"Bez chwili zawahania". Uratowali 6-latka. Policjant zabrał głos
Sierż. Dawid Furman oraz st. post. Patrycja Wolny z Komendy Miejskiej Policji w Mikołowie uratowali życie 6-latka, który nocą wyszedł z domu i bawił się na przejeździe kolejowym. - Gdybyśmy byli później, nie wiadomo, jak by się to skończyło - przyznaje w rozmowie z o2.pl sierż. Furman.
Było o krok od tragedii. 26 lipca około 4:30 rano dyżurny policji otrzymał zgłoszenie, że po drodze bez opieki biega małe dziecko.
Gdy policjanci przyjechali na miejsce, ich oczom ukazał się niepokojący widok - 6-letni chłopiec bawił się na przejeździe kolejowym. Para mundurowych szybko wybiegła z radiowozu, by ratować dziecko. W samą porę. Krótko po tym, jak je zabrali, przez przejazd przejechał pociąg Kolei Śląskich. Na szczęście wszystko zakończyło się szczęśliwie. O kulisach tej interwencji w rozmowie z o2.pl opowiada teraz policjant Dawid Furman, biorący udział w akcji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Uratował dziecko z przejazdu kolejowego. Policjant zdradził kulisy akcji dla WP
Mikołów: Dziecko na przejeździe. Nagranie policji obiegło sieć
Rafał Strzelec, dziennikarz o2.pl: Kiedy przyjechali państwo w okolice przejazdu kolejowego, co zobaczyliście?
Sierż. Dawid Furman: Pora była bardzo nietypowa jak na taką interwencję. Kiedy przyjechaliśmy, zastaliśmy dziecko między zamkniętymi rogatkami. Z prawej strony widzieliśmy nadjeżdżający pociąg. Bez chwili zawahania zdjęliśmy chłopca z torów. Całe szczęście udało nam się doprowadzić to dziecko do domu do jego rodziców.
W jakich okolicznościach chłopiec pojawił się w ogóle o 4:30 nad ranem w okolicach przejazdu?
Dziecko wyszło z domu. Wzięło sobie kluczyki od rodziców, otworzyło drzwi i wyszło się pobawić. Ich dom znajdował się bardzo blisko przejazdu kolejowego, na którym sytuacja miała miejsce. Dziecko wskazało nam palcem, gdzie mieszka. Gdy przyszliśmy do jego bliskich, byli zaspani i zdziwieni naszą obecnością.
Z nagrania wynika, że sytuacja była dynamiczna – od razu ruszyliście dziecku na ratunek. Niewiele później przejechał pociąg Kolei Śląskich. Czy rzeczywiście w tej sytuacji o szczęściu bądź nieszczęściu decydowały sekundy?
My już z daleka widzieliśmy zamknięte rogatki. Byliśmy jednak za daleko, aby zauważyć dziecko. Dopiero zauważyliśmy je przy przejeździe. Gdy je zabraliśmy, krótko potem przejechał pociąg. Na szczęście byliśmy już blisko całej sytuacji. Mogliśmy szybko podjąć interwencję. Gdybyśmy byli później, nie wiadomo, jak by się to skończyło.
Jak rodzice dziecka przyjęli informację, że ich dziecko znajdowało się nocą na przejeździe kolejowym?
Rodzice byli w szoku. Nie wiedzieli, co się stało. Dopiero kiedy wytłumaczyliśmy im, na czym polegała interwencja, byli bardzo zdziwieni.
Policjant z Mikołowa nie czuje się bohaterem
Czy kiedykolwiek podejmował Pan w swojej pracy podobną akcję ratunkową?
To pierwsza taka interwencja na przejeździe kolejowym. Natomiast uczestniczyłem już w działaniach polegających na ratowaniu zdrowia i życia podczas pożaru domu jednorodzinnego. W budynku było tylko dziecko. Miało 10 lat. Udało się je uratować. My również wyszliśmy cało z tego zdarzenia.
Czuje się Pan bohaterem?
Myślę, że nie. Na tym polega nasza praca. Tak wygląda służba w policji. Takie zdarzenia, jak to na przejeździe, na pewno motywują nas do działania. Pamiętamy je do końca życia.
Rafał Strzelec, dziennikarz o2.pl