Teraz oni się boją. Białoruscy milicjanci rezygnują z pracy
Funkcjonariusze OMON od samego początku protestów na Białorusi nie szczędzili dla demonstrantów agresji. Mówią, że wykonywali tylko rozkazy. Teraz oni zaczęli się bać.
Kilka dni temu na blogu NEXTA opublikowano 1003 nazwiska białoruskich funkcjonariuszy. Odpowiadają oni za aresztowania, pobicia i niewiarygodną agresję wobec demonstrantów. Niedługo potem pojawiło się kolejne 1000 nazwisk.
Czytaj także: Białoruś. Ujawniono dane 1000 milicjantów
Hakerzy z ramienia opozycji dostali się do danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Teraz to OMON-owcy trzęsą się ze strachu.
Blog NEXTA ostrzega, że opublikuje kolejne 3000 danych. Jak informuje Gazeta Wyborcza, warunkiem jest zaprzestanie wykonywania okropnych poleceń z góry i zaprzestanie przemocy wobec protestujących.
Milicjanci masowo składają rezygnacje z pracy ze strachu i swoje bezpieczeństwo. Ujawniane są nazwiska, adresy, imiona rodziców i numery telefonów.
Nie jest to łatwa sytuacja. Szantażuje nie tylko NEXTA, ale i rząd. Funkcjonariusze, którzy zrzucają mundur, boją się o swoje rodziny.
Czytaj także: Gwiazdor disco-polo zatrzymany. Proponował seks 14-latce
Opozycja w współpracy z jedną z fundacji zorganizowała pomoc dla byłych funkcjonariuszy OMON. Jak informuje Gazeta Wyborcza, na ten cel zebrano już ponad 3 miliony dolarów.
Dlaczego potrzebna jest pomoc? Rodziny funkcjonariuszy, którzy rezygnują z pracy boją się represji ze strony rządu. Cytując Gazetę Wyborczą żony w obawie straszą rozwodami, a dzieci chcą się wyprowadzać.