Szukają Grzegorza Ścibora. Tak wyglądały chwile przed zniknięciem
Grzegorz Ścibor, 23-letni mieszkaniec Mroczkówka, zaginął w tajemniczych okolicznościach. Ostatni raz widziano go, gdy w pośpiechu opuszczał dom sąsiada. Od tamtej chwili ślad po nim zaginął, a rodzina i bliscy żyją w niepewności. Okoliczności jego zniknięcia opisuje TVN24.
Mroczkówki to niewielka część wsi Pielnia w powiecie sanockim. W jednym z domów mieszkał Grzegorz Ścibor, najmłodszy z trzech braci. Jego ojciec, Kazimierz Ścibor, wspomina, że syn miał upośledzenie umysłowe, nie umiał czytać ani pisać.
Próbowałem go w domu uczyć, ale do nauki się nie garnął. Na samochodach za to się znał. Jak jechało, już wiedział jakie i mówił. Co mu się powiedziało, to zrobił - opowiada dla TVN24 Kazimierz Ścibor.
Grzegorz ukończył szkołę specjalną w Sanoku, ale nie kontynuował nauki. Na co dzień pomagał w gospodarstwie i czasem u sąsiadów. - Spokojny był, nie wojował. W domu nam pomagał, kaczkom wody dał, kury nakarmił - wspomina jego ojciec.
Szalał motorem po Wrocławiu. Nie wiedział, że jedzie za nim policja
W poniedziałek, 24 kwietnia 2023 r., Grzegorz po pracy poszedł do sąsiada, Tadeusza Wójtowicza.
Nieraz przyszedł, jak trzeba było pomóc. Jak się krowa cieliła, to mnie wołali, ale tym razem przyszedł bez powodu. Zachowywał się normalnie, jak zwykle. To był niepełnosprawny chłopak, ale w porządku, krzywdy nikomu nie robił. Był troszkę podpity, po jakimś piwie. Siedzieliśmy tak z godzinę, dwie i rozmawiali - mówi Tadeusz Wójtowicz.
W pewnym momencie Grzegorz nagle wstał i wybiegł z domu. - Nagle wstał i pobiegł do wyjścia. Wołałem za nim: 'weź sobie te gumaczki, boś zostawił', a on odpowiedział: 'ja tu zaraz przyjdę, zaraz wrócę' i poleciał przez moje pole za moim domem, gdzie jest droga boczna. Wydawało się, że do domu leciał - mówi Tadeusz Wójtowicz.
Ostatni ślad Grzegorza
Sąsiad był ostatnią osobą, która widziała Grzegorza. Jak podkreśla, podczas ich rozmowy nie padły żadne słowa, które mogłyby wywołać u chłopaka niepokój lub chęć ucieczki. Szczegóły rozmowy nie zapadły mu w pamięć, ale zapewnia, że spotkanie przebiegało spokojnie.
Grzegorz Ścibor ukończył szkołę specjalną w Sanoku i nie kontynuował nauki. Na co dzień pomagał rodzinie i sąsiadom, nie miał bliskich poza domem. Jego nagłe zniknięcie pozostaje zagadką dla mieszkańców Mroczkówek.