Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 

Niemieccy "Zieloni" protestują przeciwko atomowi w Polsce. "Demony się obudziły"

128

Intensyfikacja polskich starań o budowę elektrowni atomowej budzi sprzeciw niemieckich "Zielonych". Straszą, że potencjalny incydent nuklearny w elektrowni odbiłby się na zdrowiu setek tysięcy Europejczyków. Eksperci mówią o manipulacji i wywoływaniu psychozy strachu.

Niemieccy "Zieloni" protestują przeciwko atomowi w Polsce. "Demony się obudziły"
Elektrownia (Pixabay)

Raport, na podstawie którego partia "Zielonych" straszy polską elektrownią atomową opisał portal BiznesAlert.

Celem raportu, jak opisuje BiznesAlert, ma być ocena międzynarodowego, ponadgranicznego oddziaływania radioaktywności związanej z potencjalną katastrofą w elektrowni jądrowej, która w Polsce ma powstać "w regionie Żarnowiec-Kopalino, około 70 km od Gdańska". Badaniem objęto wpływ na kraje sąsiadujące z Polską: Niemcy, Obwód Kaliningradzki, Litwę, Łotwę, Czechy, Słowację, Ukrainę i Białoruś.

Badanie opisuje incydent, którego konsekwencją byłoby powstanie radioaktywnej chmury, która - jak opisuje raport - w największej mierze dotknęłaby kraje Europy, a w mniejszej - Polskę.

Zobacz także: Mikro-elektrownia atomowa. Przedsiębiorcy chcą je stawiać przy firmach

Demony się obudziły

Spodziewałem się, że jeśli wejdziemy w poważną fazę realizacji projektu to obudzą się wszystkie możliwe demony. No i się obudziły. Będziemy musieli się z tym borykać. "Zieloni" wywołali pewną atmosferę zagrożenia, a świat polityki trochę temu uległ - mówi o2 Paweł Poncyljusz, były wiceminister gospodarki.

Dodaje, że w jego ocenie protestów będzie więcej: tak zewnętrznych, jak i wewnętrznych. I przekonuje, że sam jest sceptyczny wobec budowy elektrowni atomowej w Polsce. W jego ocenie, lepszym pomysłem byłoby postawienie na mix energetyczny odnawialnych źródeł energii i gazu, a w przyszłości zastąpienie tego wodorem.

Nierzetelny raport?

Aktywista i działacz na rzecz energetyki atomowej, Jerzy Lipka ze stowarzyszenia "Tak Dla Atomu" dodaje, że niemiecki raport łatwo obalić i uznać za nierzetelny.

Dawki promieniowania, które zawarto w tym raporcie, od 1 do 6 milisiwertów są porównywalne z promieniowaniem tła, z takim spotykamy się całe nasze życie. A najwyższa dawka, 20 milisiwertów to dawka, na jaką wystawieni są ludzie, pracujący przy urządzeniach nuklearnych - mówi o2.

Aktywista przekonuje, że publikacja raportu wiąże się z kampanią wyborczą, jaka ma miejsce w Niemczech. I ubolewa, że Niemcy nie kontaktowali się z Polakami i nie zważają na nasze protesty przy budowie Nord Stream II.

Boli, że Niemcy chcą nam narzucać politykę energetyczną - dodaje Lipka.

Ekspert: Skażenie manipulacją

Podobnie ocenia raport branżowy portal Energetyka24.pl, który powołuje się analizę, dokonaną przez pracownika Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku. Z analizy raportu wylania się kilka poważny wad: nieznany przebieg i rodzaj awarii. Ekspert przekonuje, że ilość radionuklidów, która miałaby wg autorów raportu dostać się do atmosfery w wyniku hipotetycznej awarii polskiej elektrowni byłaby wyższa, niż w przypadku katastrofy w Fukushimie.

Co ciekawe, sugerowany przez niemiecki raport poziom skażenia mógłby być osiągalny, zakładając... że polski reaktor w ogóle nie miałby obudowy bezpieczeństwa.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić