aktualizacja 

Pan Andrzej zobaczył, że policja "suszy". Ośmielił się zwrócić im uwagę

476

— Ta sprawa jest jak z filmu Barei — mówi pan Andrzej, mieszkaniec Krakowa, nad którym wisi widmo zapłacenia kary grzywny. Mężczyzna ma problemy, ponieważ — jak twierdzi — zwrócił uwagę policjantom, że kontrolują kierowców w niewłaściwym miejscu. O sprawie opowiedział w rozmowie z ''Gazetą Wyborczą''.

Pan Andrzej zobaczył, że policja "suszy". Ośmielił się zwrócić im uwagę
Mężczyzna ma kłopoty, bo zwrócił uwagę policjantom (Podlaska policja)

Pan Andrzej mieszka w Krakowie i zawodowo zajmuje się pomiarami m.in. wielkości elektrycznych. Zainteresował się również pomiarami prędkości, a zdobytą wiedzę wykorzystał, ośmielając się zwrócić uwagę policjantom, którzy akurat używali ''suszarki'' w miejscowości Skorczów.

Jechałem z Kazimierzy Wielkiej do Krakowa. W miejscowości Skorczów zauważyłem patrol dokonujący pomiarów prędkości. Robili to na wzniesieniu i na łuku drogi — relacjonuje mężczyzna w rozmowie z ''Wyborczą''.

Pan Andrzej twierdzi, że policjanci po raz kolejny kontrolowali kierowców właśnie w tym miejscu. Zatrzymał się, żeby zwrócić im uwagę, bo - jak przekonuje - ''taki pomiar obarczony jest błędem''.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Wstrząsające sceny w aucie. Chwilę później się rozbili. Nagranie spod Warszawy
Czytałem na temat urządzeń używanych przez policję i wykonywanych za ich pomocą pomiarów prędkości. Jeśli wykonuje się je na łuku drogi, nie wyceluje się dokładnie w obiekt, inny jest kąt przy wzniesieniu — wyjaśnia pan Andrzej.

Mężczyzna zaznacza również, że takie zastrzeżenia znajdują się w instrukcji urządzenia, którego używają policjanci.

Zwrócił uwagę policjantom i otrzymał mandat

Pan Andrzej zatrzymał się na parkingu i podszedł do policjantów - funkcjonariuszy z komendy powiatowej w Kazimierzy Wielkiej. Jak twierdzi, ze spokojem zwrócił im uwagę na fakt, że pomiar w takim miejscu jest obarczony błędem.

Funkcjonariusze szybko ''odbili piłeczkę''. Najpierw poprosili kierowcę o pokazanie dowodu osobistego i podanie swoich danych. Potem... ukarali pana Andrzeja mandatami.

Krakowianin usłyszał, że popełnił wykroczenie, bo podchodząc do policjantów nie szedł chodnikiem, a poruszał się niewłaściwa stroną drogi. W związku z tym otrzymał dwa mandaty po 50 zł, a także wezwanie na komendę w Kazimierzy Wielkiej.

Wobec pana Andrzeja wszczęto postępowanie o wykroczenia i skierowano wniosek do sądu o ukaranie — informuje ''Wyborcza''.

Mężczyzna przekonuje, że policjanci bezzasadnie nałożyli mandaty i wymyślili zarzuty, żeby ''pokazać mu, gdzie jest jego miejsce''.

Pan Andrzej złożył skargę na działania policjanta z patrolu do komendanta policji w Kazimierzy Wielkiej i zawiadomił prokuraturę o możliwości przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza drogówki.

Prokuratura, powołując się na zeznania policjanta, odmówiła wszczęcia śledztwa. Natomiast sąd uznał pana Andrzeja za winnego.

Pan Andrzej został uznany winnym obu wykroczeń i ukarany grzywną 200 zł, ma także zapłacić 80 zł kosztów postępowania — informuje ''GW''.

Mężczyzna się nie poddaje. Zaskarżył wydane orzeczenie i czeka na rozstrzygnięcie sprawy.

Autor: APOL
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić