Lwówek Śląski. Matka przyszła odebrać dziecko ze szkoły. 7-latek zniknął

443

Do niepokojącego zdarzenia doszło w jednej ze szkół w Lwówku Śląskim (woj. dolnośląskie). Po skończonej lekcji nauczycielka wyszła z klasy, nie wyjaśniając dzieciom, że to jeszcze nie koniec zajęć. Dwóch 7-latków uznało, że powinno wrócić do domu.

Lwówek Śląski. Matka przyszła odebrać dziecko ze szkoły. 7-latek zniknął
Nieobecność chłopców nie zaniepokoiła nikogo z personelu szkoły. Ich brak zauważyli dopiero rodzice (zdjęcie ilustracyjne) (Getty Images)

Jak relacjonuje portal Fakt, chłopcy uczęszczają do Szkoły Podstawowej nr 1 w Lwówku Śląskim. 7-latkowie uznali, że skoro nauczycielka wyszła z klasy, dziś nie będą mieć już lekcji i mogą wrócić do domu. Następnie, nie zaczepiani przez nikogo, opuścili placówkę.

Dzieci wyszły ze szkoły. Nauczyciele niczego nie zauważyli

Nikt z członków personelu szkolnego nie zorientował się, że chłopcy opuścili budynek. Wszystko wyszło na jaw po tym, jak matka jednego z 7-latków chciała go odebrać po skończonych zajęciach. Wtedy okazało się, że nikt nie wie, gdzie jest jej syn.

Zaniepokojona matka ustaliła, że brakuje nie tylko jej syna, lecz także innego ucznia z pierwszej klasy. Ostatecznie sama była zmuszona powiadomić o wszystkim funkcjonariuszy policji, zaalarmowano również rodziców drugiego 7-latka.

W szkole wielkie zdziwienie, ale i brak stosownej reakcji – podkreślała matka pierwszoklasisty (Fakt).
Zobacz także: Zobacz też: Powrót do szkoły. Ministerstwo o zmianach w nowym roku

Rodzice zaginionych chłopców przeżyli prawdziwy horror – obawiali się nawet, że dzieci został porwane. Ostatecznie pierwszoklasiści odnaleźli się cali i zdrowi, jednak zanim wrócili do rodziców, przeżyli dużo stresujących sytuacji.

Początkowo dzieci poszły do babci jednego z nich, ale nie zastali jej w domu w Lwówku Śląskim. Sąsiedzi zaopiekowali się znajomym pierwszoklasistą, jednak polecili drugiemu, aby wrócił do domu. Ten, nie wiedząc, jak trafić, błąkał się po mieście, aż w desperacji zaczął zatrzymywać auta.

Jeden z kierowców zaniepokoił się widokiem osamotnionego chłopca. Zgodził się zawieźć pierwszoklasistę do jego domu w Rakowicach Wielkich, jednak na miejscu nie już rodziców – pojechali oni odebrać syna ze szkoły. Ostatecznie 7-latkiem zaopiekowali się znajomi rodziny, którzy powiadomili opiekunów o miejscu jego pobytu.

Czy tak powinna wyglądać opieka szkoły nad dziećmi? (...) Do szkoły może wejść i wyjść każdy, (...) nikt nie pilnuje dzieci, ani nawet nie sprawdza, kto odbiera dziecko, czy dana osoba jest do tego upoważniona – martwią się rodzice chłopców (Fakt).
Autor: EKO
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić