EŁEM| 

Wyrok za jazdę po pijanemu. Były naczelny "Super Expressu" złożył apelację

110

Były redaktor naczelny "Super Expressu" odwołał się od wyroku za jazdę po pijanemu. Do warszawskiego sądu rejonowego wpłynęły akta Sławomira Jastrzębowskiego, który w marcu 2018 r. miał prowadzić samochód w stanie nietrzeźwości i najechać na drzewka posadzone na parkingu przy jednym z warszawskich hoteli.

Wyrok za jazdę po pijanemu. Były naczelny "Super Expressu" złożył apelację
Sławomir Jastrzębowski to były redaktor naczelny "Super Expressu". Jego obrońcy złożyli apelację od wyroku sądu za jazdę po pijanemu (AKPA)

Akta sprawy trafiły w listopadzie do Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Południe. To efekt odwołania obrońców Jastrzębowskiego, złożonego po wydanym w czerwcu wyroku. Sąd orzekł wtedy wobec dziennikarza karę grzywny, zakaz prowadzenia pojazdów i świadczenie pieniężne.

Na chwilę obecną termin rozprawy apelacyjnej nie został jeszcze wyznaczony - brzmi odpowiedź z sądu.

Wyrok z czerwca opiewał na grzywnę w wysokości 6 tys. zł. Jastrzębowski dostał też czteroletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych i dodatkowo musiał wpłacić 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Od tego wyroku złożone zostało odwołanie.

Sprawa jest w toku. Moje stanowisko się nie zmieniło - komentuje dla o2.pl Jastrzębowski, były redaktor naczelny "Super Expressu", a obecnie właściciel serwisu Salon24.
Zobacz także: SMS podczas jazdy jak jazda po pijanemu

Jastrzębowski mówi o prowokacji

Przypomnijmy: Jastrzębowski został zatrzymany w 29 marca 2018 r. ok. godz. 21. Portal Wirtualne Media cytował prok. Marcina Sadusia z Prokuratury Okręgowej, który opowiadał, że zgromadzony został duży materiał dowodowy.

Zabezpieczone zostały m.in. nagrania z monitoringu hotelowego. Ukazywały one "osobę bardzo podobną do podejrzanego", która kilkakrotnie wysiadała i wsiadała z samochodu. Marcin Saduś mówił wtedy również, że poczyniono ustalenia, "według których samochód najechał na drzewka posadzone na terenie parkingu". Było także zeznanie recepcjonistki, która wyczuwała woń alkoholu od podejrzanego bezpośrednio po tym, jak wysiadł z samochodu.

Powołany do sprawy biegły wyliczył, że oskarżany o jazdę w stanie nietrzeźwym Jastrzębowski w czasie prowadzenia samochodu miał mieć między 1 a 2,34 promila alkoholu we krwi.

Sam Jastrzębowski przyznał, że pił tego dnia alkohol, ale na długo przed tym, jak miał prowadzić samochód. - Nie ma takiej możliwości, żeby ten alkohol rzutował na to, że byłem nietrzeźwy o godz. 21 – tłumaczył, cytowany przez Wirtualne Media. Prawnik dziennikarza powołał własnych biegłych, którzy wydali korzystne dla niego opinie co do wyników badania na obecność alkoholu w organizmie.

Jastrzębowski twierdzi, że zdarzenie jest policyjną prowokacją. Przekonywał, że policja posługiwała się sfałszowanymi wynikami badania alkomatem. Postępowanie w sprawie domniemanych nieprawidłowości w śledztwie zostało jednak umorzone.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić