Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

"Sędzia i kat". Najsłynniejszy snajper świata przemówił

Wkrótce po tym, jak Rosja zaatakowała Ukrainę, na front ruszył Wali - najsłynniejszy snajper świata. - Snajper jest sędzią i katem w jednej osobie - mówi Kanadyjczyk w rozmowie z o2.pl. I tłumaczy, dlaczego w Ukrainie wiele razy nie pociągnął za spust.

"Sędzia i kat". Najsłynniejszy snajper świata przemówił
Snajper Wali (Facebook)

Oto #HIT2023. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

Snajper Wali brał udział w wielu wojnach, m.in. w Afganistanie i Iraku. I to właśnie w Iraku dokonał czegoś, o czym w 2017 roku rozpisywały się media na całym świecie. Kanadyjski snajper trafił tam cel - bojownika ISIS - z odległości 3540 metrów.

To rekordowy wynik - poprzedni snajperski rekord Wali poprawił aż o ponad kilometr.

W marcu 2022 roku o Walim znowu zrobiło się głośno. Po ataku Rosji na Ukrainę Kanadyjczyk dołączył do Ukraińskiego Legionu Międzynarodowego. Ukrainy pomagał bronić przez kilka miesięcy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Biden w Kijowie. Padły ważne słowa

Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl: Jesteś Kanadyjczykiem. Kanada leży daleko od Europy. Dlaczego Ukraina? To nie jest "twoja" wojna. Albo ujmując to inaczej: dlaczego stała się twoja?

Snajper Wali: Uważam, że atak na inny kraj, próba wymazania narodu i jego kultury - tak jak robi to Rosja - jest po prostu złe.

Uznaję prawo Ukrainy do decydowania o własnej przyszłości i tożsamości. Ukraina ma prawo być Ukrainą. Tak jak Polska ma prawo być Polską. Przed wojną uważałem Rosjan za braci. Ale dziś nie podałbym ręki Rosjaninowi.

Za to zacząłeś do nich strzelać.

Pierwszego dnia, kiedy przybyłem do Ukrainy, dowódca pokazał mi mapę na stole bilardowym. Spadały na nas rosyjskie bomby, a Ukraińcy mówili mi o okrucieństwach, jakich Rosjanie dopuszczali się w Buczy.

Trudne do wyobrażenia, prawda?

Przyznam, że początkowo nie dowierzałem. Nawet myślałem, że to ukraińska propaganda. Naprawdę myślałem, że walczę z honorowymi przeciwnikami. Bardzo się myliłem.

Jeszcze przed inwazją rozmawiałem o różnych scenariuszach dotyczących nadchodzącej wojny. Mój przyjaciel, który wciąż jest w Ukrainie, twierdził, że Rosja będzie próbowała zaatakować cały kraj. Nie wierzyłem w to.

Z wojskowego punktu widzenia to nie miało sensu. Ukraina nie jest małym krajem. Inwazja, a tym bardziej okupacja to ogromne przedsięwzięcie. Takie, do którego ciągle trzeba "pompować" nowe siły i środki. To bardzo ryzykowne, nawet dla Rosji, która przecież nie radziła sobie z mniejszą Czeczenią. Nie wierzyłem, że można zrobić coś tak głupiego, jak atak na Ukrainę ze wszystkich stron.

I wtedy przyszedł 24 lutego 2022 roku.

Tego dnia zobaczyłem prawdziwe intencje Rosji. Wołodymyr Zełenski wezwał ochotników i postanowiłem działać. Musiałem wejść do Ukrainy tak szybko, jak to możliwe. Ukraińcy chcieli, żeby było o tym głośno – wiedzieli, że jestem jednym z najbardziej rozpoznawalnych ochotników z zagranicy w Ukrainie. Chciałem pokazać, że Ukraina dobrze wszystkich traktuje, żeby zachęcić innych ochotników do przyjazdu.

Śpieszyłem się także dlatego, że początkowa faza wojny jest krytyczna.

Nie masz problemu z zabijaniem ludzi?

Jestem chrześcijaninem, więc uważam, że nie powinniśmy zabijać, chyba że jest to absolutnie konieczne. I nie mam problemu z zabiciem kogoś, kiedy taka konieczność zachodzi.

Ale nie jestem wcale żądnym krwi mordercą, za którego uważają mnie niektórzy. W rzeczywistości często podczas służby podejmowałem decyzję, że nie pociągnę za spust.

W Ukrainie też?

Tak. Wielokrotnie. W większości przypadków słusznie, ponieważ celem byli uchodźcy na tzw. ziemi niczyjej.

Czy snajperowi trudno jest nie pociągnąć za spust?

W pewnym sensie tak. Kiedy przyjechałem do Ukrainy, potrzebowano takich osób jak ja jako symboli. Stworzono narrację, że jestem najlepszym snajperem na świecie, co jest nieprawdą.

A nie jesteś dobrym żołnierzem i jednym z najsłynniejszych snajperów świata?

Jestem dobrym żołnierzem i snajperem. Udowodniłem to wiele razy na wielu wojnach. Na początku, kiedy przybyłem do Ukrainy, nie miałem nawet podstawowego karabinu. Mimo to na TikToku i w mediach społecznościowych pojawiały się memy o "najlepszym snajperze na świecie" zabijającym dziesiątki celów każdego dnia.

Czułem presję, musiałem "udowodnić", że jestem "najlepszy". Nie miało znaczenia, kogo zabijam – musiałem po prostu zabić jak najwięcej osób. Ludzie, a zwłaszcza użytkownicy mediów społecznościowych bardzo chcieli krwawych historii.

"Nie miało znaczenia, kogo zabijam", "miałem prawo zastrzelić każdego na ziemi niczyjej". Czułeś się "panem życia i śmierci"?

Snajper jest sędzią i katem w jednej osobie. Ale ma też swoje zasady. To zasady użycia broni, zasady walki (Rules Of Engagement - ROE). To paragrafy, normy prawne, "zasady gry". Zmieniają się zależnie od miejsca i czasu konfliktu. W Afganistanie mieliśmy nieco inne zasady walki niż "zwykli" żołnierze.

Podstawową zasadą jest to, że żołnierz może zabić przede wszystkim w samoobronie. Inną zasadą jest prawo do użycia broni, gdy wróg zbliża się do obiektu o krytycznym znaczeniu, np. chronionego punktu dowodzenia. Wtedy można strzelać do ludzi, którzy się do niego zbliżają, a nie są do tego upoważnieni.

Strzelałeś do takich "celów" w Ukrainie?

To, że trwa wojna i nie wszystkie zasady obowiązują, nie zwalnia z myślenia. Miałem świadomość, że po "ziemi niczyjej" błąkają się uchodźcy.

Czasem ktoś się poruszał jak żołnierz. Miałem prawo otworzyć ogień, ale tego nie zrobiłem. Okazało się, że był to cywil. Szukał opału. Dlatego decyzja, by nie otwierać ognia, była słuszna. Nawet jeśli miałem do tego prawo. Ale – i chcę to podkreślić – dotyczy to czasu mojej walki w Ukrainie.

Dobry snajper nie tylko dobrze strzela, ale musi też wiedzieć, kiedy nie strzelać. Zabijanie dla samego zabijania nie przynosi chwały.

Było wiele sytuacji, w których mogłem szybko i łatwo zdobyć sławę. Miałem prawo zastrzelić każdego na ziemi niczyjej. Ale ponieważ honor jest ważniejszy od fałszywej sławy, w wielu przypadkach zdecydowałem się nie strzelać.

Zaskakujesz mnie.

W Irpieniu podczas ataku Rosjan strzeliłem tylko kilka razy - w okno. W czasie ataku okno to było na kierunku, z którego byliśmy ostrzeliwani. Dostrzegłem, że poruszają się w nim firanki. Strzeliłem. Nie wiem nawet, czy kogoś trafiłem.

Zaskoczę cię bardziej. Wiesz, co jest podstawową bronią snajpera?

Jego karabin.

Błąd. Jego radio. Większość ofiar ponoszonych we współczesnych wojnach wynika z użycia artylerii i innej ciężkiej broni. Podstawowym zadaniem snajpera nie jest strzelanie, ale komunikacja. Dlatego też walczyliśmy w linii i często naprowadzaliśmy ukraińską artylerię na cel.

Tak właśnie wygrywa się starcia w nowoczesnej wojnie. Artyleria to królowa pola bitwy. Ona razi, a piechota potem zajmuje teren. Walka piechoty jest końcową fazą starcia. I w Ukrainie bardzo to widać.

Dlaczego w ogóle zostałeś snajperem?

Nie wstąpiłem do armii dla samego bycia snajperem. Zostałem dostrzeżony. Wysłano mnie na kurs rozpoznawczy, podobny do amerykańskiego kursu Rangers. Ale po pierwsze jestem żołnierzem, a snajperem w dalszej kolejności. Na wschodzie Ukrainy miałem do czynienia z czołgami, więc musiałem przeszkolić się w obsłudze pocisków Javelin. I zrobiłem to – nauczyłem się ich obsługi w ciągu jednej nocy, oglądając filmy na YouTube.

Spędziłeś z Ukraińcami dużo czasu. Co jest ich największą siłą?

Jedną z największych ich zalet jest improwizacja. A zarazem to także ich słabość. Najwięcej wad widzę u nich w systemie dowodzenia i kontroli nad siłami zbrojnymi. Oni też to dostrzegają i potrafią znakomicie improwizować. Ludzie tak bardzo chcą walczyć, że ich babuszki robią jedzenie i przygotowują siatki maskujące. Ta improwizacja bardzo pomaga.

Ale powyżej poziomu batalionu zaczynają się problemy. Sprawy toczą się bardzo wolno. Dlatego zaczyna się improwizacja, a mniejsze jednostki nie zawsze czekają na pozwolenie "z góry". Ludzie i żołnierze nie do końca wierzą wyższym strukturom. Widzą ich powolność, widzą biurokrację i często działają na własną rękę. Jest takie powiedzenie: "za dużo wodzów, za mało Indian" – tu pasuje idealnie.

Podasz przykład?

Dobrze widać to na polu działania dronów. Jest bardzo wiele inicjatyw i zdolnych, dzielnych ludzi, ale brakuje standardów i struktur. Dlatego staram się im w tym zakresie pomagać: wprowadzając i przenosząc na ich grunt zachodnie wzorce i struktury: szkolenie, standardy jednostek, administracji.

To ważne, bo wojny wygrywają zwykli, normalni żołnierze. Nie elitarne jednostki. Mają sporo do poprawy np. w kwestii CFF (Call For Fire – procedura wezwania wsparcia artyleryjskiego). Jest ono w Ukrainie dość powolne i mocno scentralizowane. Powinni w tym aspekcie iść w stronę NATO, bo te procedury są o wiele wydajniejsze.

Sporo do poprawy jest także w zakresie Force Protection, czyli ochrony własnych sił. Ukraińcy nie mogą sobie pozwolić na utratę swoich najlepszych żołnierzy. Z prostego powodu: Rosja ma o wiele więcej siły żywej. Dlatego powinni lepiej chronić swoje zasoby i gospodarować nimi.

Sporo tych rzeczy do poprawy.

A to nie koniec. To dzielni, bardzo odważni ludzie. Naprawdę biją w tym zakresie żołnierzy zachodnich na głowę. Ale żołnierze NATO mają większe umiejętności "techniczne".

Mówiłeś o tym głośno?

Tak. I niektórzy byli na mnie źli za tę krytykę. Ale ja krytykuję to, co złego widzę także w innych armiach. A przede wszystkim podchodzę krytycznie do samego siebie. Krytyka wobec siebie jest elementem samodoskonalenia. Nie możemy popaść w samozadowolenie. To było pierwszym błędem Rosji: samozadowolenie. Uważali, że są potężni i niepokonani. W pewnym sensie nadal tak myślą.

Rozmawiał Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić