aktualizacja 

Zauważył jedną rzecz w aucie. Następnego dnia samochodu nie było

63

Złodzieje uciekają się do coraz nowszych sposób na kradzieże samochodów. Ostatnio głośno zrobiło się o kradzieży toyoty rav4, jednak powodem wzmożonego zainteresowania nie był samochód, a sposób, w jaki go skradziono. Właściciel, który jest jednocześnie specjalistą ds. cyberbezpieczeństwa, postanowił zbadać sprawę.

Zauważył jedną rzecz w aucie. Następnego dnia samochodu nie było
Nie tylko Toyota RAV4 może być zagrożona kradzieżą (Materiały prasowe, Ken Tindell, Toyota)

Złodzieje, chcąc ukraść nowe samochody, najczęściej uciekają się do łamania ich cyfrowych zabezpieczeń.

Jednym z najpopularniejszych sposób jest metoda na walizkę. Okazuję się jednak, że przestępcy znaleźli nową możliwość na odjechanie naszym autem.

Przekonał się o tym na własnej skórze Ian Tabor, a cała sytuacja zaczęła się w osobliwy sposób. Pewnego dnia mężczyzna zobaczył bowiem, że w jego toyocie rav4 ktoś zdemontował zderzak i próbował wyrwać reflektor.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Sposób na ochronę przed metodą "na walizkę". Wystarczy folia aluminiowa

Sytuacja powtórzyła się trzy miesiące później. Dwa dni po drugim zdarzeniu okazało się, że całość nie była tylko aktem wandalizmu, a próbą kradzieży, która tym razem okazała się skuteczna.

Po kolejnych kilku dniach w podobnych okolicznościach zniknęła toyota land cruiser sąsiada Tabora. Jako że Ian jest specjalistą od cyberbezpieczeństwa, postanowił dokładnie zbadać sprawę, a z pomocą przyszedł mu jego znajomy dr Ken Tindell, który w przeszłości pracował w Volvo przy magistrali CAN.

Panowie zaczęli własne dochodzenie i zaczęli od sprawdzenia diagnostyki auta przez aplikację MyT. Okazało się, że toyota w trakcie kradzieży sygnalizowała wiele błędów, które były powiązane zarówno z reflektorami, jak i z silnikiem czy przednią kamerą. Całość wyglądała jak ingerencja w magistralę CAN.

Dalsza inwigilacja sprawiła, że panowie natrafili w dark webie na urządzenie do łamania elektronicznych zabezpieczeń w samochodach, które wygląda jak zwykły, niewielki przenośny głośnik.

Taka forma pozwala nie wzbudzać podejrzeń w razie kontroli policji. Co więcej, taki "głośnik" kosztuje tylko 5 tys. dol.

Poszkodowany zdecydował się nawet na zakup wspomnianego urządzenia, by przeprowadzając inżynierię wsteczną rozpracować sposób działania.

Jego znajomy, Ken Tindell, opublikował na temat wyników dochodzenia obszerny raport. W skrócie sposób działania "głośnika" można wyjaśnić w następujący sposób.

Złodzieje podłączają się za jego pomocą do magistrali w jej najsłabszym punkcie. Dzięki temu obchodzą cały system zabezpieczeń, który ma chronić nasz pojazd przed amatorami cudzej własności. "Głośnik" puszcza do systemu informację, że kluczyk znajduje się w pobliżu, co pozwala na otwarcie drzwi i uruchomienie silnika.

W przypadku wspomnianej toyoty najsłabszym punktem były właśnie reflektory, dlatego Tabor w ich okolicach zauważył pierwotnie uszkodzenia. Mężczyzna skontaktował się nawet z japońskim producentem, prezentując im raport oraz proponując pomoc przy załataniu potencjalnej dziury.

Jak widać, właściciele nowych samochodów, mimo starań producentów, często nie mogą spać spokojnie. Dlatego warto zakładać dodatkowe, niefabryczne systemy bezpieczeństwa. Jeśli tak dalej pójdzie, okaże się jeszcze, że do łask wrócą stare dobre blokady na kierownice.

Autor: FB
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić