Nie pomogło 500 +. Porodówki w mniejszych ośrodkach do likwidacji?
Alarmujące dane z Polski: Liczba urodzeń wciąż spada, a ponad połowa oddziałów położniczych w kraju przyjęła w zeszłym roku mniej niż 600 porodów. Coraz głośniej mówi się, że małe porodówki są nierentowne i nadają się do likwidacji. Jak wpłynie to na rodzące z mniejszych miast? Ministerstwo twierdzi, że da się to pogodzić.
Nie sposób przejść obojętnie obok danych dotyczących porodów w naszym kraju. Liczba ta cyklicznie spada od lat i jak podaje Gazeta Wyborcza, sięga nawet 20-30 tysięcy urodzeń mniej rocznie.
W 2023 roku urodziło się już tylko 272 tys. dzieci podczas gdy jeszcze siedem lat temu liczba ta oscylowała w granicach 400 tysięcy.
Czym właściwie jest wolność słowa? Czy potrzebne nam są regulacje?
O tym, jak spadek ten wpływa na rentowność porodówek w mniejszych miejscowościach mówiła podczas jednej z konferencji minister Izabela Leszczyna:
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeśli porodówka według naszych nowych wycen ma mniej niż 600 porodów rocznie, ona nigdy nie będzie rentowna - stwierdziła minister cytowana przez Gazetę Wyborczą. Dodała też, że nie pozostaje to bez wpływu na jakość świadczeń i bezpieczeństwo pacjentek.
Co w takiej sytuacji stanie się z ciężarnymi z mniejszych ośrodków, które nierzadko do najbliższej porodówki mają kilkadziesiąt kilometrów? Ministra zapewniła, że muszą się utrzymać.
Planujemy tam dla tych porodów, wprowadzić ryczałt. One muszą się utrzymać – zapewnia Leszczyna, ale opinie w środowisku są podzielone.
Zdaniem prof. Przemysława Oszukowskiego, ginekologa i położnika, byłego dyrektora Instytutu Matki Polski w Łodzi z medycznego i ekonomicznego punktu widzenia oddziały z niską liczbą porodów są nie do utrzymania.
W razie cesarskiego cięcia taka sytuacja stwarza ryzyko. Dlatego z punktu widzenia dobra pacjentek zamykanie takich oddziałów to dobre rozwiązanie – komentuje prof. Oszukowski, ginekolog i położnik cytowany przez Gazetę Wyborczą.