Warszawiak pojechał na Mazury. "Zupełnie jak na Marszałkowskiej"

5

Większość osób mieszkających w dużych miastach, takich jak: Warszawa, Kraków, czy Wrocław w czasie wolnym od pracy szuka wyciszenia w miejscach, gdzie można odciąć się od zgiełku. Pewien warszawiak opisał Warmię i Mazury swoimi oczami. Jesteście ciekawi, co przypadło mu do gustu, a co nie?

Warszawiak pojechał na Mazury. "Zupełnie jak na Marszałkowskiej"
Warszawiak o Warmii i Mazurach: takich atrakcji w stolicy nie mamy (Pixabay, halibaba)

Jarosław Osowski na łamach "Gazety Wyborczej" opisał Warmię i Mazury z perspektywy warszawiaka. "Mazury to mój ulubiony zakątek Polski, gdzie wracam od najmłodszych lat i ciągle odkrywam jakieś zmiany. W większości na plus, i to duży - czytamy na wstępie.

Jak wspomina, pierwszym miejscem, które na długo zapadło w jego pamięci była miejscowość Zgon, która leży nad Jeziorem Mokrym. - Dowiedziałem się, że nie panuje tu np. morowe powietrze, które powoduje zgony, istniał za to wodopój, do którego zganiano bydło - wyznał.

Po kilku latach wrócił do tej miejscowości z żoną i dziećmi na klasyczny spływ Krutynią. "Krutynia uchodzi do jeziora Bełdany i tu musi wypłynąć wątek żeglarski, czyli to, co do Mazur przywiązuje najmocniej i największym sentymentem. Najpierw na optymistach, a potem na maczkach czy omegach i wreszcie w ostatnich latach na bogato wyposażonych jachtach kabinowych pokonałem długie mazurskie szlaki. Liczne jeziora ze Śniardwami na czele, kanały i śluzy" - pisze.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Honorata Skarbek ZAKOCHANA! "Moje serce jest zajęte"
Ależ się to zmienia! Zarówno sprzęt żeglarski, dostęp do niego i mariny... M.in. w Sztynorcie powstał ogromny, doskonale wyposażony port, do którego na wieczór spływają setki załóg - zachwyca się Jarosław Osowski.

"Zupełnie jak na Marszałkowskiej utknęliśmy w korku na Kanale Giżyckim"

W ostatnich latach dość często wraz rodziną i grupą znajomych wracał na Wielkie Jeziora Mazurskie.

"W kilka jachtów pływało się po Nidzkim, Mamrach czy Dobskim. Kotwiczyliśmy na środku jeziora na wspólną kąpiel i gotowanie posiłków. Zwiedziliśmy bunkry w Mamerkach i dalekie Węgorzewo. Zupełnie jak na Marszałkowskiej utknęliśmy w korku na Kanale Giżyckim - informuje.

Podkreśla, że był to naprawdę wspaniały czas, ale też zderzenie z hałasem i dużą falą, które powodują wielkie, coraz bardziej wypasione motorówki. "Kiedyś tego na Mazurach nie było, a przynajmniej nie w takim natężeniu jak teraz - podkreśla.

Dojazd na Warmię i Mazury nadal kuleje

Jak wyznaje problemem nadal jest dojazd ze stolicy i powrót do domu, ponieważ towarzyszom temu korki. "Co prawda systematycznie wydłuża się ekspresowa trasa Via Baltica, ale po drodze wciąż mnóstwo wąskich gardeł" - pisze na łamach "Gazety Wyborczej"

Z mieszanymi odczuciami obserwuję dyskusję o trasie ekspresowej S16, która ma przecinać Mazury. Z jednej strony taka droga wydaje mi się konieczna, by sznury ciężarówek przestały ciągnąć tranzytem, np. przez środek Rucianego-Nidy. Z drugiej strony, mam jednak obawy, że przeskalowana inwestycja za bardzo ingerowałaby w przyrodę - dodaje.
Może zamiast dwóch bezkolizyjnych jezdni wystarczyłaby jedna z naprzemiennym układem pasów ruchu dwa plus jeden? - sugeruje i zaznacza, że takie rozwiązanie można spotkać w odludnych rejonach Szwecji.

"Takich atrakcji w stolicy nie mamy"

W swoim tekście wyznał również, że marzy mu się "kiedyś wsiąść w Warszawie do bezpośredniego pociągu i dojechać na miejsce po trzech godzinach".

"Szansa na takie połączenie kolejowe stolicy ze Szczytnem właśnie się nadarza. Przed wakacjami pociągi po ponad 20 latach wróciły na odbudowany odcinek torów z Ostrołęki do Chorzel (60 km). Dalej kolejarze remontują już szlak do Wielbarku" - informuje.

Autor: NJA
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić