Pacjentki składają skargi na położną. "Były upokarzane"
Pacjentki oskarżają położną o niewłaściwe zachowanie podczas porodów. Sprawę bada szpital, który odsunął ją od obowiązków. Relacje kobiet w reportażu TVN "Uwaga!" są wstrząsające.
Pani Ewa zdecydowała się na prywatną opiekę położnej podczas porodu. W takich przypadkach cena zazwyczaj waha się od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Niestety, zamiast wsparcia, doświadczyła nieprzyjemnych sytuacji.
Poród zaczął się około 1 w nocy. Mąż o 2:05 napisał do położnej SMS, że Ewa rodzi i czy może zadzwonić. Oddzwoniła, ale zamiast słów wsparcia zarzuciła, że wypisujemy jej w nocy jakieś SMS-y - opowiada pani Ewa "Uwadze!".
Jak relacjonuje pani Ewa, gdy już położna przyszła na salę, była niewzruszona. - Można odnieść wrażenie, że nawet obrażona - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Maja Hyży już niebawem podda się kolejnej operacji, a tymczasem...już myśli o następnej. Jakiej?
Kolejna pacjentka, pani Ewelina, również miała nieprzyjemne doświadczenia z tą samą położną. - Gdyby ktoś powiedział, że poród będzie wyglądał jak 40-50 lat temu, to od razu poszłabym na cesarskie cięcie. Widać było, że chyba jej przeszkadzam albo że nie chce brać udziału w naszym porodzie - mówi pani Ewelina.
Rodząca powinna być traktowana przez położną przede wszystkim z podmiotowością. Oznacza to, że każda decyzja dotycząca jej ciała i procesu porodu powinna być podejmowana z jej udziałem i zgodą. Położna ma obowiązek informować o przebiegu sytuacji, wyjaśniać możliwe procedury, odpowiadać na pytania i rozwiewać wątpliwości.
Z relacji kobiet wynika, że położna stosowała kontrowersyjne metody, takie jak chwyt Kristellera. Może prowadzić do powikłań: krwotoku czy niedotlenienia u dziecka. Niektóre położne stosują go w celu przyspieszenia porodu.
Dziecko urodziło się w złym stanie. Niestety, jak dziecko urodzi się w takiej zamartwicy, z takim niedotlenieniem, to nigdy nie wiemy, kiedy pojawią się konsekwencje - dodaje pani Ewelina.
W moim przypadku podeszła z lewej strony i swój łokieć wbiła mi pod pierś. I przejechała wbitym łokciem po całym brzuchu. Nie wiedziałam, co się dzieje, to był taki ból, jakby ktoś na żywca złamał mi żebra - wspomina pani Ewa.
Położne mówią wprost
Jak czytamy, relacje pacjentek potwierdzają inne położne, które miały styczność ze swoją budzącą zastrzeżenia koleżanką po fachu.
Pacjentki krzyczą przy jej porodach. I to nie jest krzyk z bólu porodowego, tylko to jest krzyk z bólu, że ktoś komuś robi krzywdę - mówi nasza rozmówczyni. I dodaje: - W rozwoju dziecka czasem po takim porodzie można zauważyć różne rzeczy.
Jak dodają inne położne, jej metody polegają na przyśpieszeniu porodu. Po prostu na siłę rozszerza szyjkę macicy, żeby przyspieszyć akcja porodowa toczyła się szybciej.
Joanna Pietrusiewicz z fundacji "Rodzić po ludzku" pierwszy raz o tej położnej usłyszała ponad dekadę temu.
To nazwisko dość mocno wryło mi się w pamięć. Chodzi o relacje kobiet, o to jak zostały potraktowane, jak było im ciężko, jak były upokarzane, a przede wszystkim były to relacje bólu - mówi pani Joanna.
Szpital, w którym pracuje położna, zaznacza, że jest jedną z najbardziej cenionych placówek położniczych w Warszawie. Podkreśla także o jej licznych pochwałach przekazywanych przez pacjentki. Położne mają jednak inne zdanie w tym temacie.
Wielokrotnie było zgłaszane, że te porody nie są naturalne. Że kończą się bardzo szybko, że pacjentki są zmęczone, że krzyczą. Było to zgłaszane przełożonym, ale nikt nie reagował - podkreśla jedna z położnych.
Mimo pochwał szpital poinformował, że od początku lutego położna została bezterminowo odsunięta od przyjmowania porodów.
Oświadczenie położnej
Położna, która prowadzi również szkołę rodzenia, wyraziła żal z powodu zaistniałej sytuacji. - Nie robiłam tego specjalnie, proszę mi wierzyć. Na pewno nie jest to chęć skrzywdzenia tych kobiet. Jest mi bardzo przykro i już nigdy więcej nikomu tego nie zrobię, bo już nigdy do tego nie wrócę - stwierdziła.