Dziennikarz nie mógł uwierzyć w ofertę pod stadionem
Opada kurz po finale Ligi Mistrzów. W weekend do Monachium przyleciało wielu kibiców, którzy nie kupili biletu na ważny mecz. Jeden z nich zaproponował dziennikarzowi odkupienie akredytacji prasowej za bardzo okazałe pieniądze.
Dziennikarz Milos Bjelinić z portalu kurir.rs spisał swoje wspomnienia z wyprawy do Monachium na finał Ligi Mistrzów. Niemieckie miasto było gospodarzem meczu, w którym stawką było zdobycie najcenniejszego, europejskiego pucharu. Nie było zaskoczeniem, że Allianz Arena wypełniła się kibicami do ostatniego, dostępnego miejsca.
Część sektorów była zajęta przez kibiców Paris Saint-Germain, inna przez fanów Interu Mediolan. Dodatkowo, nie brakowało neutralnych miłośników futbolu, których olbrzymią pasją jest oglądanie na żywo ważnych meczów piłkarskich.
Do Monachium przylecieli także kibice, którzy nie kupili biletów na mecz. Tak bardzo chcieli być blisko swojego ukochanego zespołu. Trafili się i tacy, którzy byli gotowi zapłacić bardzo okazałe pieniądze za możliwość zdobycia wejściówki last minute. Milos Bjelinić opisał spotkanie z jednym z nich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
#dziejesiewsporcie: Zrobiły show na środku ulicy. Kierowcy patrzyli ze zdumieniem
To było absolutne szaleństwo od przystanku metra do bram stadionu. Wiele osób proponowało mi odkupienie akredytacji prasowej z moim zdjęciem. Najwyższa propozycja to było pięć tysięcy euro - napisał dziennikarz.
Czytaj także: Kibice są załamani. Gwiazda ignoruje naukę angielskiego
Serb mógłby jednego wieczoru opuścić Monachium bogatszy w przeliczeniu o około 21 tysięcy złotych. To równowartość kilku przeciętnych pensji. Kategorycznie odmówił jednak niedozwolonej transakcji.
Dziennikarz opisał także duże środki bezpieczeństwa, które zastosowali Niemcy przy okazji finału Ligi Mistrzów. Pozwoliły one zapobiec przerodzeniu się incydentów w Monachium w poważne zagrożenie dla życia i zdrowia. Na stadion podróżował w kordonie policyjnym. 30 funkcjonariuszy ochraniało 10 osób.