Mówili o nim "polski Fritzl". Zgotował żonie piekło
Nie milkną echa po szokujących doniesieniach na temat tego, co wydarzyło się w dolnośląskich Gaikach. 30-letnia kobieta przez kilka lat miała być więziona, bita i gwałcona przez 35-letniego Mateusza J. Podobna tragedia rozegrała się kilka lat temu w niewielkiej kaszubskiej wiosce. Mariusza Sz. - mężczyznę, który zgotował piekło własnej żonie, okrzyknięto "polskim Fritzlem".
To, co wydarzyło się w Gaikach na Dolnym Śląsku, wstrząsnęło opinią publiczną. 35-letni Mateusz J. od kilku lat miał przetrzymywać 30-letnią kobietę w urągających ludzkiej godności warunkach, w niewielkim pomieszczeniu gospodarczym. Kobieta miała być bita, gwałcona i głodzona.
Choć dramat więzionej kobiety rozgrywał się w małej wsi, nikt niczego nie widział, nikt niczego nie słyszał - ani sąsiedzi rodziny, ani rodzice Mateusza J., którzy utrzymywali 35-letniego syna.
"Fakt" przypomina, że kilka lat temu na jaw wyszła podobna historia, która mogłaby zainspirować niejednego twórcę filmów grozy. Dramat rozegrał się w małej wsi w woj. pomorskim. Mariusz Sz. - niepozorny, wątły, łysiejący mężczyzna - przez niemal dwa lata przetrzymywał w piwnicy swoją żonę. Dopuszczał się przy tym niewyobrażalnych okrucieństw.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W koalicji chcą "cmentarnych cenników". Polacy podzieleni. "A broń cię, panie Boże"
"Polski Fritzl". Zamknął żonę w piwnicy, gwałcił i pozwalał gwałcić
Jak opisywała wówczas Wirtualna Polska, mężczyzna bił swoją żonę, głodził ją i gwałcił. Co więcej, do piwnicy zapraszał swoich braci i kolegów. Im także pozwalał gwałcić kobietę. Wystarczyło, że zapłacili... 20 zł.
Mężczyzna kazał żonie gotować obiady dla dzieci, ale nie pozwalał na to, by sama je jadła.
W tej okropnej, ciemnej piwnicy zamykał mnie na kłódkę. W nocy otwierał, związywał ręce, nogi i wtedy gwałcił. Po wszystkim bił mnie po głowie. (...) Nawet spałam w tej piwnicy związana i czekałam, aż mnie rano rozwiąże. Wtedy wychodziłam, robiłam dzieciom śniadanie i obiad, którego nie mogłam zjeść. Z głodu byłam zmuszona jeść z wiaderka naszego psa Pinia. Były dni, że musiałam spać w lesie - opisywała żona Mariusza Sz. na łamach "Dużego Formatu".
Mariusz Sz. znęcał się nie tylko nad żoną, ale i nad kilkuletnimi córkami. Pozwalał na to, by dziewczynki przyglądały się temu, co robi ich matce. Jak przypomina "Fakt", jedna z córek pary zapisała później w pamiętniku, że - za namową ojca - biła matkę pałką w głowę. – Chcieliśmy zabić mamę, żeby była nowa mama – wyznała dziewczynka.
Gehenna więzionej kobiety zakończyła się w 2010 r., gdy zdołała uciec od oprawcy. Siedem lat później Mariusz Sz. został skazany na 25 lat więzienia. Dlaczego trwało to aż tyle? Jak przypomina "Fakt", niewiele brakowało, a mężczyzna nigdy nie odpowiedziałby za to, co zrobił. Początkowo śledczy zlekceważyli zeznania pokrzywdzonej. Sądzili, że zmyśla.
Czytaj także: "Rodzinne piekło trwało lata". Paweł M. usłyszał wyrok
Przed ślubem Mariusz Sz. zapewniał przyszłą żonę, że będą wiedli szczęśliwe życie. Po raz pierwszy uderzył ją już tydzień po weselu.