Zabójstwo pielęgniarki w Legnicy. Wstrząsające słowa matki. "Ja też umarłam"
Sąsiad pani Joanny to zagorzały hazardzista. W tym dniu zabrakło mu pieniędzy na tę rozrywkę. By je zdobyć, bestialsko zatłukł wchodzącą do mieszkania pielęgniarkę. Zalana łzami matka ofiary poruszyła sąd wzruszającymi słowami.
Ta tragedia wydarzyła się 23 października 2019 r. przy ul. Wielkiej Niedźwiedzicy w Legnicy (woj. dolnośląskie). Joanna Z. wracała wówczas z pracy do domu. Została napadnięta, gdy wchodziła do domu z zakupami. A tylko dwa dni dzieliły ją od spotkania z ukochanym, który na co dzień pracuje w Wielkiej Brytanii...
Napastnik bestialsko zatłukł wchodzącą do mieszkania pielęgniarkę. Następnie ją okradł, a na wpół rozebrane ciało 45-latki zamknął w mieszkaniu na klucz. Zbrodnia wydaje się być jeszcze bardziej tragiczna, ponieważ zabójcą okazał się być sąsiad ofiary, 39-letni inżynier.
"Droga donikąd". Lawina komentarzy w Sejmie po zarzutach dla czołowych polityków PiS
Paweł P. usłyszał zarzut zabójstwa. Przyznał się do winy, jednak nie umiał wytłumaczyć swojego zachowania.
W kwietniu odbyło się drugie posiedzenie sądu w tej sprawie. Sąd słuchał wówczas zeznań świadków, w tym matki zamordowanej Joanny. Tragedia pani Teresy jest o tyle wzruszająca, że Joanna była jej jedynym dzieckiem.
Wraz ze śmiercią córki ja też umarłam, bo straciłam swoje jedyne dziecko - mówiła.
Z opinii sądowo-psychiatrycznej wynika, że Paweł P. jest egoistą, niepotrafiącym radzić sobie z problemami. Grozi mu nawet dożywocie.