Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Białorusini uderzyli w ważny cel. "To pokazuje posowiecką bylejakość"

W czwartek białoruscy partyzanci uderzyli w czuły punkt, atakując na wojskowym lotnisku Maczuliszcze rosyjski samolot wojskowy. - To dobrze obrazuje całą tę posowiecką bylejakość - wskazuje ekspert w rozmowie z o2.pl. Dlaczego nie poradziła sobie z tym białoruska obrona przeciwlotnicza?

Białorusini uderzyli w ważny cel. "To pokazuje posowiecką bylejakość"
Nagranie z białoruskiego drona przed atakiem na rosyjski samolot (ByPol Telegram)

ByPol to grupa byłych pracowników białoruskich służb i resortów siłowych, którzy wyjechali z kraju i trafili do Polski. Stworzyli tu, przy Domu Białoruskim w Warszawie, grupę ekspercką do spraw związanych z bezpieczeństwem i obronnością Białorusi.

Właśnie oni opublikowali nagranie z drona, który pojawił się na lotnisku Maczuliszcze. Prawdopodobnie zresztą to ludzie związani z grupą uruchomili drony i wysłali je nad bazę. Celem był stojący na lotnisku rosyjski samolot Beriew A-50, w systemach NATO nazywany Mainstay.

Mainstay to samolot wczesnego ostrzegania, rosyjski odpowiednik natowskiego samolotu systemu AWACS.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Putin pogrzebał wielki plan. "Ma ogromny problem"

Samoloty te służą do kontroli ruchu lotniczego i wykrywania obiektów lotniczych, znajdujących się w przestrzeni powietrznej. Uderzenie w tę maszynę musiało być bolesne (i kompromitujące) zarówno dla Rosjan, jak i Białorusinów.

Zastanawiające, że białoruscy partyzanci - jak nazwał ich szef ByPol Aliaksandr Azarau w rozmowie z "Rzeczpospolitą" - byli w stanie dokonać tak spektakularnego ataku. Lotniska, zwłaszcza wojskowe, powinny być objęte wyjątkowo szczelną ochroną. Szczególnie w czasie zwiększonego pogotowia, zagrożenia kryzysem lub wojną. A Białoruś jest przecież zapleczem Rosji do działań zbrojnych przeciwko Ukrainie.

Co to może oznaczać? Po pierwsze, ci, którzy dokonali uderzenia, znali doskonale plany ochrony lotniska i wykorzystali moment, kiedy np. doszło do zmiany wart. Po drugie, wartownicy mogli współpracować z zamachowcami. Po trzecie, zwiodły systemy rozpoznania i ochrony bazy, szczególnie obrony przeciwlotniczej (OPL). Każde z tych rozwiązań jest mocno kompromitujące dla białoruskiej armii.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Tym bardziej ciekawe, że Białoruś ma odpowiednie systemy OPL. Białoruś bazuje na poradzieckich i rosyjskich rozwiązaniach. W swoich zasobach ma wyrzutnie dalekiego zasięgu S-300, średniego - 9K37 Buk oraz zestawy krótkiego zasięgu 9K331ME Tor-M2E.

Do obrony punktowej służą znane z Polski zestawy 9K33 Osa i ręczne wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych 9K35 Strieła. Do tego dochodzą oczywiście radary i stacje radiolokacyjne. Tu jednak tego zabrakło.

Posowiecka bylejakość

Na coś innego zwraca uwagę dziennikarz "Nowej Techniki Wojskowej" Dawid Kamizela. Wskazuje, że białoruski dron przekroczył perymetr lotniska że loty były co najmniej dwa. A to pozwala wysnuć pewne wnioski o stanie zabezpieczeń bazy. Nie są one optymistyczne dla białoruskiej armii.

Kamizela podkreśla, że drony są trudnym celem. Kiedy na Zachodzie zaczęto identyfikować je jako zagrożenie dla obiektów infrastruktury wojskowej i cywilnej, zaczęto opracowywać systemy neutralizujące. Niekoniecznie używa się do tego pocisków rakietowych, bo te są stosunkowo kosztowne.

Takie zagrożenia zwalcza się w inny sposób, niekoniecznie przy pomocy systemów rakietowych. Można zakłócać łączność między dronem a stacją kierowania. Można "oślepić" go przy pomocy lasera czy wreszcie po prostu usmażyć go bronią mikrofalową. Tu mieliśmy do czynienia z dronem komercyjnym, co pokazuje, że lotnisko nie było przygotowane. Rosjanie mają systemy, które byłyby w stanie wykryć i zneutralizować takie urządzenie - mówi w rozmowie z o2.pl.

A przecież były co najmniej dwa loty bezzałogowców nad bazę. Można, jak mówi ekspert, uznać, że pierwszego przelotu, rozpoznawczego, nie wykryto. Drugiego być może też by nie wykryto, gdyby nie atak. Co to oznacza? Jego zdaniem - że systemów ochrony albo nie było, albo nie zadziałały.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Kamizela wskazuje na jeszcze jedną istotną kwestię. Rosja ma duże siły lotnicze, a ataki były na ich bazy się zdarzały. Spekuluje więc, że być może systemy obrony zostały zlokalizowane w punktach bazowania bombowców strategicznych lub przy linii frontu.

Jeszcze inną kwestią jest, że cała ta baza wygląda smutno i dramatycznie. Polskie obiekty wojskowe, w których zbazowane jest lotnictwo wojskowe, wyglądają na tym tle kilka klas lepiej, Tym bardziej, że samolot systemu AWACS to cel ważny i kosztowny, powinien być odpowiednio chroniony. Także w taki sposób, by miał odpowiednie warunki bazowania. Proste i równe pasy startowe, ochronę bazy. To dobrze obrazuje całą tę posowiecką bylejakość - podsumowuje.

To jasne wskazanie, że białoruskie i rosyjskie lotnictwo nie jest bezpieczne. Nawet w kraju, który Rosję wspiera. A jeśli takiego uderzenia byli w stanie dokonać Białorusini, to nie jest wykluczone, że wyszkoleni operatorzy sił specjalnych mogliby dokonać jeszcze większych zniszczeń.

Łukasz Maziewski, dziennikarz o2

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić