Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Atak nuklearny uruchomi art. 5 NATO? Eksperci kręcą głowami

Dwóch senatorów USA złożyło propozycję ważnej rezolucji. Chcieliby, aby użycie przez Rosję lub Białoruś broni atomowej wobec Ukrainy było traktowane jak atak na NATO. To ważne w kontekście rozmieszczenia takiego uzbrojenia na Białorusi. Ale eksperci mają poważne wątpliwości wobec projektu.

Atak nuklearny uruchomi art. 5 NATO? Eksperci kręcą głowami
Senatorowie Demokratów i Republikanów chcą uznać użycie broni nuklearnej w Ukrainie za atak na NATO. (PAP, PAP/EPA/SERGEY GUNEEV / SPUTNIK / KREMLIN POOL)

Ważny, wyprzedzający gest Amerykanów wobec Rosji. Po rozmieszczeniu taktycznej broni nuklearnej na Białorusi i doniesieniach o możliwości zamachu na Zaporoską Elektrownię Jądrową, dwóch senatorów przygotowało projekt rezolucji, mającej zwiększyć bezpieczeństwo w takich przypadkach.

O możliwości ataku na elektrownię jądrową mówił w czwartek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Przekonywał na nagraniu, że informację o możliwości ataku, prowadzącego do skażenia radioaktywnego, przedstawiły ukraińskie służby wywiadowcze. Co ciekawe - mówił o służbach cywilnych, nie o wywiadzie wojskowym.

Po oświadczeniu Zełenskiego dwóch amerykańskich senatorów złożyło projekt dość zaskakującej rezolucji. Lindsey Graham i Richard Blumenthal zaproponowali, by użycie przez Rosję lub Białoruś taktycznej broni atomowej było traktowane jak atak na NATO.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Ukraina miała 3 tys. pocisków jądrowych. Dlaczego z nich zrezygnowała?

Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego?

Kontekst ukraiński jest tu aż nadto oczywisty, szczególnie po oświadczeniu Zełenskiego. Graham poszedł o krok dalej i zaapelował, by w razie użycia broni atomowej aktywowany był art. V Traktatu NATO. Oznaczałoby to de facto wejście NATO do wojny. A Sojusz, choć Ukrainę wspiera z całych sił, nie chce angażować się bezpośrednio w konflikt. Czy takie rozwiązanie jest możliwe? Eksperci wskazują, że to wątpliwe.

Trwa ładowanie wpisu:twitter
NATO bardzo broni swojego charakteru, jako przestrzeni zamkniętej, jako sojuszu o charakterze obronnym. Szczególnie, gdy w grę wchodzą tak istotne sprawy jak artykuł V Traktatu o NATO, mówiący o kolektywnej obronie zaatakowanego państwa. Oceniam to bardziej jako wyborczą inicjatywę obu senatorów, nastawioną na zwrócenie uwagi. Nie sądzę, by znalazła swoje odbicie na litewskim szczycie NATO - mówi o2.pl Ryszard Schnepf, były ambasador RP w USA.

Dyplomata dodaje, że "nie widzi tego" jako poważnego argumentu. Tym bardziej, że jednym z inicjatorów jest senator Graham, który zasłynął niezbyt poważnymi wystąpieniami jeszcze w czasach prezydentury Donalda Trumpa.

Z tego względu Schnepf sądzi, że w kontekście zbliżającego się szczytu NATO poważnym scenariuszem będzie raczej zakres gwarancji, jakich NATO może udzielić Ukrainie czy skrócenie jej drogi do Sojuszu – szczególnie w okresie przejściowym.

Niezależnie od wszystkiego jednak, warunkiem sine qua non będzie zakończenie tej wojny - podsumowuje dyplomata.

Efektownie, ale nie efektywnie

Podobnie z ostrożnością patrzy na sprawę amerykanista Ośrodka Studiów Wschodnich, Andrzej Kohut. Mówi on o2.pl, że należy pamiętać, iż senatorowie Blumenthal i Gramah to politycy, którzy często wysuwają tego rodzaju ponadpartyjne propozycje.

Wcześniej proponowali np. transfer zamrożonych rosyjskich środków finansowych do Ukrainy czy uznaniu Grupy Wagnera za organizację terrorystyczną. I ta rezolucja jest swego rodzaju logicznym następstwem tych wspomnianych.

Należy mieć jednak na uwadze dwie zasadnicze kwestie. Rezolucja może być wiążąca, jeżeli zostanie przegłosowana przez obie izby i zostanie podpisana przez prezydenta, co się jednak moim zdaniem nie wydarzy - mówi Andrzej Kohut.

Jest i druga kwestia. Kohut tłumaczy, że zarówno politycy USA jak i duża część społeczeństwa obawiali się – i obawiają nadal – że wojna w Ukrainie może przerodzić się w konflikt o zasięgu globalnym, a nawet konflikt atomowy. Z tego względu nie sądzi, by na rok przed wyborami w Stanach Zjednoczonych ktoś zdecydował się na tak poważną zmianę politycznego kursu.

Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić