Nowe informacje ws. Sebastiana M. "Nie powinien uczestniczyć w ruchu"
Sebastian M., podejrzany o spowodowanie w 2023 r. wypadku na autostradzie A1, miał mocno zmodyfikowane BMW. Zmienił je w taki sposób, by osiągało prędkości powyżej 300 km/h. "Fakt" opisuje, co zawarto w akcie oskarżenia wobec mężczyzny. "Podejrzanemu zależało na osiągach właściwych samochodom wyścigowym" – stwierdził prokurator Aleksander Duda.
Niedawno katowicki sąd przedłużył do 24 sierpnia areszt tymczasowy wobec Sebastiana M., podejrzanego o spowodowanie wypadku, w którym zginęła trzyosobowa rodzina. Mężczyzna został sprowadzony do Polski pod koniec maja. Wcześniej przebywał w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie uciekł po wypadku.
"Fakt" sprawdził, jakie informacje zawarto w akcie oskarżenia wobec Sebastiana M. Śledczy podkreślają, że mężczyzna od dawna przejawiał skłonności do szybkiej jazdy. W przeszłości zatrzymano mu już prawo jazdy. M. zmodyfikował swoje bmw w taki sposób, by osiągało prędkości powyżej 300 km/h.
Czym właściwie jest wolność słowa? Czy potrzebne nam są regulacje?
Podejrzanemu zależało na osiągach właściwych samochodom wyścigowym – stwierdził prokurator Aleksander Duda z katowickiej Prokuratury Okręgowej, którego słowa przytacza "Fakt".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
BMW B7 Alpina - samochód, którego wartość sięga miliona złotych, został wzięty w leasing przez M. we wrześniu 2020 r. Umowa była zawarta na spółkę ojca mężczyzny, lecz to 34-latek korzystał z auta.
Biegli ustalili, że M. zlecił dokonanie zmian, które pozwoliły na zniesienie fabrycznego ogranicznika prędkości. Dodatkowo zamontował w aucie niedozwolony antyradar. Te ingerencje umożliwiły kierowcy rozwijanie ekstremalnych prędkości.
Jak wskazuje "Fakt", w śledztwie ustalono, że zmodyfikowany w ten sposób samochód nie był objęty homologacją producenta. "Nie powinien uczestniczyć w ruchu, ponieważ stwarzał realne zagrożenie dla bezpieczeństwa" - podkreślono w akcie oskarżenia. Modyfikacja układu sterowania silnikiem przyczyniła się do tragedii, o której usłyszała cała Polska.
Czytaj także: Proces Sebastiana M. Podano datę pierwszej rozprawy
"Skrajne przekroczenie prędkości"
W dniu wypadku samochód, który miał być prowadzony przez Sebastiana M., poruszał się lewym pasem z prędkością przekraczającą 300 km/h. Kierowca stracił kontrolę nad pojazdem, co doprowadziło do zderzenia z kią, którą podróżowała trzyosobowa rodzina z Myszkowa, wracająca z wakacji. Patryk, Martyna oraz ich 5-letni syn Oliwier, zginęli w płonącym samochodzie.
"Ingerencja w silnik pozwoliła na rozwinięcie tym pojazdem tuż przed wypadkiem prędkości w granicach 315-329 km na godz." - wskazuje "Fakt". Tymczasem opony w aucie dostosowane były do maksymalnie 300 km na godz. Prokuratura określiła jazdę M., na kilkadziesiąt minut przed wypadkiem, jako "skrajne przekroczenie prędkości".
Świadkowie zeznali, że M. po wypadku zachowywał się obojętnie. Nie próbował pomóc ofiarom. Wysiadł z samochodu, założył kamizelkę odblaskową i zaczął dzwonić do ojca.
Los pokrzywdzonych podróżujących samochodem Kia był podejrzanemu obojętny. Mimo że widział płonący samochód, nie ruszył się z miejsca, w którym na autostradzie zatrzymał się jego pojazd. W żaden sposób nie starał się pomóc ludziom usiłującym wydostać pasażerów samochodu (…). Po wyjściu z wraku (…) podejrzany ubrał się w kamizelkę odblaskową, przeszedł za bariery energochłonne i oczekiwał na dalszy bieg zdarzeń, koncentrując się głównie na wykonywaniu połączeń telefonicznych do swojego ojca (…). Świadek G. B. odnotował, że podejrzany zachowywał się tak, jakby »wjechał w kosz na śmieci«" - podkreślono w cyt. przez Onet fragmencie aktu oskarżenia.
Następnego dnia M. zdalnie zmienił ustawienia fabryczne w telefonie komórkowym, w taki sposób, by nie można było odczytać zapisanych w nim danych.
Czytaj także: Tam robił zakupy Sebastian M. Żył jak król w Dubaju
Ucieczka do Dubaju
Po wypadku M. uciekł do Dubaju, gdzie przebywał przez wiele miesięcy. Został zatrzymany i ekstradowany do Polski dopiero w maju 2025 r. Niedawno mężczyzna przerwał milczenie i próbował zrzucić winę na zmarłego kierowcę kii - twierdził, że ten zajechał mu drogę.
Ustalenia Prokuratury Okręgowej w Katowicach, w tym relacje świadków są jednak inne. Według zgromadzonego materiału dowodowego, to M. i jego brawura doprowadziły do zderzenia.
Proces Sebastiana M. rozpocznie się 9 września 2025 r. w Piotrkowie Trybunalskim. Grozi mu od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia (prokuratura zakwalifikowała jego czyn jako występek, co może skutkować łagodniejszym wyrokiem).
Źródło: Fakt.pl, Onet, o2.pl