Wysadzili tamę, a teraz nie pozwalają się ewakuować. "Kradną łodzie"

Rosyjscy żołnierze na okupowanych częściach obwodu chersońskiego zajmuje się grabieżą - mówi mer miasta Oleszki Jewhen Ryszczuk. Rosjanie zabierają transport i kradną łodzie, którymi mogliby ewakuować się mieszkańcy zalanych terenów i okradają domy tych, którym udało się uciec.

Wysadzili tamę, a teraz nie pozwalają się ewakuować. "Kradną łodzie"
Ewakuacja w Chersoniu (PAP EPA)

Ryzczuk w rozmowie z agencją Ukrinform przekazał, że są również przypadki kiedy rosyjscy wojskowi kradli łodzie wolontariuszy i używali ich do grabieży - zabierali rzeczy okolicznych mieszkańców z niezalanych górnych pięter budynków mieszkalnych.

Rosjanie udają, że pomagają

Również według jego informacji wielu rosyjskich żołnierzy kradli samochody miejscowych w okupowanej wsi Pidstepne. Powiedział jednak, że sytuacja z powodzią po wysadzeniu tamy się poprawia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Świst kul i eksplozje w Rosji. Mieszkańcy zachodnich regionów rzucili się do ucieczki

Mer Oleszek dodał też, że w regionie okupowanym przez Rosjan praktycznie nie ma zasięgu i nie można się z nikim skontaktować. Zauważył też, że na kilku łodziach Rosjanie dopiero teraz rozpoczęli usuwanie ludzi z dachów. Jego zdaniem, zasada wroga jest następująca: najpierw stworzyć fatalne warunki, a potem trochę pomóc, żeby mogli za to podziękować.

9 ofiar śmiertelnych

Studnie w regionie są puste, albo mają brudną wodę, dlatego miejscowi muszą szukać głębszych studni na suchych terenach. Na portalach społecznościowych zgłaszane są przypadki zatruć ludzi.

W tej chwili władze miasta wiedzą o 9 ofiarach śmiertelnych. Zasugerował, że inne ciała mogły zostać zmiecione przez wodę, a także mogły zginąć w domach.

Nie pozwalają się ewakuować

Wcześniej ukraińska agencja Ukrinform opisywała, że Rosjanie nie pozwalają mieszkańcom okupowanych terenów wyjechać i przeszkadzają wolontariuszom z kontrolowanych przez Ukrainę terytoriów. Zakazują wyjazdu nawet na okupowany Krym, ale udają, że przeprowadzają akcję ratunkową.

Jedna z wolontariuszek powiedziała, że ​​to miejscowa ludność na suchych obszarach faktycznie pomaga ludziom, a nie tzw. władze. - Ludzie organizowali się samodzielnie, przygotowują jedzenie dla tych, którzy są zdejmowani z dachów, którzy stracili wszystko, którzy nie mają ubrań, wody, jedzenia - mówi.

Autor: BA
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić