Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 

Stan wyjątkowy przedłużony. "Mówią nam, że będzie co najmniej do marca"

140

Stan wyjątkowy przy granicy z Białorusią przedłużono o dwa miesiące. Jest nim objętych 168 miejscowości przy granicy z Białorusią. Porozmawialiśmy o tym z mieszkańcami. Ci pomagają migrantom jak mogą: zbierają dla nich odzież, jedzenie i buty. "Gdyby z lasu wyszedł mokry i głodny Jarosław Kaczyński to też czułbym się w obowiązku pomóc" - mówi jeden z aktywistów.

Stan wyjątkowy przedłużony. "Mówią nam, że będzie co najmniej do marca"
Stan wyjątkowy został przedłużony o dwa miesiące (Artur Reszko)

Mieszkańcy terenów objętych stanem wyjątkowym, z którymi rozmawiamy, są wyraźnie zmęczeni. Wspominają o tym, co działo się już po ogłoszeniu stanu na początku września: o kontrolach, wojsku i policji z długą bronią na ulicach. A migranci nadal przekraczają granicę.

O wszystkie te sprawy zapytaliśmy mieszkańców strefy stanu wyjątkowego. Podobnie jak miesiąc temu, o wydarzeniach opowiadają dość chętnie. Z jedną zmianą: zastrzegają anonimowość. Nie chcą mieć problemów z lokalnymi władzami.

Jest ch...o. Jest ich tak wielu, że to się wymyka spod kontroli. Wczoraj we wsi było grupa może 50 osób. Mieszkańców 25, migrantów 50, i ze stu żołnierzy - mówi o2.pl mieszkaniec Łapicz.
Zobacz także: "Nie mamy niezależnego przekazu informacji". Generał komentuje słowa Mariusza Kamińskiego

Za daleko od domu

Na terenie strefy wciąż jest wojsko z długą bronią. Wciąż odbywają się kontrole przejeżdżających samochodów z mieszkańcami.

Ostatnio jechałam do znajomych, pod Kuźnicę. Podczas kontroli dowiedziałam się, że jako mieszkaniec strefy objętej stanem nie mogę tam jechać, bo jestem zbyt daleko od domu. Tylko to "daleko" jest bardzo uznaniowe. Czasem 20 km, a czasem 50 - mówi Anna (personalia naszych rozmówców zmieniliśmy na ich prośbę), jedna z mieszkanek.

Opowiada, że jadąc gdzieś samochodem zawsze musi mieć przy sobie jego dowód rejestracyjny. Co bywa kłopotliwe, jeśli dowód jest jeden na dwie osoby. Kłopoty mają za to np. osoby prowadzące działalność gospodarczą, głównie restauratorzy. Podobnie jest np. z przewodnikami po Puszczy Białowieskiej.

Inna z mieszkanek Podlasia, pani Małgorzata, mieszkająca, jak sama mówi "na końcu świata", na skraju Puszczy Białowieskiej, mówi o uzbrojonych żołnierzach, którzy wywołują poczucie większego zagrożenia, niż migranci. Opowiada, że w okolicy, w której mieszka, uchodźcy bywali, jednak ona ich nie spotkała.

Empatia nie umarła

Dodaje, że czasem ze strony granicy słychać pojedyncze strzały i szczekanie psów Straży Granicznej. Czasem latają śmigłowce, przejeżdżają ciężarówki z żołnierzami. Wtedy wyobraźnia zaczyna pracować.

Mamy sieć ludzi, mieszkańców lokalnych, którzy chcą pomagać uchodźcom. Skupiamy się, w sobotę będziemy mieli szkolenie z pierwszej pomocy. Od organizacji pomocowych otrzymaliśmy np. pakiety z folią termiczną. Zbieramy odzież, buty. Empatia w ludziach jeszcze nie umarła do końca. Wiele osób chce pomagać - przekonuje w rozmowie z o2.pl.
Trwa ładowanie wpisu:facebook

Andrzej, lokalny aktywista zajmujący się wspieraniem uchodźców dodaje, że sytuacja jest trudna. Ale pomaganie traktuje jak swój moralny obowiązek.

Nie jest tak, że wszyscy chcemy tu tych ludzi. Ale kiedy widzę przemarznięte dzieci, mokrych ludzi bez butów, głodnych, to czuję się w obowiązku zareagować. Nie można prawem zmuszać ludzi do bycia kanalią. Gdyby z lasu wyszedł mokry i głodny Jarosław Kaczyński to też czułbym się w obowiązku mu pomóc - mówi o2.pl.

"Wiecie tyle samo co my"

Osoby mieszkające w strefie skarżą się przede wszystkim na kiepski przepływ wiadomości. Nie są informowani, wojsko i Straż Graniczna rozmawiają niechętnie.

Wy, na zewnątrz, wiecie tyle samo, co i my, wewnątrz. Nikt tu przecież nie prowadzi badań. Wojsko na ulicach, głównie przemieszczające się ciężarówkami albo robiące stadnie zakupy w sklepach, z twarzami przeważnie zasłoniętymi szalikami albo kominiarkami. Patrole na wyjeździe z miasta i na ważniejszych skrzyżowaniach w obrębie strefy, na trasie Krynki-Sokółka, przez Usnarz chyba z pięć, plus czasami lotne. Sprawdzają dokumenty, bagażniki, wszystko jedno, czy się wjeżdża, czy wyjeżdża. Każdy patrol to robi, nie tylko pierwszy - mówi mieszkaniec strefy.

Wszyscy powtarzają, że uchodźcy, mimo obecności wojska i Straży Granicznej, przechodzą przez granicę. W samym mieście Krynki spotyka się ich rzadko. Przechodzą głównie lasami, przez "zieloną granicę". A co z przedłużeniem stanu wyjątkowego?

Nam mundurowi mówią, że potrwa co najmniej do marca - mówi jedna z kobieta.

Strumień uchodźców płynie

A uchodźcy wciąż próbują przedostawać się przez granicę. Ich liczba nie maleje, a raczej zdaje się rosnąć. Straż graniczna podaje lakoniczne komunikaty, które sprowadzają się do suchych liczb.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Wciąż nieznany jest los grupy kilkunastu dzieci, odesłanych z placówki straży granicznej w Michałowie. Zdaniem Dyrektora Generalnego polskiego UNICEF Marka Krupińskiego, cytowanego przez TVN 24, "Polska łamie konwencję, której sama była autorem i sama ją podpisała". Nic nie wskazuje na to, by kryzys miał się szybko zakończyć.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić