Uderzył w dzika. Kierowca zdążył obejrzeć auto, potem zmarł
Tragedia na drodze w gminie Włocławek. 64-letni kierowca peugeota potrącił dzika. Wydawało się, że mężczyźnie nic się nie stało. Obejrzał samochód pod kątem zniszczeń, porozmawiał chwilę z innym kierowcą, a potem niespodziewanie zemdlał. Nie udało się go uratować.
Kierowca potrącił dzika we wsi Smolarka w gminie Włocławek w woj. kujawsko-pomorskim. Wypadek miał miejsce około godziny 5. w środę. Poturbowane zwierzę zdołało pod wpływem adrenaliny uciec z miejsca wypadku, ale kilkadziesiąt metrów dalej padło.
Na początku zdawało się, że kierowca peugeota wyszedł z wypadku bez szwanku. 64-letni mężczyzna wysiadł z auta, żeby sprawdzić, czy zderzenie z dzikiem spowodowało duże zniszczenia. Okazało się, że samochód ucierpiał w niewielkim stopniu: na przednim boku od strony pasażera widać było nieduże wgniecenie.
64-latek zdążył obejrzeć auto i porozmawiać z kierowcą, który jechał za nim i zatrzymał się na widok wypadku. Po 10 minutach od zderzenia kierowca peugeota niespodziewanie zemdlał. Wezwano pogotowie i policję, jednak niestety nic już nie można było zrobić. 64-latek zmarł na miejscu.
Nad wyjaśnieniem tajemniczego zgonu 64-latka pracują policja i prokuratura. Na razie nie wiadomo, czy przyczyną śmierci kierowcy peugeota były obrażenia, czy też stres po wypadku.
Decyzją prokuratora ciało mężczyzny zostało zabezpieczone do sekcji, która ma wyjaśnić przyczynę śmierci 64-latka - poinformowała Joanna Seligowska-Ostatek, rzecznik policji we Włocławku, cytowana przez portal wloclawek.naszemiasto.