Jan Manicki
Jan Manicki| 
aktualizacja 

Polski agent do zadań specjalnych. Pomaga ludziom w czasie pandemii

13

Emerytowany taksówkarz z Bytomia od wielu lat pomaga mieszkańcom rodzinnego miasta. W trakcie pandemii koronawirusa robi dla nich zakupy, odbiera leki i zawozi potrzebujących do lekarza. Poznajcie polskiego agenta 007! To nasza #DziennaDawkaDobregoNewsa!

Polski agent do zadań specjalnych. Pomaga ludziom w czasie pandemii
Emerytowany taksówkarz z Bytomia od lat pomaga mieszkańcom (Twitter, Facebook)

Kazimierza Mroza zazwyczaj można spotkać na postoju przy ul. Kochanowskiego. Jeździ taksówką marki daewoo tico. Znany jest jako agent do zadań specjalnych, a numer boczny jego pojazdu to 007.

Bytomski agent 007. Woził za darmo górników, bandytom groził pistoletem

Historię niezwykłego mężczyzny opisał Dziennik Zachodni. Kazimierz Mróz zaczął jeździć taksówką w 1979 roku, w wieku 31 lat. Od tego czasu, nagromadziło się u niego mnóstwo wspomnień, w szczególności z lat 80.

Wracałem do domu o trzeciej lub czwartej nad ranem. Rzucałem na podłogę reklamówkę gotówki i mówiłem: "Mamo, spójrz, ile tego jest!". Obok każdego zakładu była budka z piwem. Górnicy wychodzili z szychty, szli się napić, a my odwoziliśmy ich do domów. W Barbórkę woziliśmy za darmo – opowieda reporterowi Dziennika Zachodniego Partykowi Osadnikowi.

Jak opowiada taksówkarz, po transformacji ustrojowej dorobił się nawet mercedesa s-klasy, którego zazdrościło mu go pół miasta. Twierdzi, podwiózł nim do kościoła około 70 młodych par. Nie brakowało również wielu przygód.

Jedziemy z klientem do Warszawy, straszny korek. Nagle pojawiły się koguty w lusterkach, jadą same limuzyny, jakaś rządowa kolumna. Mijają nas, a on do mnie: "Dawaj za nimi!". Pojechałem, nikt nas nie zatrzymał, bo wszyscy myśleli, że jedziemy razem z nimi – wspomina na łamach Dziennika Zachodniego.

Trzykrotnie próbowano go okraść w pracy. Kazimierz Mróz najbardziej pamięta historię, gdy jeden z pasażerów zaczął grozić mu nożem. Taksówkarz odpowiedział pistoletem gazowym, który nosił w wewnętrznej kieszeni kurtki, na co obaj pasażerowie uciekli.

Zdjąłem z dachu napis "TAXI" i pojechałem do domu, cały trząsłem się ze strachu. Po drodze zauważyłem jednego bandytów. Zatrzymałem się, wyjąłem broń i krzyknąłem: "Ręce do góry!". Razem z innym kierowcą doprowadziliśmy delikwenta na komisariat – opowiada, cytowany przez Dziennik Zachodni.

Przeszedł na emeryturę. Nie zrezygnował jednak z pomagania

Dwanaście lat temu Kazimierz Mróz oficjalnie przeszedł na emeryturę. Nie zrezygnował jednak z taksówki i pomagania innym. Przesiadł się do mniejszego i tańszego w utrzymaniu daewoo tico.

Przez czterdzieści lat pracy nazbierało mu się wielu starych klientów. Pomaga im w dobie pandemii koronawirusa. Robi zakupy, odbiera leki, zawozi do lekarzy.

To szczególnie ważne, kiedy mamy COVID. Pomagam jak mogę, bo ludziom trzeba pomagać. Cieszę się, że ciągle mogę się komuś przydać w tym mieście. Kocham Bytom, wiele tutaj przeżyłem, spędziłem całe moje życie i nie zamieniłbym go na żadne inne – dodaje.

Obejrzyj także: Pomógł protestującemu w ucieczce. Internet gratuluje temu białoruskiemu taksówkarzowi

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić