200 zł za obiad nad morzem? Kucharka wyjaśnia, skąd te ceny
Ryby stają się rarytasem. Ich ceny, zwłaszcza w smażalniach, szybują. To jednak nie tylko kwestia horrendalnych marż narzucanych przez restauratorów, ale również problem ich dostępności.
Rachunek na 200 zł za obiad z rybą w Juracie, czy 100 zł za zestaw w Niechorzu, ceny na Bałtykiem szaleją - pisze portal Finanse WP, który pokazał rachunki przesłane przez zszokowanych czytelników.
Ma "głodową" emeryturę. Tak dorabia. "Żeby na święta coś zarobić"
Skąd takie ceny? Jak tłumaczyła pracownica restauracji, lokal zaopatruje się od niemal czterech dekad u zaufanych dostawców, a to ma przełożenie i na jakość, i na ceny. - Mamy ryby, które trafiają bezpośrednio z kutrów, a nie jeżdżą z jednej hurtowni do drugiej - mówi WP Finanse kucharka.
Pracownicy restauracji przyznają,, że trudno się spodziewać, żeby było taniej. W branży się mówi, że "ceny już są z kosmosu", a wszystko wskazuje, że i tak za chwilę będą już tylko miłym wspomnieniem.
A ile kosztuje ryba u przetwórcy? Za zwykły filet z dorsza to zwykle 35-40 zł - wyjaśnia Jerzy Safader, prezes Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb. To oznacza, że marża narzucana przez restauratora może sięgać i 300 proc.
Problemem jest jednak też to, że ryb jest w Bałtyku coraz mniej. Dochodzi do tego, że łowi się też zagrożone gatunki. - To, że jakieś zakazy połowów są przestrzegane, to w dużej mierze fikcja. Dostawy trafiają do nas z ikrą, a to znaczy, że mnóstwo ryb się po prostu nie urodzi - przekonuje pragnący zachować anonimowość jeden pracowników przetwórni.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie