Głośny apel onkologów. "Mamy ogromnie krytyczną sytuację"

335

Onkolodzy ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie podnieśli głośny apel. Według nich pojawia się nieprawdopodobnie duża fala nowych rozpoznań nowotworów, a personel medyczny jest na granicy.

Głośny apel onkologów. "Mamy ogromnie krytyczną sytuację"
Zdjęcie ilustracyjne. (Getty Images)

Onkolodzy ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie biją na alarm. Statystyki dotyczące nowych rozpoznań nowotworów w Polsce są zatrważające.

Mamy ogromnie krytyczną sytuację. Jesteśmy w sytuacji, w której nigdy nie byliśmy i nie wydawało się nawet, że możemy się znaleźć. Ta konferencja jest krzykiem, uświadamiającym i wołaniem o pomoc, bo jesteśmy na krawędzi. Wielu innym ośrodkom jest równie ciężko - powiedział na konferencji prasowej kierownik Oddziału Klinicznego Onkologii prof. Piotr Wysocki.

W ubiegłym roku rozpoznano o 20 proc. mniej nowotworów. Nie dlatego, że ich nie było. Powodem było niediagnozowanie ich przez szalejącą pandemię koronawirusa.

Teraz pojawia się nieprawdopodobnie duża fala nowych rozpoznań - ostrzega lekarz.

Statystyki wzrosną

Lekarze z SU w Krakowie zakładają, że w tym roku będzie o 40 proc. więcej diagnoz nowotworów niż w roku ubiegłym.

Przewidujemy nałożenie się dwóch roczników pacjentów - z ubiegłego i z tego roku - mówił profesor.

Pandemia spowodowała nie tylko wzrost ilości chorych. Chodzi też o to, że pacjenci, którzy nie zostali zdiagnozowani odpowiednio wcześnie, przyjdą teraz w dużo gorszym stanie.

Cały system przez lata był na granicy wydolności. Pandemia spowodowała, że to się w tej chwili poskłada jak domek z kart - mówi prof. Wysocki.

Ostatnie tygodnie otworzyły oczy wszystkim. Liczba nowych chorych w SU z natychmiastową chemioterapią wzrosła 3-, 4-krotnie.

To niewyobrażalne. To tak jakbyśmy mogli co dwa, trzy tygodnie obłożyć odział tylko nowymi pacjentami. Nie jesteśmy w stanie teraz tego opanować - powiedział onkolog.

Ludzie dosłownie błagają o pomoc

Lekarzom łamie się serce. Oddział otrzymuje telefony i maile, które "trudno czytać". Ludzie dosłownie błagają o pomoc, piszą, że nie ma ich kto leczyć. Pomocy szukają nawet dzieci.

Z kryzysem nie radzą sobie nawet farmaceuci. O ile rok temu mogli przygotować 80-90 leków do podania dożylnego dziennie, to teraz zapotrzebowanie wzrosło do 120-130.

Dodatkowo dużo osób z personelu, szczególnie tych starszych, odeszło z pracy. Byli zbyt przeciążeni. Rocznie do SU w Krakowie trafia prawie 30 tys. osób z rakiem, a udzielanych jest prawie 100 tys. porad.

Autor: KLS
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić