Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 

"Pełzające zajęcie"? Białoruś boi się przyłączenia do Rosji

W czwartek ma dojść do spotkania między Aleksandrem Łukaszenką i Władimirem Putinem. Oficjalnie rozmowy obu przywódców mają się koncentrować na współpracy obu państw w ramach Związku Białorusi i Rosji oraz na walce z epidemią. Czy możliwa jest jednak większa integracja obu państw, która skończy się ich fizycznym połączeniem? Wydaje się, że nie.

"Pełzające zajęcie"? Białoruś boi się przyłączenia do Rosji
Pod osłoną konfliktu na Ukrainie Rosja czyni kroki ku kontynuacji procesu "połknięcia" Białorusi - mówi w rozmowie z o2.pl Agnieszka Romaszewska, redaktor naczelna telewizji Biełsat. (Getty Images)

Aleksander Łukaszenka jest już w Moskwie. Spotka się z Władimirem Putinem po południu. Wszyscy komentatorzy zadają sobie pytanie, z czym wróci na Białoruś.

Ostatnie wydarzenia wokół obu krajów budzą niepokój. Szczególnie że kilka dni temu strona rosyjska informowała o zatrzymaniu dwóch białoruskich opozycjonistów, którzy w moskiewskiej restauracji mieli omawiać plan zamachu na prezydenta Białorusi.

Białorusini obawiają się, że Rosja może przeć do wcielenia Białorusi do swojego terytorium. Czy ta obawa jest zasadna? Można mieć co do tego wątpliwości. Ale oba kraje mogą pogłębić współpracę.

Zobacz także: Białoruś oskarża Polskę. Stanowcza reakcja wiceszefa MON Marcina Ociepy

Zajmujący się Białorusią analitycy z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Ośrodka Studiów Wschodnich wielokrotnie wskazywali w publikacjach, że trwa integracja wojskowa państw. Dobrym tego przejawem jest np. plan stworzenia kilku ośrodków wspólnego szkolenia obu armii. Jeden ma powstać na Grodzieńszczyźnie, niedaleko granic Polski. Pojawiają się także nieoficjalne na razie głosy, że efektem obecnej wizyty będzie np. utworzenia stałej rosyjskiej bazy wojskowej na Białorusi.

Myślę, że Łukaszenka wróci z ustaleniami co do przyszłości integracji białorusko-rosyjskiej. Pod osłoną konfliktu na Ukrainie Rosja czyni kroki ku kontynuacji procesu "połknięcia" Białorusi - mówi w rozmowie z o2.pl Agnieszka Romaszewska, redaktor naczelna telewizji Biełsat.

"On nie chce oddać władzy"

Dziennikarka od wielu lat zajmująca się tematem Białorusi przekonuje, że Putin nie przepada za Łukaszenką. W jej ocenie, w Moskwie będą się toczyć targi o osobistą pozycję prezydenta Białorusi. - On bardzo nie chce oddać władzy. Oddałby ją tylko w przypadku realnego zagrożenia majątku i życia. A realną możliwość po temu ma tylko Putin, a nie panowie, którzy próbowali przygotować "pucz" w Moskwie - dodaje Romaszewska.

Innymi słowy, będzie trwało postępujące, miękkie uzależnianie Białorusi od Rosji, które można by nazwać "pełzającym przyłączeniem".

Putin traci cierpliwość

Według Romaszewskiej Łukaszenka zawsze był człowiekiem Moskwy i każda próba "odwilży" na Białorusi spełzała ostatecznie na niczym, bo niczym innym skończyć się nie mogła. Prezydent Rosji tolerował swojego białoruskiego odpowiednika, ale to może zmierzać ku końcowi.

Główną taktyką Łukaszenki jest przewlekanie wszystkiego. A cierpliwość Putina zdaje się kończyć. Białoruś jest bardzo niewydolna ekonomicznie. Rosja wolałaby "trzymać Białoruś na swoim", mniej wspierać Łukaszenkę - mówi dziennikarka.

Z tego względu, jak przekonuje, Rosjanie nie porwą się na fizyczne połączenie obu krajów. Natomiast opłacalny może być powrót Białorusi do strefy wpływów Rosji z czasów ZSRR. W tym sensie, jak przekonuje Agnieszka Romaszewska, Białoruś jest dla putinowskiej Rosji klockiem niezbędnym w układance. Bo celem Putina jest jej zdaniem odbudowa imperium rosyjskiego sprzed 1989 r.

Bez gwałtownych ruchów

Najbardziej prawdopodobny wydaje się więc scenariusz dalszego uzależniania Białorusi od jej wschodniego sąsiada: ekonomicznego i energetycznego. Wydaje się, że idei połączenia nie poparłaby duża część białoruskiego społeczeństwa.

Nie jest ono jednorodnym monolitem i z pewnością nie przyglądałoby się bezczynnie wasalizacji ich państwa. Szczególnie po brutalnym tłumieniu przez siły bezpieczeństwa protestów, jakie przetoczyły się przez Białoruś po ubiegłorocznych wyborach prezydenckich, jawnie przez Łukaszenkę sfałszowanych. Otwarte pozostaje również pytanie, jak zachowałaby się w przypadku radykalnych ruchów prezydenta armia i pewna część KGB.

Jak mówi nasza rozmówczyni, raczej nie należy się spodziewać gwałtownych ruchów i działań zagrażających istnieniu białoruskiej państwowości, czyli np. interwencji wojskowej Rosji. Groźne miny i zawadiackie gesty Łukaszenki, np. pod adresem Polski, pozostaną wyłącznie na użytek wewnętrzny.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić