Lekarze odsyłali ich z kwitkiem. Guz w jelicie chłopca miał 15-centymetrów

50

Przez pewien czas synek państwa Leszczyńskich zmagał się z nawracającymi bólami brzucha i silnymi wymiotami. Z tych powodów regularnie trafiał do szpitala. Za każdym razem lekarze twierdzili, że jest to "wirus nieznanego pochodzenia". Po czasie okazało się, że w brzuchu Marcela był 15-centymetrowy guz. Teraz chłopiec żywiony jest pozajelitowo, a szpital, który odmawiał pomocy, nie widzi swojej winy.

Lekarze odsyłali ich z kwitkiem. Guz w jelicie chłopca miał 15-centymetrów
Lekarze odsyłali ich z kwitkiem. Guz w jelicie chłopca miał 15-centymetrów (zdjęcie ilustracyjne) (Pixabay)

W małej miejscowości Zusno niedaleko Suwałk miesza pani Anna i pan Szymon Leszczyńscy. Para od pięciu lat jest małżeństwem i doczekała się dwójki dzieci: pięcioletniego Marcela i trzyletniej Irenki.

Oboje urodzili się zdrowi. Jednak od kilkunastu miesięcy chłopczyk walczy o zdrowie i życie.

Z informacji przekazanych przez "Interwencję" wynika, że syn państwa Leszczyńskich pierwszy raz do szpitala trafił, kiedy miał zaledwie kilka miesięcy. Przyczyną był ból brzucha. Niestety, ale problemy z nawracającymi bólami i silnymi wymiotami powtarzały się.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Pożar autobusu w Warszawie. Zapalił się w trakcie kursu
Zawsze był wirus nieznanego pochodzenia wpisywany w karty szpitalne - powiedziała pani Anna w materiale "Interwencji".

Bóle brzucha nie ustępowały

Punkt kulminacyjny przyszedł w kwietniu ubiegłego roku. Wówczas Marcel ponownie poczuł się bardzo źle. I po raz kolejny trafił do suwalskiego szpitala. Jednak ponownie szybko został z niego wypisany do domu.

Boże, jak on się turlał, jak on krzyczał z bólu, nie mogłem patrzeć. W czwartek go przywieźli ze szpitala jako zdrowe dziecko. Lekarze powiedzieli, że nic mu nie jest - powiedział pan Marian, dziadek Marcela.

Jak relacjonuje telewizja, po powrocie do domu bóle brzucha wciąż nie ustępowały. W związku z tym zaniepokojeni rodzice wezwali karetkę pogotowia. Żeby tego wszystkiego było mało, odmówiono pomocy rodzicom.

Od razu mu zmierzyłem temperaturę, zadzwoniłem po pogotowie, a pan mówi, że zły termometr - opowiada pan Szymon.
34 stopnie. Ja po zwierzątkach wiem, że to jest koniec, że śmierć nadchodzi. "Zmieńcie termometr" - jakbyśmy tu jakąś patologią byli. Pogotowie nie przyszło, a to helikopter powinien być i zawieźć go do Białegostoku - twierdzi dziadek chłopca.

Ostatecznie chłopiec trafił do szpitala. Następnie zdecydowano o przetransportowaniu go do oddalonego o trzy godziny jazdy szpitala w Białymstoku.

Z przekazanych informacji wynika, chłopiec w Białymstoku natychmiast przeszedł operację. Lekarze walczyli już o życie chłopca.

To była na jelicie cienkim torbiel 15-centymetrowa. Ogromny guz był. Mówili, że do tej pory niczego takiego nie widzieli - mówiła matka chłopca.

Marcel przeszedł trzy operacje. "Dziś żywiony jest pozajelitowo specjalną pompą, kilkanaście godzin dziennie. Worki z pokarmem dowożone są z Centrum Zdrowia Dziecka. Ale to nie koniec leczenia, bo stan zdrowia wciąż nie jest dobry" - informuje "Interwencja".

Szpital nie widzi swojej winy. Sprawa trafi do sądu

W związku zaistniałą sytuacją rodzice chłopca wraz z kancelarią odszkodowawczą próbowali porozumieć się ze szpitalem w sprawie zadośćuczynienia i renty dla Marcela. Niemniej jednak instytucja lecznicza nie widzi swojej winy.

Adwokat napisał do szpitala o wyjaśnienie w tej sprawie, to odpisali, że to nie jest ich wina, tylko wina rodziców, rodzice zaniedbali dziecko - mówi ojciec Marcela.

Państwo Leszczyńscy postanowili walczyć w sądzie.

"Interwencja" skontaktowała się także ze szpitalem. "Mając na uwadze ochronę danych wrażliwych, do których należą informacje związane z diagnostyka i leczeniem pacjentów, a także obowiązkiem ustawowym zachowania tajemnicy lekarskiej, Szpital Wojewódzki w Suwałkach informuje, iż nie będzie udzielał informacji związanej z leczeniem osoby" - czytamy w mailu, który otrzymali.

Czasem rano się budzę i otwieram oczy, wydaje mi się, że wszystko jest jak dawniej, dopóki nie usłyszę pompy - mówi matka chłopca.
Autor: NJA
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić