"Pewnego dnia zostanie papieżem". Tak wyglądało dzieciństwo Leona XIV
Wychował się na przedmieściach Chicago, jako mały chłopiec bawił się w księdza i "odprawiał mszę" dla dzieci z sąsiedztwa. "Niektórzy mówili: 'Ten facet pewnego dnia zostanie papieżem'" – wspomina 73-letni Louis Prevost, starszy brat papieża. Kilkadziesiąt lat później niewinne żarty okazały się rzeczywistością. Oto, jak wyglądało dzieciństwo Leona XIV.
W Dolton, na południowych przedmieściach Chicago, znajduje się mały ceglany domek, z czerwonymi drzwiami, niewielkimi oknami i trawnikiem, który można skosić w kilka minut. To właśnie w tym domu dorastał Robert Prevost. Gdy – jako pierwszy Amerykanin – został nowym papieżem, niektórzy nie kryli zaskoczenia. Ale już w dzieciństwie Prevostowi wróżono, że któregoś dnia może stanąć na czele Kościoła.
Jak przypomniano w reportażu CNN, gdy inni chłopcy bawili się w policjantów i złodziei, przyszły papież Leon XIV udawał, że odprawia mszę w piwnicy małego ceglanego domu, należącego do rodziny. Czytał wówczas Pismo Święte, a zamiast komunii rozdawał swoim starszym braciom okrągłe wafle.
Czytaj także: Brat papieża zabiera głos. Zdradził poglądy Leona XIV
Niektórzy mówili: "Ten facet pewnego dnia zostanie papieżem" – wspominał niedawno ze śmiechem 73-letni Louis Prevost, starszy brat Leona XIV.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Reakcja na wybór papieża. O. Szwarc: To jest sygnał dla wszystkich
Również 71-letnia Holly Boblink, była sąsiadka Prevosta, wspominała, że – gdy tylko pozwalała na to pogoda – młody Robert pełnił rolę księdza i "odprawiał mszę" dla dzieci z sąsiedztwa.
Dorastał w pobożnej rodzinie. "Żadne z nas nie było bogate"
Robert Prevost dorastał w pobożnej rodzinie. Jego matka, Mildred Agnes (z domu Martinez), była starsza od swojego męża o osiem lat i miała hiszpańskie korzenie. Z kolei ojciec przyszłego papieża, Louis, był synem francusko-włoskiego migranta.
Mildred i Louis poznali się w katolickich środowiskach Chicago i również wtedy, gdy przenieśli się na przedmieścia, angażowali się w życie swojej parafii.
Louis Prevost został nauczycielem i superintendentem szkoły w hrabstwie Cook. Jego żona była bibliotekarką i uczestniczyła w życiu parafii m.in. grając na organach i śpiewając w chórze.
Mieszkańcy Dolton pracowali głównie w hutach i fabrykach na obrzeżach wioski. Żyli raczej skromnie, ale tworzyli wspierającą się wspólnotę. Jak opisuje CNN, powołując się na słowa krewnych i innych osób dorastających z Prevostem, "to właśnie głębokie poczucie wspólnoty i współczucia pomogło ukształtować człowieka, który miał zastąpić popularnego papieża Franciszka w czasach burzliwych dla Kościoła i Stanów Zjednoczonych".
"Żadne z nas nie było bogate" – wyznała 69-letnia Marianne Angarola, która uczęszczała do katolickiej szkoły podstawowej z przyszłym papieżem. "Ale nigdy nie czuliśmy, że czegoś chcemy lub potrzebujemy. Byliśmy otoczeni opieką i opieką. Czuliśmy się chronieni i kochani" – dodała.
Czytaj także: Brat papieża zabiera głos. Zdradził poglądy Leona XIV
Każdy dzień szkolny w szkole St. Mary of the Assumption rozpoczynał się mszą świętą, po której uczniowie jedli śniadanie w ławkach, ponieważ w budynku nie było stołówki. Niektórzy uczniowie byli sfrustrowani, gdy zakonnice ustawiały ich w kolejce, aby odpowiadali na pytania z katechizmu. Ale przyszły papież Leon – jak wspomina Angarola – "był najmądrzejszy i najlepiej wychowany". Nauczycielka religii stawiała go za wzór.
Robert był ministrantem, świetnie się uczył i cieszył się opinią mądrego, dobrze wychowanego chłopca. Jedynie ze sportem nie radził sobie najlepiej.
Na poniższym zdjęciu Robert Prevost stoi pod tablicą, czwarty od lewej:
Po ukończeniu szkoły podstawowej Robert postanowił kontynuować edukację w niższym seminarium duchownym ojców augustianów, oddalonym o dwie godziny jazdy od domu. Jako nastolatek opuścił więc rodzinny dom i zamieszkał w internacie. Po szkole średniej wstąpił do zakonnego seminarium.
John Prevost, który został dyrygentem chóru parafialnego i organistą, a także nauczycielem i dyrektorem szkół katolickich, mówiąc o młodszym bracie przyznał: "Gdzieś tam zostało zasiane ziarno i zakiełkowało".
Czytaj także: Ważna deklaracja Leona XIV. "Aby wrogowie się spotkali"
Myślę, że świat teraz cierpi i wiele osób, w tym ja, chce w przemyślany sposób przyczynić się do stworzenia miejsca, w którym cała ludzkość będzie traktowana równo i w którym przynajmniej podstawowe potrzeby będą zaspokojone. I czyż nie byłoby to niesamowite gdyby właśnie taki był cel ścieżki, którą wytyczono papieżowi Leonowi XIV, aby faktycznie mógł to urzeczywistnić – powiedziała CNN Angarola, koleżanka papieża z dzieciństwa.
Źródło: CNN, gosc.pl