Gorąco na granicy Tajlandii i Kambodży. Padły twarde deklaracje
Na granicy Tajlandii i Kambodży znów doszło do walk. Obie strony mówią o nowych ofiarach i zapowiadają działania odwetowe.
Najważniejsze informacje
- Tajlandia potwierdziła śmierć kolejnych dwóch żołnierzy; łącznie zginęło trzech wojskowych.
- Władze Kambodży informują o siedmiu zabitych cywilach i 20 rannych.
- Politycy w Bangkoku i Phnom Penh zapowiadają kontynuację operacji i odwet.
Narasta napięcie na granicy Tajlandii i Kambodży. Po krótkim okresie względnego spokoju znów doszło do wymiany ognia. "Zginęło łącznie trzech żołnierzy - jeden 8 grudnia, a dwóch 9 grudnia" – przekazały w komunikacie siły zbrojne Tajlandii, cytowane przez Polską Agencję Prasową.
Rząd w Bangkoku podkreśla, że priorytetem jest bezpieczeństwo mieszkańców przygranicznych terenów. W poniedziałek premier tego kraju Anutin Charnvirakul oświadczył w wystąpieniu telewizyjnym, że operacje wojskowe będą kontynuowane, jeśli będzie to konieczne, aby chronić kraj i jego mieszkańców.
Angkor Wat - największy skarb Kambodży
We wtorek władze Kambodży przekazały, że zginęło 7cywilów, a 20 zostało rannych. Władze nie doprecyzowały, czy liczba ta obejmuje cztery osoby, o których mówiono dzień wcześniej, czy też jest to nowy bilans. Niejasność co do zakresu strat nie zmienia faktu, że skala przemocy rośnie, a ostrzał dotyka terenów zamieszkanych. To budzi obawy o dalszy wzrost liczby poszkodowanych po obu stronach granicy.
Twarde stanowiska władz w Bangkoku i Phnom Penh
Premier Tajlandii Anutin Charnvirakul stwierdził w poniedziałkowym wystąpieniu telewizyjnym, że operacje wojskowe będą kontynuowane, jeśli będzie to konieczne dla ochrony państwa i ludności. Z kolei przewodniczący Senatu Kambodży Hun Sen, uważany za realnego lidera, napisał we wtorek, że jego kraj powstrzymywał się dzień wcześniej od odpowiedzi na te działania, lecz teraz musi podjąć działania odwetowe.
Kambodża chce pokoju, ale Kambodża jest zmuszona do walki, aby bronić swojego terytorium - przekazał na platformach społecznościowych.
Rozejm nie zatrzymał eskalacji
Starcia wybuchły półtora miesiąca po uzgodnieniu zawieszenia broni, które według przekazu zawarto 26 października, po pięciu dniach walk w lipcu. Porozumienie miało uspokoić sytuację po lipcowych walkach, w których zginęły co najmniej 43 osoby, a ok. 300 tys. ludzi musiało opuścić domy. Dzisiejsze komunikaty pokazują jednak, że rozejm nie zahamował przemocy i linia graniczna pozostaje punktem zapalnym.
W kolejnych dniach kluczowe będą decyzje władz obu państw dotyczące skali odpowiedzi i ewentualnych rozmów. Na razie oficjalne przekazy z Bangkoku i Phnom Penh mówią o gotowości do kontynuowania działań. To może oznaczać dalsze ryzyko dla cywilów i żołnierzy oraz utrzymanie napięcia na całym pograniczu.
Źródło: PAP