Atak niedźwiedzia w Bieszczadach. Leśnicy mówią, kto jest winny
56-letni mieszkaniec gminy Lutowiska z licznymi obrażeniami trafił do szpitala. W niedzielne popołudnie w lesie, w miejscowości Hulskie zaatakował go niedźwiedź. Leśnicy z Lutowisk w oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych wskazują, że to aktywiści Inicjatywy Dzikie Karpaty naruszyli spokój zwierzęcia.
Do zdarzenia doszło w niedzielę, 12 listopada ok. godz. 16, w rejonie nieistniejącej wsi Hulskie obok Zatwarnicy w powiecie bieszczadzkim. Dwaj mieszkańcy gminy Lutowiska byli na spacerze. W pewnym momencie się rozdzielili.
Do ataku drapieżnika doszło, gdy 56-latek był sam. Najprawdopodobniej znalazł się zbyt blisko gawry niedźwiedzia - powiedziała komisarz Aleksandra Wołoszyn-Kociuba, rzeczniczka policji w Ustrzykach Dolnych.
Mężczyzna miał liczne rany kąsane i szarpane. Akcja ratunkowa trwała trzy godziny. Ranny trafił do szpitala w Krośnie z poważnymi obrażeniami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
WP News wydanie 25.09, godzina 16:50
Oświadczenie Nadleśnictwa Lutowiska
Za pośrednictwem mediów społecznościowych głos ws. zabrało Nadleśnictwo Lutowiska. We wpisie umieszczonym na Facebooku wskazuje, że zwierzę zaatakowało nieopodal znanej instytucji i monitorowanej gawry, która została zlokalizowana przez leśniczego w styczniu tego roku. Jak podkreśla, wówczas nie stwierdzono bytowania w niej niedźwiedzia.
Od maja, czyli po okresie gawrowania prowadzono w tej okolicy prace hodowlane, wyłączając z nich okolice samej gawry - wyjaśnia Nadleśnictwo w oświadczeniu.
- W sierpniu tego roku otrzymaliśmy pismo od Inicjatywy Dzikie Karpaty i Fundacji Siła Lasu, o konieczności natychmiastowego wstrzymania wszelkich zabiegów gospodarki leśnej w tym wydzieleniu leśnym. Jednocześnie w sierpniu do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie wpłynął wniosek od aktywistów o utworzenie strefy ochronnej wokół miejsca gawrowania niedźwiedzia. Zgodnie z zaleceniami RDOŚ do 31 października zakończono prace w tym wydzieleniu i powieszono fotopułapkę, która miała monitorować okolicę gawry - pisze Nadleśnictwo Lutowiska.
W dalszej części oświadczenia leśnicy z Lutowisk twierdzą, że naruszenie spokoju gawrującego niedźwiedzia było przyczyną ataku.
Jak podkreślają ekolodzy wiedzieli, że trwa procedura tworzenia strefy ochronnej wokół miejsca gawrowania niedźwiedzia. - Skoro sami składali wniosek o utworzenie strefy, winni zachować reguły, jakie wynikają z tej sytuacji - czytamy.
Odpowiedź aktywisty
A tych słów odniósł się Łukasz Synowiecki z Inicjatywy Dzikie Karpaty, który feralnej niedzieli towarzyszył ofierze ataku niedźwiedzia.
Od kilku lat obserwujemy niepokojący wzrost gospodarczej presji na najcenniejsze karpackie lasy. Staramy się to monitorować, a jeśli w grę wchodzi łamanie prawa przez Lasy Państwowe - powstrzymać. Jeden z zaobserwowanych przez nas problemów dotyczy braku właściwej ochrony niedźwiedzia. RDLP Krosno informuje, że na jego terenie żyje 250 niedźwiedzi (naukowcy mówią raczej o 100), ale stref ochronnych utworzonych wokół miejsc gawrowania są zaledwie dwie. Brak ochrony skutkuje problemami - zeszłej jesieni niedźwiedzica zaatakowała leśnika, kilka kilometrów od miejsca ostatniego ataku - pisze.
- W tym roku Nadleśnictwo Lutowiska zdecydowało się na cięcia wokół gawry (prace były prowadzone 60 m od niej) mimo - jak twierdzą na swojej stronie FB - świadomości, że ona tam jest. Nasz ostatni patrol leśny miał na celu sprawdzenie, czy wycinka w wydzieleniu leśnym, w którym znajduje się gawra wciąż się toczy. Niestety, nie dochowaliśmy należytego bezpieczeństwa i stąd atak niedźwiedzia. Bogatsi o to trudne doświadczenie, prosimy jeszcze raz - potraktujmy sprawę ochrony niedźwiedzi na poważnie. Nie wchodźmy im w drogę, twórzmy strefy ochronne w miejscach ich bytowania do których nie będą wchodzić ludzie, w tym ani leśnicy ani aktywiści, edukujmy o zagrożeniu - dodaje.
Czytaj również: GOPR ostrzega. W rejonie Gorca żeruje niedźwiedź
Źródło: Facebook - Nadleśnictwo Lutowiska, Lasy Państwowe, nowiny24.pl, PAP