Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

ORP "Orzeł" nadal wyłączony. Prawdziwy problem może dopiero się zacząć

312

ORP "Orzeł" to w tej chwili jedyna jednostka podwodna Marynarki Wojennej RP. Po wycofaniu mających po pół wieku "Sępa" i "Bielika", "Orzeł" jest jedyną jednostką załogową, która byłaby w stanie prowadzić działania pod powierzchnią morza. "Byłaby", ponieważ "Orzeł" nadal jest wyłączony z użytkowania. A nawet jeśli wróci do służby, będzie problem z załogą.

ORP "Orzeł" nadal wyłączony. Prawdziwy problem może dopiero się zacząć
ORP "Orzeł" (PAP, Stefan Kraszewski)

W grudniu ubiegłego roku dezaktywowano wycofane ze służby okręty klasy Kobben, więc jedyną zdolną do użytku jednostką podwodną w Marynarce Wojennej RP pozostał "Orzeł". Zdolną, ale niesprawną. "Orzeł" wciąż jest zadokowany przy nabrzeżu stoczniowym.

Ale zacznijmy od początku. Okręt trafił do Stoczni Wojennej w październiku ubiegłego roku. Miał, jak opisywały media, przejść remont kadłuba, remont zbiorników wysokiego ciśnienia, zbiorników balastowych, paliwowych, hydrauliki sterowej i ogólnookrętowej i systemu wydechu spalin.

"Orzeł", jak już powiedziano, stoi "na kołku" w stoczni. I jeszcze trochę tam postoi. Według odpowiedzi udzielonej portalowi o2.pl przez Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych (DGRSZ), zgodnie z podpisaną umową termin zakończenia naprawy bieżącej ORP Orzeł połączonej z wydokowaniem to 30 marca 2023 roku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Atomowy okręt USA uderzył w "nieznany obiekt". Groźny incydent na Morzu Południowochińskim

Załogę czeka komisja

Tyle, że do umowy może zostać podpisany aneks i terminy mogą się zmienić. A sprawa może się "przeciągnąć", co już się w armii zdarzało.

Jest jeszcze inna sprawa, która budzi wątpliwości. Chodzi bowiem o załogę "Orła". Konkretnie - o uprawnienia marynarzy do wykonywania pewnych zadań. Co na to wojsko?

Załoga każdego okrętu Marynarki Wojennej dopuszczana jest do wykonywania zadań na podstawie rozkazu Dowódcy Jednostki Wojskowej, po zaliczonym na wymaganym poziomie Zadaniu Programowym. Załoga ORP ORZEŁ po zdanym Zadaniu Programowym zostanie dopuszczona do wykonywania zadań i na tej podstawie rozpocznie realizację szkolenia morskiego. Załoga ORP ORZEŁ w trakcie naprawy bieżącej okrętu realizuje pozostałe rodzaje szkolenia, wymagane obowiązującymi programami szkolenia. Czas postoju okrętu na stoczni jest zawsze doskonałą okazją do zapoznania się z konstrukcją okrętu, mechanizmami i urządzeniami okrętowymi dla nowych członków załogi - brzmi odpowiedź, której udzielono portalowi o2.

Tu wszystko się zgadza. Doświadczony podwodniak (prosi o zachowanie anonimowości) tłumaczy, że okręt "do pływania" dopuszcza specjalna komisja. Jej członkowie sprawdzają, czy marynarze mają np. aktualne specjalistyczne badania lekarskie, uprawniające do działań podwodnych, kursy specjalistyczne oraz uprawnienia do zajmowania stanowiska.

Jeśli wszystko zgadza się w papierach, to przechodzi się do egzaminów praktycznych i dopiero po nich okręt dopuszczany jest do pływania - tłumaczy nasz rozmówca.

Szkolenie trwa lata

Każdy członek załogi musi być dopuszczony do wykonywania obowiązków i obsługi sprzętu na tym stanowisku. To, że marynarz przyszedł na etat, niewiele znaczy. Każdy musi wypływać swoje, nauczyć się, zdać egzaminy i potem może zostać dopuszczony do wykonywania obowiązków. Marynarze i podoficerowie "zaliczają" kolejne obszary (takie jak znajomość mechaniki okrętu czy choćby wiedza o gaszeniu pożaru) u swoich przełożonych.

Inaczej jest z oficerami, których do samodzielnej wachty na okręcie dopuszcza komisja sztabu dywizjonu Okrętów Podwodnych (dOP). Najpierw zalicza się teorię u specjalistów dOP, a później kilkuosobowa komisja powinna wyjść w morze i przyjąć od oficera egzamin w warunkach realnego rejsu. Po pozytywnym zdaniu teorii i egzaminu praktycznego komisja zatwierdza, a dowódca dOP w swoim rozkazie dopuszcza oficera do samodzielnej wachty morskiej.

Prawdziwy problem zacznie się, kiedy zaczną masowo odchodzić starsi służbą marynarze. Po pierwsze: nie będzie miał kto szkolić młodego narybku. Po drugie - może okazać się, że nie ma już osób z uprawnieniami do obsługi okrętu, które mogą być w komisji egzaminacyjnej.

Są jednak i inne kwestie. Zadaliśmy pytanie także o uprawnienia marynarzy z załogi "Orła" do działań szkolnych i operacyjnych. Wszak choćby lotnicy, po czasie, w którym nie latają, muszą odnawiać uprawnienia. Odpowiedź marynarki, przekazana przez DGRSZ, jest w tym kontekście wymijająca.

Dopuszczanie załóg okrętów Marynarki Wojennej do wykonywania zadań jest realizowane cyklicznie. Cykl szkolenia załóg zawsze zakończony jest egzaminem i na podstawie jego wyników dopuszcza się załogi do wykonywania zadań na odpowiednim poziomie. Okres, na jaki załogi poszczególnych okrętów są dopuszczane do wykonywania zadań, określony jest w odpowiednich dokumentach resortowych. Ponadto, w każdym momencie instytucje nadzorujące mogą zweryfikować uprawnienia załogi poddając je kontrolnemu egzaminowi - brzmi odpowiedź.

Wojsko odpowiada, że załoga "Orła" została poddana wymaganym egzaminom dopuszczającym do wykonywania zadań, przed rozpoczęciem obecnej naprawy. Czyli ponad rok temu. Jaki to okres? Tu zaczyna się kłopot. Takie dokumenty zazwyczaj są dokumentami z nałożonymi klauzulami niejawności. Metodyka szkoleń sił zbrojnych nie jest podawana do publicznej wiadomości.

Co da się (a czego nie) zrobić w stoczni?

Pytanie jednak, jak przeprowadzić "na sucho" egzaminy dla załogi okrętu podwodnego? Nie wszystko da się zrobić na lądzie, za pomocą symulatora, choć "Orzeł" ma tryb treningowy. Oznacza to, że część systemów można uruchomić nawet, kiedy okręt przebywa w doku. Ale nie wszystkie.

Nie da się – jak mówi marynarz, który służył na "Orle" – przećwiczyć "na sucho" zanurzenia alarmowego. Nie da się nauczyć na powierzchni właściwego wyważenia okrętu podwodnego, czy podtrzymać nawyków pływania podwodnego.

Gdyby w służbie były Kobbeny, być może część umiejętności dałoby się podtrzymać. Tyle, że po pierwsze: Kobbenów już nie ma w służbie. Po drugie, o ile niektóre nawyki mógłby podtrzymywać dowódca okrętu, jego zastępca, czy załoga pokładowa, o tyle nie dotyczy to np. marynarzy pracujących przy jednostce napędowej okrętu. Zresztą, nawet gdyby były sprawne, uprawnień z jednego typu okrętu nie da się wprost "przełożyć" na uprawnienia na "Orła". Np. uprawnienia elektryka ze starszego o generację okrętu produkcji niemieckiej klasy Kobben nie byłyby ważne na "Orle".

Kobbeny były okrętami spalinowo-elektrycznymi. Podobnie jest z "Orłem", który, choć wyposażony w dwie olbrzymie baterie akumulatorowe, ma także generatory dieslowskie. Po wyładowaniu akumulatorów służą one zasilaniu systemów. Zasadne jest także pytanie o stan baterii akumulatorów i bezpieczeństwo ich eksploatacji. Mówiąc w uproszczeniu, dobra eksploatacja to taka, kiedy okręt wychodzi w morze. Zła - kiedy stoi w porcie czy stoczni. A od ostatnich 10 lat, "Orzeł" był częściej naprawiany i poddawany remontom, niż realnie działał.

Algieria, Indie, Rosja

Trudno będzie znaleźć także podobną jednostkę, na której - choćby w ramach umowy dwustronnej - mogliby się szkolić marynarze. 37-letni Orzeł to okręt klasy "Kilo", produkcji radzieckiej. Rosjanie nadal je produkują, ale są to jednostki o wiele nowocześniejsze od naszego okrętu. Oprócz nich, w Europie podobnego okrętu używa jeszcze Rumunia. Jednostka nazywa się "Delfinul" i służy... jako pomoc szkoleniowa rumuńskiej marynarki. Podobne (ale o wiele nowsze) jednostki tego typu posiadają jeszcze Algieria oraz Indie.

Najbliżej Polski, Kilo znajdziemy w rosyjskiej Flocie Bałtyckiej. Taka współpraca jednak, z oczywistych względów, odpada. Tym bardziej zastanawiająca jest więc odpowiedź na pytanie, jak wojsko zamierza rozwiązać problem dostępności okrętów podobnego typu.

Brak dostępności okrętów tego konkretnego typu nie przeszkadza w podtrzymywaniu nawyków członków załóg, ponieważ wiedzę z zakresu użytkowania i wykorzystania okrętów podwodnych można zdobyć i utrwalać na jednostkach innych typów - brzmi odpowiedź.

Zważywszy, że Orzeł jest jedynym, jak już opisano, okrętem podwodnym w Polsce, można by zapytać, jakie jednostki ma na myśli wojsko? Czy MON prowadzi negocjacje w tej sprawie z krajami, mającymi okręty typu Kilo? A może już odbywają się szkolenia marynarzy kurczącej się floty podwodnej MW RP z innymi krajami? Takie informacje są niejawne.

Ale w takim przypadku oznaczałoby to, że resort obrony przymierza się do zakupu nowych jednostek dla Marynarki. Okręt podwodny to skomplikowane maszyna, trudno (choć nie jest to niemożliwe) "przesiąść się" z jednego typu na drugi, szczególnie w przypadku nowoczesnych jednostek. A program "Orka", zakładający pozyskanie nowych okrętów podwodnych dla MW jest w zawieszeniu. Bardziej prawdopodobne jest, że w tym zakresie nie dzieje się po prostu nic.

Łukasz Maziewski, dziennikarz o2

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić