10-latka płakała na ulicy. "Ta pani zniszczyła jej dzień"
Martynka z Bytomia przeżyła ogromne rozczarowanie. Wszystko dlatego, że po jej pierwszej komunii świętej nie zorganizowano - zgodnie z ustaleniami - uroczystego obiadu w restauracji. - Płakała. Powiedziała, że ta pani zniszczyła jej dzień. Ten najlepszy, który miała spędzić z rodziną - powiedziała w reportażu "Uwagi" pani Magdalena, mama 10-latki.
11 maja miał być radosnym dniem dla dzieci przystępujących do pierwszej komunii w Bytomiu. Niestety, rodziny spotkały się z ogromnym chaosem przed restauracją Imperium. Właścicielka, Justyna Curyło, nie była w stanie przyjąć wszystkich gości.
10-letnia Martynka przeżyła ogromne rozczarowanie, gdy okazało się, że uroczystego obiadu nie będzie. Zamiast tego był fast food.
Do tego dnia moja Martynka przygotowywała się prawie rok. I od roku wszystko mieliśmy zarezerwowane. W zeszłym roku poszłam podpisać umowę. Zapłaciłam tysiąc złotych zaliczki. Miał być rosół, dewolaje, rolady. Do tego deser - lody i ciasto. A skończyło się na jedzeniu pizzy na ulicy - powiedziała w reportażu "Uwagi!" pani Magdalena, mama Martynki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tłumy Polaków na rajskiej wyspie. Nawet sprzedawcy pamiątek uczą się polskiego
Sceny z feralnego dnia kobieta zapamięta na długo. Opisała, co działo się na ulicy - przed lokalem, w którym miało dojść do celebrowania pierwszej komunii Martynki.
Dostałam ataku paniki. Do teraz jak o tym pomyślę, to cała się trzęsę, bo nigdy w życiu nie byłam w takim stanie, nie mogłam złapać oddechu. Martynce też było przykro. Płakała. Powiedziała, że ta pani zniszczyła jej dzień. Ten najlepszy, który miała spędzić z rodziną - dodała matka 10-latki.
"Zostaliśmy po prostu oszukani"
Pani Magdalena weszła do środka, żeby sprawdzić, co się dzieje. Nieco później oznajmiła, że przyjęcie nie dojdzie do skutku, bo czekają już inne rodziny. W lokalu zabrakło miejsc. Restauracja może pomieścić maksymalnie cztery przyjęcia komunijne, a tym razem zjawiło się aż dziewięć rodzin.
Zostaliśmy po prostu oszukani - zaznaczyła pani Katarzyna, siostra Magdaleny.
Właścicielka restauracji stwierdziła w sieci, że zawinili rodzice. Tłumaczyła, że ci, którzy nie weszli do lokalu, podpisali umowy z poprzednią właścicielką i nie kontaktowali się z nią przed dniem komunii. Podobna sytuacja miała miejsce tydzień wcześniej - podkreśla "Uwaga!".
Policja zajmuje się sprawą
Reporterzy TVN próbowali kontaktować się z właścicielką lokalu. Kobieta zapowiedziała wydanie ważnego oświadczenia, jednak później kontakt się urwał. Wiadomo, że sprawą zajmują się służby - policja interweniowała już w dniu zdarzenia.
W reportażu "Uwagi!" przekazano ponadto, że podobne rzeczy działy się w tym miejscu już w zeszłym roku. Wówczas rzekomo miała się tam odbyć zabawa andrzejkowa. Właścicielka pobrała zaliczki, zaś goście nie mogli wejść do restauracji, bo odbywało się tam inne wydarzenie.
Miałam do siebie żal, że nie posłuchałam w tej kwestii ludzi. Moja mama mówiła: "Magda, przecież tam była taka afera. Ty się zastanów, czy chcesz tam zrobić komunię". Powiedziałam jej, że wszystko będzie dobrze. Że mam wszystko dograne i dopięte na ostatni guzik - dodała pani Magdalena.