Walczą ws. Sebastiana M. "Nie powinniśmy nazywać go mordercą"
Fundacja "Freedom-24" po raz kolejny staje po stronie Sebastiana M. W rozmowie z o2.pl Michał Wdowczyk z organizacji mówi, że "areszt nie może być karą". - M. miał pełne prawo do obrony. [...] Po co te wszystkie odwołania, złote wizy i próby torpedowania ekstradycji? - pyta z kolei mec. Łukasz Kowalski, prawnik rodziny ofiar. W piątek 13 czerwca sąd ma zdecydować, czy Sebastian M. pozostanie w areszcie.
We wrześniu 2023 roku na autostradzie A1 w pobliżu Piotrkowa Trybunalskiego doszło do tragicznego wypadku. Z ustaleń biegłych wynika, że prowadzone przez Sebastiana M. bmw uderzyło w osobową kię. W zdarzeniu zginęła trzyosobowa rodzina.
Sebastian M. wyjechał do Niemiec, a później do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Służby miały problem, aby ściągnąć go do Polski. Przez ponad rok trwała procedura ekstradycyjna, którą blokował M. z prawnikami. Składał wnioski o listy żelazne, powoływał się na emiracką złotą wizę i próbował odwoływać się od wyroku sądu ZEA, który zezwolił na ekstradycję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
WP News wydanie 10.06
Gdy M. po ekstradycji wylądował 26 maja w polskim areszcie, w sprawę znów włączyła się Fundacja "Freedom-24". Od początku broni Sebastiana M. i jego rodziny.
Najpierw przedstawiciele fundacji zaczęli walkę z internautami, którzy publikowali dowody na winę M. (twierdząc, że walczą z hejtem). Teraz organizacja chce, aby M. odpowiadał z wolnej stopy, bo "nie jest mordercą". Dodajmy, że za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi mu nawet 8 lat pozbawienia wolności.
Naszym zdaniem wina Sebastiana M. nie jest przesądzona. Jego areszt nie jest adekwatny w stosunku do kary, która mu grozi. Areszt nie może być karą. Sąd ma narzędzia, aby Sebastiana M. zatrzymać w Polsce - twierdzi w rozmowie z o2.pl Michał Wdowczyk, przedstawiciel fundacji "Freedom-24".
Wdowczyk nie podziela wątpliwości, że M. już raz próbował uniknąć odpowiedzialności i mógłby to powtórzyć. W jego opinii "Sebastian M. nie uciekał w ZEA i stawiał się tam na każdą prośbę emirackiego wymiaru sprawiedliwości". Ma to być dowód na uczciwość podejrzanego o spowodowanie śmiertelnego wypadku.
Chociaż w rozmowie z o2.pl pracownik fundacji wielokrotnie podkreśla, że "nie przesądza o winie M." a "fundacja broni wyłącznie jego praw", to nie chce wprost powiedzieć, czy organizacja domaga się surowego i sprawiedliwego wyroku.
Media manipulują naszymi wypowiedziami. Nie bronimy Sebastiana M. To jest błędne myślenie. Uważamy, że nazywanie Sebastiana M. mordercą nie jest adekwatne do zarzucanego mu czynu - twierdzi Wdowczyk.
Przedstawiciel "Freedom-24" uważa, że "M. wyjechał do Niemiec i ZEA, bo miał tam interesy". Powiela tym samym narrację samego podejrzanego. Jednocześnie Wdowczyk nie chciał wprost odpowiedzieć na pytanie, czy interesy są ważniejsze od wyjaśnienia sprawy śmiertelnego wypadku. Zaznaczył natomiast, że "to media ogłosiły Sebastiana M. winnym" i dodał, że "M. nie mógł później wrócić do kraju, bo złamałby przepisy ZEA i zablokowałby sobie tym samym powrót do kraju kiedyś, w przyszłości".
Sebastian M. miał pełne prawo do obrony. Rodzina też tego chciała. Mógł ogłosić, że chce współpracy z organami ścigania. Jeżeli miał taką wolę, to po co wszystkie odwołania, złote wizy i próby torpedowania ekstradycji? - ripostuje z kolei mec. Łukasz Kowalski z Częstochowy, prawnik rodziny ofiar.
Michał Wdowczyk z "Freedom-24" przekazał o2.pl, że "fundacja złożyła skargę na policjantów, prokuratorów, obrońcę rodziny ofiar i obrońców Sebastiana M., bo "nikt nie zatrzymał wylewającego się hejtu". Z informacji o2.pl wynika jednak, że Naczelna Rada Adwokacka uznała skargi na adwokatów za bezzasadne. Podobnie skargę potraktowała prokuratura.
W trakcie rozmowy z o2.pl Michał Wdowczyk wielokrotnie wracał do sprawy "hejtu, który wylewał się na rodzinę Sebastiana M.". Przedstawiciel "Freedom-24" wracał do tematu za każdym razem, gdy wspominaliśmy o cierpieniu rodziny ofiar.
Hejt wylewa się na tę rodzinę, bo to bogaci ludzie. Zginęła trójka niewinnych ludzi, ale rodzina Sebastiana M. też jest niewinna. Nie uważamy, że należał im się tak duży hejt. Nie brali udziału w tym wypadku. Rozumiemy oburzenie opinii społecznej, naprawdę. Tylko oburzenie nie powinno być tożsame z wylewaniem hejtu na rodzinę M. i samego M. Nie powinniśmy nazywać go mordercą - twierdzi Michał Wdowczyk.
Jednocześnie Wdowczyk przekazał, że fundacja "żałuje rodziny ofiar i samych ofiar". Stwierdził też, że "Freedom-24" zaproponowało bliskim opiekę psychologiczną. Prośba ta - jak mówi Wdowczyk - miała zostać odrzucona.
Rodzina nie chce mieć nic wspólnego z tą fundacją. Dziękujemy przede wszystkim internautom i mediom za pomoc. Fundacja zaczęła straszyć dziennikarzy, a to nie powinno mieć miejsca. Ruchy fundacji są niespójne i niepoważne - kontruje mec. Kowalski z Częstochowy wskazując, że bliscy rodziny ofiar są pod opieką profesjonalnych psychologów.
Powiązania z rodziną M.? "Freedom-24" stanowczo zaprzecza
W mediach społecznościowych pojawiły się sugestie, że fundacja "Freedom-24" powiązana jest z rodziną M. Nie wskazują na to jednak dane z KRS i miejsce działalności organizacji. Natomiast faktem jest, że to rodzina M. poprosiła o interwencję przedstawicieli fundacji, co nieoficjalnie przyznają jej pracownicy.
Nie jesteśmy powiązani z rodziną Sebastiana M. w żadnym wypadku. Pomagamy mu tak jak wielu podejrzanym i oskarżonym w Polsce. Taka jest nasza rola. Jesteśmy organizacją pozarządową, która działa w określonym celu. My działamy realnie - komentuje sugestie internautów Michał Wdowczyk.
Wdowczyk zaprzecza, że M. kontaktuje się z fundacją. Nie uważa też, że podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku "wykorzystuje działalność fundacji do swoich celów".
Sebastian M. nas nie wykorzystuje, bo nie ma jak tego robić. Unikamy kontaktu z obrońcami i powiązań z daną osobą. Chcemy, żeby w Polsce działały prawa człowieka. Na rzecz każdego obywatela - broni się przedstawiciel "Freedom-24".
Przypomnijmy, że 27 maja sąd w Piotrkowie Trybunalskim utrzymał areszt tymczasowy wobec Sebastiana M. na okres 30 dni, przychylając się tym samym do wniosku prowadzącej śledztwo Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Formalnie decyzja sądu oznaczała utrzymanie aresztu wobec Sebastiana M., który zastosował we wrześniu 2023 r. razem z wydaniem za podejrzanym listu gończego.
Jeśli będzie taka konieczność, następnym ewentualnym krokiem będzie złożenie przez prokuratora wniosku o dalsze stosowanie tego środka zapobiegawczego do trzech miesięcy i w tym zakresie właściwy do jego rozpatrzenia jest już sąd miejsca prowadzenia śledztwa, czyli sąd katowicki" – wyjaśnił prok. Aleksander Duda.
W piątek, 13 czerwca odbędzie się rozpoznanie zażalenia obrońcy Sebastiana M. w tej sprawie.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl