Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
Sonia Stępień
Sonia Stępień | 
aktualizacja 

Rewolucja? Polka nie ma wątpliwości. Mówi, co się dzieje w Chinach

126

Takich protestów w Chinach nie było od lat. Tysiące wzburzonych ludzi wyszły na ulice po tym, co się stało w ubiegły czwartek w mieście Urumczi. Czy to oznacza zmiany w Chinach? - Większość ludzi, którzy pojawili się na protestach, raczej nie chce zmiany systemu politycznego. Albo nie widzi alternatywy dla Komunistycznej Partii Chin - mówi w rozmowie z portalem o2.pl Weronika Truszczyńska, Polka od kilku lat mieszkająca w Państwie Środka.

Rewolucja? Polka nie ma wątpliwości. Mówi, co się dzieje w Chinach
Weronika Truszczyńska mówi w rozmowie z o2.pl, że ludzie w Chinach protestują, ale wielu z nich nie widzi alternatywy dla Komunistycznej Partii Chin, na której czele stoi prezydent Xi Jinping (na zdjęciu) (Getty Images, Justin Chin)

W Chinach wrze. W miniony weekend przez kraj przetoczyła się fala protestów. Punktem zapalnym była tragedia w Urumczi, stolicy regionu Sinciang na północnym zachodzie Chin. W czwartek 24 listopada w wyniku pożaru, który wybuchł na 15. piętrze bloku mieszkalnego, zginęło tam dziesięć osób, a dziewięć zostało rannych.

Wiele Chińczyków jest przekonanych, że to radykalne restrykcje antycovidowe utrudniły akcję ratunkową i doprowadziły do uwięzienia ofiar w mieszkaniach. Według medialnych doniesień straż pożarna miała problem z przybyciem na miejsce zdarzenia ze względu na blokady ulic, a mieszkańcy nie mogli wydostać się z częściowo zamkniętego budynku.

Sytuacja wywołała oburzenie w całym kraju. Obywatele obwiniają za tragedię rząd i wprowadzoną przez niego surową politykę "zero COVID". Chiny posiadają jedne z najbardziej radykalnych przepisów antycovidowych na świecie, obejmujące m.in. lockdowny, izolację w domach i obowiązkowe testy. W ostatnim czasie mieszkańcy znowu odczuwają skutki tych przepisów, bo w kraju przybywa zakażeń koronawirusem. Jeszcze na początku listopada notowano dziennie 2-3 tys. nowych przypadków, ale na koniec miesiąca liczono je już w dziesiątkach tysięcy, a najgorszy był 29 listopada, kiedy zanotowano ponad 70 tys. zakażeń.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Protesty w Chinach. "Polityka władz wywołuje ferment społeczny i uderza w gospodarkę"

W weekend w Szanghaju odbyło się pokojowe czuwanie ku pamięci ofiar pożaru w Urumczi, które szybko przerodziło się w demonstrację przeciwko dotkliwym obostrzeniom. Krytycy twierdzą, że radykalna polityka Pekinu wobec COVID-19 jest nieskuteczna, uderza w gospodarkę i dobro mieszkańców.

Na filmach, które obiegły media społecznościowe, widać i słychać ludzi skandujących hasła "Zakończyć blokadę!". Manifestacje wkrótce rozprzestrzeniły się na kolejne części kraju, a protesty uważane są za największą falę społecznego gniewu wobec rządzącej Komunistycznej Partii Chin od 1989 roku.

Polka mieszkająca w Chinach: "policja nie chciała mnie przepuścić do domu"

Polska youtuberka Weronika Truszczyńska od ponad czterech lat mieszka w dzielnicy Jing’an w Szanghaju, około trzech minut pieszo od ulicy Wulumuqi, na której wybuchły pierwsze protesty. Skutki tego, co się działo w Chinach, odczuła na własnej skórze.

Postawiono mi przed domem barierki mające oddzielać ulice od chodnika, raz policja nie chciała mnie przepuścić do domu, bo ulica, na której mieszkam, była zablokowana. W okolicy jest też wzmożona obecność policji, ale to głównie dlatego, że mieszkam bardzo blisko punktu zapalnego - relacjonuje.
Trwa ładowanie wpisu:twitter

Choć o obecnej sytuacji w Państwie Środka mówi się teraz na całym świecie, według relacji Polki skala weekendowych protestów w rzeczywistości była niewielka. – W samym Szanghaju protestowało zaledwie kilka tysięcy osób na… 25 milionów mieszkańców – mówi.

Skutki protestów były odczuwalne w centrach dużych miast, jednak na obrzeżach czy w małych miejscowościach sytuacja wyglądała inaczej. Truszczyńska wskazuje, że wielu Chińczyków nawet nie wie, że w ich w kraju w ogóle doszło do demonstracji.

Osoby mieszkające w innych częściach Szanghaju mogą nie odczuć, że coś się dzieje lub nawet nie wiedzieć o protestach. W chińskim internecie nie ma śladów po wydarzeniach, więc wiele osób w kraju nawet nie zdaje sobie z nich sprawy – tłumaczy.

Skąd więc tak duży, ogólnoświatowy rozgłos, jaki zyskały weekendowe demonstracje? Chodzi głównie o przedmiot protestów. Wycelowane były one bowiem bezpośrednio w politykę rządu centralnego, a to - jak zauważa Weronika Truszczyńska - jest w Chinach bardzo rzadko spotykane.

Najczęstsze protesty, z jakimi się w Chinach spotkamy, to te przeciwko decyzjom rządów na poziomie lokalnym: wysiedleniom, budowom czy prywatnym firmom, które oszukały swoich pracowników (taki miał ostatnio miejsce w fabryce firmy Foxconn). Warto też zwrócić uwagę na fakt, że protesty przeciwko polityce centralnej odbyły się w wielu miastach w kraju, co czyni je jeszcze rzadszymi - wyjaśnia youtuberka w rozmowie z o2.pl.

Rewolucja? Xi Jinping nadal popularny

Jak zauważa Truszczyńska, w tym momencie priorytetem dla protestujących jest rozluźnienie polityki antycovidowej. Na demonstracjach pojawiały się także głosy antyrządowe, jednak według obserwacji Polki stosunkowo niewiele osób chce rzeczywistej zmiany władzy, a część po prostu nie wierzy, że jest to w ogóle możliwe.

Wiadomo, że przy takich protestach górę potrafią brać emocje, więc jak najbardziej pojawiały się tam hasła antypartyjne czy nawołujące Xi Jinpinga [prezydenta Chin - przyp. red.] do ustąpienia, ale większość ludzi, którzy pojawili się na protestach, raczej nie chce zmiany systemu politycznego. Albo nie widzi alternatywy dla Komunistycznej Partii Chin - mówi.

Dodaje, że popularność Xi Jinpinga wciąż jest duża, szczególnie na wsi i w biedniejszych regionach. Jeśli ktoś jest przeciwny obecnemu prezydentowi, to głównie ludzie bogaci, gdyż to w nich bezpośrednio uderzają decyzje władzy.

Reformy w sektorze edukacji, sektorze technologicznym i obecna polityka "zero COVID" to są rzeczy, które uderzyły bezpośrednio w majątki osób z klasy średniej i wyższej. Widać jednak, że prezydent nie ma pełnej decyzyjności. Dowodzi tego fakt, że jego sztandarowy program podatku od nieruchomości, który miałby uderzyć w posiadaczy wielu nieruchomości, został zakopany właśnie przez opór ludzi najbogatszych, ale również członków partii rządzącej - wyjaśnia Weronika Truszczyńska.
Chiny
Symbolem oporu podczas chińskich protestów stała się biała kartka papieru. Jest niezapisana - to dla protestujących fortel pozwalający obejść cenzurę i działania policji, która mogłaby brutalnie stłumić protesty, gdyby na kartkach były głoszone antyrządowe hasła (Anadolu Agency via Getty Images)

"Nie ma zapowiedzi większych zmian"

Dla partii rządzącej protesty są wyraźnym znakiem, że w kraju rośnie niezadowolenie w związku z surową antypandemiczną polityką. Jak jednak zauważa rozmówczyni o2.pl, problem polega na tym, że polityka "zero COVID" jest wdrażana na szczeblach lokalnych i to samorządy w głównej mierze decydują o wprowadzanych restrykcjach.

Metody są wręcz uznaniowe. Co lokalny komitet osiedlowy sobie wymyśli, to implementuje. I tak to się kręci - mówi Truszczyńska.

Jak na razie władze nie zapowiadają odejścia od lockdownów ani wprowadzenia konkretnych działań, by uspokoić nastroje w społeczeństwie. Jedyny ruch, jaki w ostatnim czasie podjął rząd, to namawianie starszych osób do przyjęcia szczepionki na COVID-19.

Na razie nie ma zapowiedzi większych zmian czy planu odejścia od "zero COVID". Pojawiły się za to nawoływania do szczepienia seniorów. W Chinach 90 proc. populacji się zaszczepiło, ale pozostałe 10 proc. to głównie ludzie starsi, którzy albo nie wierzą w zachodnią medycynę, albo wychodzą z założenia, że "państwo mnie chroni swoją polityką, więc nie muszę ryzykować szczepieniem" - podsumowuje Weronika Truszczyńska.

Sonia Stępień, dziennikarka o2.pl

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
Wybrane dla Ciebie
Znamy rywali Polaków w eliminacjach do mundialu 2026. Wylosowano grupy
Tragedia w rodzinie kapitana Tadeusza Wrony. Nie żyje jego syn
Pozbyli się nielegalnej budki w centrum Warszawy. "To plaga"
Zaatakował europosłankę Wcisło. Mężczyzna usłyszał wyrok
Ważne zmiany dla pacjentów. Od stycznia nowa lista leków refundowanych
To jeden z najbrudniejszych przedmiotów w domu. Używasz go codziennie
Bodnar nie chce rozmawiać z prezesem Święczkowskim. "Nie wierzę w próby kompromisu"
Pojechali do Czech, by zobaczyć porażkę. Jagiellonia utrudniła sobie sytuację
Robisz tak z lampkami choinkowymi? Możesz zapłacić wysoką karę
Mało znane fakty nt. Jaruzelskiego. O tym mówi się rzadko
Sensacyjne odkrycie na Podkarpaciu. Rzymianie w lesie pod Baligrodem?
Księża potwierdzili nawrócenie Jaruzelskiego. Ostra reakcja Senyszyn
Wróć na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić