Patostreamerzy znęcali się nad kobietami. "To miało być show"
W Bytomiu ruszył proces dwóch patostreamerów oskarżonych o znęcanie się nad młodymi kobietami podczas transmisji internetowych. Bartłomiej K., pseudonim "Tucznik", nie przyszedł na rozprawę. Z kolei Marcin F., znany jako "Kawiaq", nie przyznaje się do zarzutów i nie chce składać wyjaśnień. Sędzia odczytała jednak fragmenty jego wcześniejszych zeznań. Są szokujące.
Proces patostreamerów z Bytomia, Marcina F. i Bartłomieja K., rozpoczął się 23 maja. Obaj mężczyźni są oskarżeni o znęcanie się nad młodymi kobietami podczas transmisji internetowych. Odpowiedzą również m.in. za rozpowszechnianie nagiego wizerunku i spowodowanie uszczerbku na zdrowiu.
Bartłomiej K., pseudonim "Tucznik", nie pojawił się na rozprawie, tłumacząc się chorobą. Tylko Marcin F., znany jako "Kawiaq", pojawił się w sądzie. Obrońca 19-latka poinformował, że prowadzone są rozmowy z prokuratorem na temat dobrowolnego poddania się karze. Jednocześnie patostreamer nie przyznaje się do winy i nie chce składać wyjaśnień.
Z relacji "Faktu" wynika, że mężczyzna nie wyraził skruchy. — Nie będę odpowiadał na pytania sądu, prokuratora, i obrońców. Nie ma sensu — oznajmił "Kawiaq".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ksiądz zszokował wiernych. Powiedział to w ciszy wyborczej
"To miało być show"
Podczas rozprawy sędzia odczytała fragmenty wcześniejszych zeznań Marcina F. Są bulwersujące. Wszystko zaczęło się od zaproszenia młodej dziewczyny na transmisję na żywo.
To miało być show, to się robi pod publikę — zeznał Marcin F. Fragmenty jego zeznań przytacza "Fakt".
W wynajętym mieszkaniu w Bytomiu, młodzi mężczyźni przygotowali internetowy "spektakl", który szokował przemocą. Relacje z 2023 r. śledziło kilkadziesiąt tysięcy internautów.
Daliśmy jej proszek do prania, przygotowaliśmy kreski. Myśleliśmy, że się zorientuje, że to blef. Nie wiedzieliśmy, że jest chora, potem piliśmy alkohol z miski, ja z kieliszka, graliśmy w butelkę, a całość była transmitowana w internecie — relacjonował patostreamer.
Transmisja trwała nawet wtedy, gdy dziewczyna zaczęła wymiotować i prosiła ich o pomoc. W pewnym momencie, jak relacjonuje "Fakt", kobieta leżała w przedpokoju, a patostreamerzy mieli wzywać pogotowie. Mimo to kontynuowali transmisję.
Nagrania, na których zarejestrowano upokarzanie dziewczyny, trafiły do sieci. Mężczyzn wyrzucono z wynajmowanego mieszkania. Wówczas kontynuowali swoje działania w gliwickim hotelu. Zaprosili do niego kolejną ofiarę. Według dziennika, "wylali jej na głowę wódkę, a Bartłomiej K. okładał ją butelką".
Uciekli do Egiptu. Czuli się bezkarni
Patostreamerzy zostawili w hotelu zakrwawioną kobietę i... uciekli do Egiptu, ogłaszając swoją "nietykalność". Czuli się wówczas bezkarni, ale nie trwało to długo. Gdy wrócili do Polski po kilku dniach, zostali aresztowani i oskarżeni o szereg przestępstw.
Podczas śledztwa Marcin F. przyznał, że jego celem było zdobycie popularności. Stwierdził też, że nagrywał filmiki "dla fanu".
Czytaj także: Crawly powrócił. Nagranie niesie się po sieci
Mężczyźni spędzili w areszcie prawie rok. Po wyjściu na wolność obaj mają dozór i zakaz kontaktowania się z ofiarami. Według "Faktu", gdy F. był wzywany na przesłuchania do prokuratury, "kilka razy się popłakał".
Kolejna rozprawa odbędzie się 30 maja. Oskarżonym grozi do ośmiu lat więzienia. Sędzia Marta Jasińska zezwoliła mediom na relacjonowanie procesu, wyłączając jawność podczas przesłuchań pokrzywdzonych kobiet.
Źródło: PAP, Fakt.pl