Zdobył Giewont, mimo niepełnosprawności. To była piekielnie trudna wyprawa
Filip Piąstka, 22-latek z porażeniem mózgowym, dzięki wolontariuszom spełnił swoje marzenie i zdobył Giewont. Niezwykła wyprawa odbyła się w piątek 18 lipca. Jej uczestnicy w kilka godzin pokonali wymagający górski szlak. - Dla mnie i mojej ekipy nie ma rzeczy niemożliwych - mówi nam Tomek Garbień, sportowiec, który wziął udział w akcji.
Ponoć każdy z nas ma swój Mount Everest. 22-letni Filip Piąstka choruje na mózgowe porażenie dziecięce i niedowład spastyczny czterokończynowy. Nie chodzi, nie mówi, nie siedzi samodzielnie. We wszystkich czynnościach potrzebuje pomocy i wsparcia. Ale potrafi okazywać emocje - gdy jest zadowolony, po prostu się uśmiecha. W piątek, 18 lipca, grupa wysportowanych wolontariuszy sprawiła, że Filip miał wiele powodów do uśmiechu.
Marzeniem 22-latka była wyprawa na Giewont. To marzenie spełniło się dzięki grupie sportowców i wolontariuszy oraz wsparciu TOPR. Wyprawa rozpoczęła się już około godziny 5. Najpierw ekipa dotarła z Kuźnic na Halę Kondratową. Następnie ruszyła pieszo na szczyt.
Czym właściwie jest wolność słowa? Czy potrzebne nam są regulacje?
Uczestnicy wyprawy musieli pokonać 2,5 km trasy i 500 m przewyższenia. Filip został wniesiony na Giewont w specjalnym nosidle (waga ok. 60 kg). Wolontariuszom towarzyszyli bliscy 22-latka, a także kilkanaście osób ze Stowarzyszenia "Bądźmy razem", którego Filip jest podopiecznym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyprawa dotarła na Giewont już po godz. 8. Lekko nie było, ale ten widok wynagrodził uczestnikom wszelkie trudy.
Zaczęło się od jednego telefonu
Niezwykłej wyprawie na Giewont przewodniczył Tomasz Garbień - były żołnierz, sportowiec i alpinista, a także społecznik i człowiek, który nie boi się ekstremalnych wyzwań.
Cała akcja zaczęła się od jednego telefonu. Zadzwonił do mnie mój kolega Marcin, który jest fizjoterapeutą i pomaga mi utrzymać formę na co dzień [Marcin jest również rehabilitantem Filipa - red.]. Zapytał, czy jestem zainteresowany fajną akcją. Ponieważ dla mnie i mojej ekipy nie ma rzeczy niemożliwych, od razu się zgodziłem - mówi nam Tomek Garbień.
Dopytywany o to, czy wolontariusze długo musieli się przygotowywać do takiej wyprawy, podkreśla:
Takiego przygotowania tak naprawdę nie ma. Dla nas sportowy styl życia to codzienność, więc nie mamy żadnych specjalnych przygotowań. Takie rzeczy robimy "z marszu".
Dla Tomka sport stał się sposobem na życie. Niedawno pochodzący z małopolskich Poznachowic Dolnych sportowiec został rekordzistą i mistrzem Polski w biegu na 10 km z obciążeniem 50 kg.
Czasem ćwiczę w przydomowej siłowni, a czasem na terenie Beskidu Wyspowego, gdzie mamy najlepsze warunki do treningów wydolnościowych. Nie mam jednej konkretnej dyscypliny, więc staram się być uniwersalny i dzielić się z innymi moją pasją. Cenię sobie to, że mogę pomóc osobom niepełnosprawnym w spełnianiu ich marzeń. Daje mi to niesamowitą motywację - zaznacza w rozmowie z o2.pl.
Uczestnicy podkreślają, że wyprawa na Giewont była "wyprawą nadziei" - dla Filipa i innych osób, które potrzebują specjalistycznej pomocy. Celem było zebranie kwoty 189 500 zł, nawiązującej do wysokości Giewontu (szczyt leży na wysokość 1894 m n.p.m.).
Te pieniądze mają wesprzeć budowę małopolskiego ośrodka neurorehabilitacji, w którym osoby po udarach, wypadkach i z ciężkimi chorobami neurologicznymi, otrzymają specjalistyczną pomoc. Szczytną akcję można wesprzeć TUTAJ.
Aneta Polak, dziennikarka o2.pl