aktualizacja 

Podkarpacie. Uchylił szybę, by zapalić. Uratował kobiecie życie

108

Nie tak miał skończyć się ten dzień. Pani Ewa wieczorem wybrała się na krótki spacer z psem po wsi Hermanowa na Podkarpaciu. W pewnym mocnice straciła grunt pod nogami i utknęła w śmiertelnej pułapce na wiele minut.

Podkarpacie. Uchylił szybę, by zapalić. Uratował kobiecie życie
Pani Ewa przeżyła chwile grozy na spacerze. Bała się, że umrze (Pexels, Jade Horon,)

Hermanowa, niewielka miejscowość niedaleko Rzeszowa, stała się areną dramatycznych wydarzeń dla pani Ewy.

Kobieta po godzinie 20.00 wyszła na ostatni spacer tego dnia ze swoim kundelkiem, Agrosem. O tej porze w Hermanowej rzadko można kogoś spotkać na drodze. Mało tego teraz panują tam zupełne ciemności z powodu remontu latarni.

Przeszłam na drugą stronę ulicy, gdzie znajduje się kawałek trawnika. Nagle, dosłownie straciłam grunt pod nogami - opowiada w rozmowie z "Faktem".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Tłit - Marek Sawicki

Kobieta początkowo nie wiedziała co się dzieje, dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że wpadła w dziurę. Osuwała się coraz bardziej.

Jakby jakaś tajemna siła postanowiła mnie wyssać w głąb czeluści. A ja ze wszystkich sił próbowałam się utrzymać przy powierzchni - relacjonowała dramatyczne chwile poszkodowana.

Pani Ewa przeżyła chwile grozy. Bała się, że umrze

W rozmowie z gazetą przyznała, że wówczas do głowy przychodziły jej czarne scenariusze, bardzo mocno bała się śmierci. Myślała także o swojej wnuczce, która niedawno przyszła na świat.

Zostałam babcią dopiero dwa tygodnie temu. Zaczęło mi ściskać serce, że już więcej nie zobaczę tego kochanego dzieciątka - wyznała.

"To był prawdziwy cud"

W związku zaistniałą sytuacją spanikowana kobieta zaczęła krzyczeć i wzywać pomocy. Po 40 minutach pomógł jej kierowca przejeżdżającego nieopodal pojazdu, który usłyszał jej wołanie. Stało się tak, gdyż jego pasażer uchylił szyby w drzwiach - palił papierosa.

To był prawdziwy cud, że ten człowiek mnie usłyszał, zatrzymał się i wezwał pomoc - stwierdziła pani Ewa.

Strażacy w błyskawicznym tempie przybyli na miejsce zdarzenia i rozpoczęli akcję ratunkową. Użyli specjalnych pasów, które umożliwiły wydostanie kobiety.

Okazało się, że Pani Ewa wpadła do studzienki kanalizacyjnej o głębokości trzech metrów. Była ona częściowo wypełniona ściekami. Mało tego z dna wystawały metalowe pręty.

Z przekazanych informacji przez "Fakt" wynika, że pani Ewa została na miejscu opatrzona przez lekarzy pogotowia i wróciła do domu. Przez ten czas przy jej boku był piesek Agros.

Cały czas był ze mną. Szczekał, piszczał, biegał wokół w panice, ale nic więcej nie mógł poradzić. Teraz ten mój wierny przyjaciel nie opuszcza mnie na krok - powiedziała pani Ewa.

Źródło: Fakt

Autor: NJA
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić