aktualizacja 

Poszła rodzić, a potem do radia. Relacja z porodówki i oskarżony szpital

9

Gdy pielęgniarka zobaczyła ją, wspartą na łokciach podczas skurczu, powiedziała: "O, w poród się bawimy? Moje pieski tak robią, gdy się chcą ze mną bawić". Przebieg porodu i sposób traktowania ciężarnych w jednym z krakowskich szpitali pacjentka zrelacjonowała dziennikarzom TOK FM.

Poszła rodzić, a potem do radia. Relacja z porodówki i oskarżony szpital
Porodówka. Zdjęcie ilustracyjne (Getty Images, @ Mayte Torres)

Kolejne badanie po ośmiu godzinach po przyjęciu na oddział, niewybredne komentarze o zabawie w poród, a do tego kompletny brak zainteresowania stanem ciężarnej, to główne zarzuty, o jakie krakowski szpital im. Stefana Żeromskiego oskarża jedna z rodzących w placówce pacjentek.

Kobieta z silnymi skurczami leżała w łazience polewając się wodą dla uśmierzenia bólu i choć nie była w stanie samodzielnie wstać nikt z personelu się nią nie zainteresował.

Kobieta przyznaje, ze podczas pobytu w szpitalu nie była w stanie racjonalnie myśleć, ale po wszystkim zadaje sobie pytanie dlaczego mimo regularnych skurczy sygnalizowanych pielęgniarkom zamiast na sale porodową odesłano ją do łazienki.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Szok na porodówce. 25-latka urodziła dziewięcioraczki

Jak przyznaje, sam poród nie był uciążliwy, ale to, w jaki sposób została potraktowana pozostawia wiele do życzenia. Kobieta skarży się, że lekarzom nie podobało się też, że po porodzie chciała zgodnie z zaleceniami fundacji Rodzić po ludzku poleżeć w bezpośrednim kontakcie z maleństwem.

Z punktu widzenia pediatry byłam uciążliwą pacjentką, która ma taką fanaberię, żeby poleżeć z noworodkiem skóra do skóry, i że wolałaby, abym jednak nie utrudniała jej wykonywania obowiązków - relacjonuje na łamach portalu TOK FM.

I dodaje, ze trudno było jej nie mieć wrażenia, że trafiła do miejsca, które jest totalnie nieprzyjazne. "Podobne nastawienie miała moja sąsiadka z pokoju. Uroniłyśmy tam niejedną łzę i obie byłyśmy nastawione po prostu na przetrwanie" - wspomina.

Choć zdarzenie miało miejsce w grudniu, a pacjentka swoje spostrzeżenia na temat opieki medycznej zawarła w liście do szpitala, do dziś, jak czytamy w tekście TOK FM, nie uzyskała żadnej odpowiedzi.

Szpital dociskany przez dziennikarzy deklaruje, że odpowie pacjentce na skargę w przysługującym mu czasie 30 dni. Na pytania zadane przez dziennikarzy unika odpowiedzi zasłaniając się tajemnica lekarską i prawami pacjenta.

Autor: BBI
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić