aktualizacja 

"500 tys. za moją głowę". Rutkowski ma pewność, że był celem zamachowca

78

Krzysztof Rutkowski 18 kwietnia br. zameldował się w hotelu Trojak w Mysłowicach. To właśnie tam zorganizował konferencję prasową na temat piramidy finansowej na Śląsku. Cztery dni później przed tym samym hotelem doszło do tragicznego zdarzenia. Zastrzelił się tam 74-letni mężczyzna. W ocenie znanego detektyw to nie jest przypadek. Według niego Henryk S. planował zamach.

"500 tys. za moją głowę". Rutkowski ma pewność, że był celem zamachowca
Krzysztof Rutkowski (AKPA, Niemiec)

18 kwietnia br. Mysłowice odwiedził Krzysztof Rutkowski. To wszystko za sprawą konferencji prasowej, którą tam zorganizował, na temat piramidy finansowej na Śląsku. Podczas pobytu w tym mieście zatrzymał się w hotelu Trojak.

Z informacji, jakie posiadał Rutkowski wynika, że tego samego dnia w tym samym hotelu zameldował się Henryk S. 74-letni mieszkaniec Mysłowic miał przy sobie broń palną, na którą nie miał pozwolenia. Detektyw znał mężczyznę, bo przed laty przerwał jego przestępczą działalność.

Cztery dni później 74-latek odebrał sobie życie, strzelając w głowę z rewolweru. Nieoficjalnie mówi się, że wcześniej w jego czarnej torbie coś eksplodowało. Tak więc czy mieszkaniec Mysłowic planował zamach na detektywa Rutkowskiego? Jako pierwszy taką informację podał serwis CT Mysłowice.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Michał Szpak o ślubie, pracy w TVP i żałobie po śmierci mamy

Henryk S. był tylko pionkiem w międzynarodowej grupie przestępczej

Krzysztof Rudkowski uważa, że Henryk S., który targnął się na swoje życie pod hotelem w Mysłowicach, planować na nim zemstę.

To przestępca, który został zatrzymany przez nas w 2015 roku na granicy węgiersko-ukraińskiej w sprawie przemytu samochodów z polskich wypożyczalni - powiedział w rozmowie z "Super Expressem" detektyw.

Dodajmy, że mężczyzna został złapany na gorącym uczynku. Chciał wówczas przewieźć busa przez granicę.

Jesteście ciekawi, jak działał? Już wyjaśniamy. Henryk S. wypożyczał z wypożyczalni auta, jednak ich nie zwracał. Zamiast tego przewodził je za wschodnią granicę. Jak można wyczytać z artykułów sprzed kilku lat, pojazdy miały trafiać do ukraińskich separatystów. Ale według Rutkowskiego, 74-latek był tylko pionkiem w polsko-niemiecko-ukraińskiej grupie przestępczej.

Niepokojące sygnały

Jak informuje detektyw już przed konferencją w Mysłowicach zaczęły do niego docierać niepokojące sygnały.

Mieliśmy informacje, że grupy samochodowe planują na mnie zamach. Została wyznaczona nagroda w wysokości 250, a potem nawet 500 tys. dolarów za moją głowę - twierdzi Rutkowski.

63-latek podkreśla, że ma stuprocentową pewność, że był celem zamachowca. Podobno Henryk S. podczas pobytu w hotelu miał dziwnie się zachowywać. Mężczyzna kręcił się po budynku i przyglądał Rutkowskiemu.

Krzysztof Rudkowski: działał na czyjeś zlecenie

W związku z tym pojawia się myśl, skoro to miała być zemsta, dlaczego 74-latek zatem nie odważył się wycelować broni w stronę detektywa i pociągnąć za spust?

On działał na czyjeś zlecenie - twierdzi Rutkowski.

Przekazał także, że zawsze towarzyszy mu ochroniarz, który jest przygotowany na ewentualny atak i szybką odpowiedź.

Autor: NJA
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić