznie opuszczali kraj. ByPol to grupa byłych wojskowych i funkcjonariuszy resortów siłowych, którzy opuścili Białoruś w 2020 r.

Wagnerowców na Białorusi jest ok. 4 tys., ale informacje o ich rzekomym opuszczaniu kraju to tylko plotki - mówi o2.pl Azarau.

I dodaje, że wagnerowcy mają dobrą opinię i kontakty w białoruskim środowisku wojskowym. Są cenieni za przekazywaną Białorusinom wiedzę z realnych warunków bojowych. Ze społeczeństwem cywilnym nie mają kontaktów. Mają swój obóz, mini-miasto pod Osipowiczami w obwodzie mohylewskim i zajmują się - przynajmniej w teorii - pracą na rzecz białoruskiej armii.

Zmyłka Łukaszenki

Wszystko to składa się jednak w większą całość. Kilka dni temu z Mińska popłynął sygnał o potrzebie normalizacji dialogu. Z Polską i szerzej rozumianym Zachodem. Być może sygnały o rzekomym opuszczaniu kraju przez członków Grupy Wagnera są elementem gry, toczonej przez białoruskiego prezydenta.

A stawka tej gry jest niebagatelna. Białorusi grozi nawet całkowite zamknięcie przejść granicznych. Z Polską i krajami bałtyckimi. Dla kulejącej, białoruskiej gospodarki byłby to ogromny cios. W ub. roku wartość polskiego eksportu na Białoruś wynosiła 1,8 mld euro.

Dlatego Łukaszenka, swoim zwyczajem, może próbować lawirować. Z jednej strony ma wrogo nastawioną Unię Europejską, z drugiej - łakomie spoglądającą na jego kraj Rosję, która coraz bardziej uzależnia od siebie mniejszego sąsiada. Być może więc, mając świadomość sytuacji, Łukaszenka próbuje ratować kruche resztki swojej niezależności.

A co mu innego pozostało? Chyba tylko liczyć na to, że Putin przed śmiercią nie zdoła połknąć jego i jego kraju. Cytując klasyka z 'Żółtego szalika' : 'jeszcze płynie ale już kra nad nim...' - mówi o2.pl osoba związana ze służbami specjalnymi.

Wagner melodią przeszłości?

Wracając jednak do Grupy Wagnera, wyraźnie widać zmniejszenie jej aktywności. Pojawiają się informacje o tworzeniu nowych firm kontraktorskich (bo tym jest Prywatna Kompania Wojskowa Wagner), będących pod większą kontrolą rosyjskiego resortu obrony. Lub wręcz państwowych firm. W kwietniu pojawiły się doniesienia o tworzeniu tego rodzaju firmy przez Gazprom.

Nie do końca jasne są losy samego Jewgienija Prigożyna. Czy to oznacza zbliżający się koniec Grupy jako narzędzia polityki Kremla? Nie, choćby sądząc po tym, że Rosjanie wciąż są obecni w Afryce.

To w Rosji znana i uznana 'marka'. Sprawdzona i skuteczna. Oczywiście po rosyjskich politykach można spodziewać się wszystkiego ale nie sądzę by, jak to się u nas mówi, zmieniali konie podczas przeprawy - mówi o2.pl Marat Gabidullin, były żołnierz Grupy, mieszkający obecnie we Francji i piszący książki mocno krytykujące putinowski reżim.

Z niechęcią odnosi się też do pomysłów tworzenia innych grup zbrojnych, mających zastąpić Wagnera. Pytany o zdanie na ten temat mówi pogardliwie o "pirackiej kopii produktu wysokiej jakości".

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić