Latarnia runęła na kobietę. Miasto nie chce wypłacić odszkodowania
W Nowym Targu latarnia przewróciła się i spadła na przechodzącą kobietę. Choć jej prawniczka złożyła wniosek o ugodę i zwrot kosztów leczenia, miasto nie zgodziło się na takie rozwiązanie sprawy. Być może sprawa znajdzie swój finał w przyszłym tygodniu.
W samym sercu Nowego Targu doszło do groźnego wypadku. Na deptaku, latarnia uliczna nagle przewróciła się, uderzając przechodzącą kobietę. Poszkodowana kobieta doznała poważnych obrażeń. Według relacji służb, jej stan był poważny, ale stabilny, miała rozległe siniaki.
Nagrał go i wysłał na policję. Teraz każdy zobaczy, co zrobił kierowca
Nagle poczułam, że coś mi się zwaliło na głowę. Przewróciłam się, gdy chwyciłam za głowę, ta cała była we krwi. Dobrze, że lekarze z przychodni obok przybiegli szybko i mnie ratowali. Śni mi się to po nocach. To był cud, ktoś czuwa nade mną - wspomina pani Krystyna w rozmowie z podhale24.pl.
Burmistrz Nowego Targu oficjalnie przeprosił poszkodowaną. Pani Krystyna otrzymała piękny bukiet kwiatów i kosz upominkowy. Jej prawniczka zaproponowała ugodę, by ominąć proces związany z zgłoszeniem do ubezpieczyciela.
- Mijają trzy miesiące od spotkania, nie ma wydanej żadnej decyzji, ubezpieczyciel napisał ostatnio, że oczekuje jeszcze na dokumenty od strony miasta i tak na dziś sprawa wygląda. Wszyscy umywają ręce - mówi prawniczka poszkodowanej kobiety w rozmowie z podhale24.pl.
Wiadomo, że kwota odszkodowania od miasta mogłaby wynieść kilkanaście tysięcy złotych za zwrot kosztów leczenia i zadośćuczynienie za doznany uszczerbek na zdrowiu. Ubezpieczyciel prowadzący sprawę pieniądze zwróciłby miastu. Burmistrz Nowego Targu twierdzi, że sprawa zmierza do końca, a wniosek prawniczki poszkodowanej wpłynął trzy miesiące temu.
- My go przekazaliśmy do naszego ubezpieczyciela. Zmierza to, do ugodowego załatwienia sprawy. Jak nie dostaniemy ugody do końca tego tygodnia, to nasz prawnik w poniedziałek siądzie do porozumienia, bo nie można tego przeciągać - mówi burmistrz Grzegorz Watycha w rozmowie z lokalnym portalem.
Postępowanie karne prowadzi w tej sprawie policja. Chodzi o art. o narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.