Sonia Stępień
Sonia Stępień| 
aktualizacja 

Grał Waldka Kiepskiego. Co robi dziś? Tylko dla ludzi o mocnych nerwach

776

Trzeba mieć wielkie serce i mocne nerwy, żeby zajmować się tym, co robi po godzinach Bartosz Żukowski, odtwórca roli Waldusia w serialu "Świat według Kiepskich". - Widziałem dużo śmierci zwierząt, umierających z winy ludzkiej. Początkowo bardzo to przeżywałem. Płakałem, nie mogłem spać - wyznaje aktor w rozmowie z o2.pl.

Grał Waldka Kiepskiego. Co robi dziś? Tylko dla ludzi o mocnych nerwach
Bartosz Żukowski od lat udziela się w fundacjach działających na rzecz zwierząt (AKPA)

Oto #HIT2023. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

Bartosz Żukowski od lat zajmuje się pomaganiem zwierzętom. Jak zdradza w rozmowie z o2.pl, wrażliwość na cierpienie "naszych mniejszych braci" zaszczepili w nim rodzice. Jako dziecko obserwował, jak mama odkupywała od sąsiadów uwiązane na łańcuchach psy "za butelkę wódki", by dać im godny dom. W młodości chciał nawet zostać weterynarzem, tak jak jego tata, a akademia teatralna "pojawiła się przypadkiem".

W lutym aktor zwrócił uwagę mediów poruszającym postem opublikowanym na Instagramie. Apelował o pomoc dla ponad 50 psów rasy nowofundland, które odebrano z pseudohodowli pod Inowrocławiem.

Żukowski czynnie brał udział w akcji ratunkowej, dzięki której zaniedbane psy wreszcie dostały szansę na lepsze życie. To nie była pierwsza tego typu interwencja, w którą zaangażował się gwiazdor. - Od 6-7 lat robię to czynnie, jeżdżę na interwencję, zarywam noce - mówi w rozmowie z o2.pl.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Byliśmy w schronisku w Radysach! "To był koszmar zwierząt"

Drugie oblicze Bartosza Żukowskiego. "Czołgam się i tarzam w odchodach"

Przez ostatnie lata aktor udzielał się w rozmaitych fundacjach. W czerwcu 2020 r. uczestniczył w akcji likwidacji schroniska w Radysach na Mazurach. Wolontariusze uratowali wówczas ponad tysiąc cierpiących zwierząt. To zdarzenie uświadomiło mu, na jak ogromną skalę można pomagać. Wtedy postanowił dołączyć do działającego na terenie całego kraju Stowarzyszenia Pogotowie dla Zwierząt, współpracującego z Fundacją "Pańska Łaska".

Odwalam tam najgorszą, brudną robotę. Gdzieś się czołgam, tarzam się w odchodach, brudach, smrodach. Na tym to polega, nie oszukujmy się, to nie jest odbieranie trzech yorków od starszej pani, która ich nie wyprowadza. To często jest nawet sto albo więcej zwierząt, którym trzeba pomóc. To ciężka, fizyczna praca, która jest też wymagająca emocjonalnie. Ale daje mi ogromną satysfakcję – tłumaczy Żukowski.

Podczas swojej działalności jako inspektor ds. ochrony zwierząt aktor wielokrotnie musiał mierzyć się z potwornymi konsekwencjami ludzkiego okrucieństwa. Niestety, interwencje fundacji to nie tylko ratowanie żywych zwierząt, ale często także patrzenie na śmierć bezbronnych stworzeń, dla których na pomoc było już za późno.

Widziałem dużo śmierci zwierząt, umierających z winy ludzkiej. Początkowo bardzo to przeżywałem. Płakałem, nie mogłem spać. Nie mieściło mi się to w głowie, że ludzie dopuszczają się takich zbrodni, bo to trzeba nazwać po imieniu. Niekarmienie czy niepojenie zwierzęcia przez kilka tygodni jest dla mnie zbrodnią – mówi gwiazdor.

Tylko dla ludzi o mocnych nerwach. "Guz wielkości piłki"

Nie każdy byłby w stanie poradzić psychicznie z sytuacjami, których świadkiem regularnie bywa aktor. Żukowski wspomniał m.in. o chwiejącym się na nogach koniu, który powinien ważyć 700 kg, a waży ponad połowę mniej, ponieważ nie był karmiony przez kilka tygodni.

Odbierał też psa, który na nodze miał guza "wielkości piłki nożnej". Oprócz patrzenia na ogromne cierpienie wolontariusze i inspektorzy często muszą stawiać czoła opornym właścicielom zaniedbanych czworonogów.

Zazwyczaj są tam różnego rodzaju awantury ze strony właścicieli zwierząt, którzy często nie widzą problemu, że np. 70 psów jest przywiązanych do drzew w sadzie i nie mają wody, nie mają jedzenia, żadnej osłony przed wiatrem czy słońcem. Oni po prostu nie rozumieją tych zarzutów – mówi gwiazdor.

- Muszę kiedyś zrobić wystawę zdjęć "W czym może mieszkać pies". Wanna i pralka to jest mało. Mają ludzie naprawdę ogromną fantazję w tym zakresie. Te "budy" to często są po prostu śmietniki – dodaje.

"Wyroki sądowe są po prostu śmieszne"

Aktor podkreśla, że chce walczyć z błędami ze strony obowiązującego prawa i organów sprawiedliwości, a także pracować nad uświadamianiem społeczeństwa.

Jak mówi, najgorzej sytuacja wygląda w małych miejscowościach. Tam, gdzie to najbardziej potrzebne, nie docierają kampanie charytatywne, na słupach nie wiszą plakaty z hasłami "nie krzywdź", które można spotkać w dużych miastach.

Na wsiach od dziada pradziada tak było, że pies był w budzie, miał tam trochę słomy i jadł ziemniaki i tak jest dalej, a tak być nie może. Dla nas jest to oczywiste, że zwierzęta trzeba nakarmić i napoić, ale wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy. Jeżeli całe życie psy i zwierzęta gospodarskie były traktowane jako robocze, bez żadnej podbudowy emocjonalnej, to ludzie niekoniecznie zdają sobie sprawę, że takie zwierzę czuje i cierpi. Trzeba im to uświadomić, bo skąd mają to wiedzieć – mówi.

Zdaniem Żukowskiego zwierzęta w Polsce są "na bocznym torze" pod względem regulacji prawnych, które w jego odczuciu są niewystarczające, a także pod względem linii orzeczniczej sądów. - To jest śmieszne po prostu, że rzadko kiedy zdarza się wyrok skazujący, a jeżeli już, to grzywna bądź kara pozbawienia wolności w zawieszeniu za znęcanie się nad często nawet kilkudziesięcioma zwierzętami – tłumaczy aktor.

Niestety sądy zamiast wyznaczać pewną jakość orzekania, a także korygować społeczeństwo i pokazywać mu, jak się ma zachowywać i piętnować zachowania naganne, pobłażają. W 90 proc. spraw wyroki są "śmieszne". W przypadkach znęcania się nad zwierzętami sąd obligatoryjnie nie orzeka zakazu posiadania zwierząt w przyszłości. Musimy o to specjalnie wnosić i rzadko kiedy sąd przychyla się do takiego wniosku – wskazuje.

Żukowski uważa, że prawdziwą różnicę zrobiłaby dopiero praca u podstaw, czyli edukowanie ludzi i lekarzy weterynarii pracujących na najbardziej problematycznych terenach. W tym celu państwo musiałoby przeznaczyć duże środki na akcje prowadzone przede wszystkim w małych miejscowościach, kampanie uświadamiające czy warsztaty w wiejskich szkołach.

Nie możemy przejść nad tym do porządku dziennego i uznać, że i tak to nic nie pomoże. Pomoże, tylko musi to być akcja konkretna, dofinansowana i szeroko zakrojona. Myślę, że jeżeli jeden sąsiad będzie zwracał drugiemu uwagę: "stary, twój pies ma za krótki łańcuch", to dwóch się oburzy, a trzeci powie: "a, może masz rację" – zauważa Żukowski.
Trwa ładowanie wpisu:instagram
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić