Nagranie z Krymu. Ogromne kolejki po paliwo. "Szczególny przypadek"
Ukraina uderza dronami w rosyjskie rafinerie. Szacuje się, że uszkodzonych zostało około 20 obiektów, co ogranicza zdolności produkcyjne Rosji. Tymczasem sieć obiegło nagranie z Krymu, gdzie wprowadzono ograniczenia na stacjach. - Dostarczenie tam paliw jest logistycznie trudne - przyznaje w rozmowie z o2.pl dr Jakub Bogucki.
W niektórych częściach Rosji trwa kryzys paliwowy. Jest on związany z ukraińskimi atakami dronów na rafinerie na terytorium kraju. Szacuje się, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy Ukraińcy uderzyli na ponad 20 rafinerii i magazynów w Rosji. Skutkiem tego są problemy z rafinacją ropy i dostępnością paliwa na stacjach.
Ukraińskie ataki dronów na rafinerie w Rosji są przede wszystkim uciążliwe dla tamtejszego rynku wewnętrznego. Nie wpływają one na tranzyt ropy do innych państw. Już teraz w rosyjskich mediach pojawiają się doniesienia o kryzysie paliwowym - kolejkach na stacjach, brakach w zaopatrzeniu czy rosnących cenach. Warto podkreślić, że rafinerie nie zostały zniszczone, a jedynie uszkodzone. Wymagają napraw i odbudowy, co ogranicza ich zdolności produkcyjne - analizuje w rozmowie z o2.pl dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z portalu e-petrol.pl.
Są w KGW. Oto co mówią o zaangażowaniu młodzieży
- Sam tranzyt ropy pozostaje jednak niezakłócony. Dla Rosji eksport surowca ma kluczowe znaczenie - kraj jest od niego uzależniony, szczególnie w odniesieniu do rynku chińskiego - dodaje ekspert.
Rosja stara się wprowadzić różne rozwiązania. Sprzedaje paliwo na kartki, wprowadza limity na sprzedaż benzyny. Wprowadzono także zakaz na jej eksport. Zostanie on zresztą rozszerzony o olej napędowy. Problemy Rosji zaczynają się jednak potęgować. Skutki widać m.in. na Krymie.
W tym tygodniu sieć obiegły nagrania, na których widać, jak mieszkańcy okupowanego półwyspu stoją w autach w ogromnych kolejkach. Kierowcy mogą kupić tam zaledwie 30 litrów paliwa AI-92 oraz AI-95. Dr Bogucki nazywa Krym "szczególnym przypadkiem".
Dostarczenie tam paliw jest logistycznie trudne - transport odbywa się wyłącznie drogą morską lub przez Most Krymski, a oba szlaki mogą stać się łatwym celem dla ukraińskich dronów - zauważa ekspert.
Ataki Ukrainy w Rosji. Problemu w Europie nie widać
Co istotne, problemów związanych z przeróbką rosyjskiej ropy nie widać w Europie. Wszystko dlatego, że kontynent uniezależnił się od dostaw ze wschodu. Nadal ropę z Rosji kupują co prawda Węgry i Słowacja, ale tam nie widać większych zmian w cenach.
Rynek naftowy działa niczym system naczyń połączonych. Zakłócenia w produkcji lub transporcie w jednym miejscu niemal natychmiast wpływają na sytuację globalną. Obecnie jednak nie obserwujemy poważniejszych reperkusji. Realne ryzyko wzrostu cen ropy pojawiło się kilka miesięcy temu podczas konfliktu izraelsko-irańskiego, gdy istniała groźba zablokowania Cieśniny Ormuz. Jej zamknięcie uniemożliwiłoby przepływ tankowców z ropą z krajów Zatoki Perskiej, co faktycznie wpłynęłoby na poziom cen oraz podaż surowca na rynku. W porównaniu z tym zagrożeniem ropa rosyjska nie odgrywa aż tak istotnej roli - wskazuje dr Bogucki.
Jak dodaje, Moskwa musi się zmagać z jeszcze jednym problemem. Są bowiem informacje, że popyt ze strony Chin na rosyjski surowiec może się zmniejszyć.
- Pojawiają się doniesienia, że nie potrzebują one (Chiny - przyp,) już tak dużych ilości rosyjskiego surowca. Powstaje więc pytanie, co zrobić z nadwyżkami, na które brakuje chętnych - mówi nasz rozmówca.
Kryzys w Rosji a Polska
Polacy nie muszą się niepokoić faktem, że rafinerie w Rosji są celem ataku. Głównym dostawcą ropy do naszego kraju jest Arabia Saudyjska, w dalszej kolejności Norwegia, Stany Zjednoczone oraz inne państwa Azji i Afryki (m.in. Nigeria).
Polska jest w tej kwestii bezpieczna - uniezależniła się od kierunku rosyjskiego i zdywersyfikowała źródła dostaw. Bezpośrednio nie jesteśmy więc zagrożeni wzrostem cen ropy w związku z atakami dronów na terytorium Rosji. Nie da się jednak uniknąć pośrednich konsekwencji, wynikających z globalnych wahań i perturbacji, które dotyczą wszystkich uczestników rynku - wskazuje dr Bogucki.
Komisja Europejska dąży do tego, aby całkowicie wyeliminować rosyjską ropę z rynku. Zapowiedziała wprowadzenie ceł na import rosyjskiej ropy naftowej do krajów Wspólnoty. Węgry i Słowacja, której stacje są uzależnione od węgierskiego koncernu MOL, będą musiały poszukać nowych źródeł ropy, choć przełamanie polityki Budapesztu w tym zakresie może być trudne.
"Rzeczpospolita" donosi, że Słowacja może korzystać z infrastruktury w Czechach. Prorosyjska polityka Węgier doprowadziła jednak do sytuacji, w której nie ma żadnej alternatywy. O ile dostawy rosyjskiej ropy w całej UE spadły z 26 proc. w 2022 roku do zaledwie 3 proc., to na Węgrzech wprost przeciwnie - udział importu ropy z Rosji wzrósł z 61 do 86 proc. Dlatego Budapeszt protestował, gdy w sierpniu Ukraina dokonała ataku na rurociąg "Przyjaźń", który dostarcza ropę na Węgry. Doszło wówczas do czasowego wstrzymania dostaw.
Rafał Strzelec, dziennikarz o2.pl