Mikołaj Wrona, syn kapitana Tadeusza Wrony, który zasłynął bohaterskim lądowaniem, zmarł po dwuletniej walce z białaczką. Informację potwierdziła jego żona w rozmowie z Polsat News.
Rodzina opublikowała na stronie zbiórki poruszający komunikat. "Z wielkim żalem zawiadamiamy, że dziś zmarł kpt. Mikołaj Wrona. Tak jak jego ojciec, kapitan Tadeusz Wrona, spełnił marzenie o lataniu jako pilot pasażerski linii lotniczych. Wszystko wskazywało na to, że Mikołaj pokona białaczkę. Było tak blisko!"
Jak podaje "Fakt", Mikołaj zmagał się z ostrą białaczką szpikową, która zaatakowała niespodziewanie dwa lata temu. Diagnozę postawiono po wizycie u dentysty, gdy lekarka zauważyła stan zapalny dziąseł i zasugerowała wykonanie morfologii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pomimo intensywnego leczenia i chwilowej poprawy, w październiku choroba powróciła ze zdwojoną siłą. Ostatnią nadzieją była kosztowna terapia za granicą, na którą rodzina zbierała środki.
Żona Mikołaja mówiła wówczas z rozpaczą: "W tej chwili dotarliśmy do ściany. Zmęczony walką organizm Mikołaja nie wytrzyma kolejnego leczenia, które się nie powiedzie. Mamy właściwie tylko jedną szansę, by go uratować."
Niestety, mimo wsparcia wielu osób, nie udało się zebrać potrzebnych funduszy na terapię.
Tadeusz Wrona przeszedł do historii
1 listopada 2011 roku kapitan Tadeusz Wrona lądował na warszawskim Lotnisku Chopina bez wysuniętego podwozia. Nikomu z pasażerów nic się nie stało. Boeing 767 należał do PLL LOT. Już po dwóch minutach od startu z Newark w USA, w systemie hydraulicznym pękł przewód i przestał działać system wysuwania podwozia. Drugi awaryjny system elektryczny też zawiódł i pilot zdecydował o posadzeniu samolotu na pasie lotniska.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.