aktualizacja 

Rosyjski ambasador: Amerykanie wcale nas nie ostrzegali

Amerykanie przekonują, że już na kilka tygodni przed zamachem w Krasnogorsku pod Moskwą ostrzegali Rosjan przed potencjalnym zagrożeniem. Kreml miał zignorować te ostrzeżenia. Inną wersję zdarzeń przedstawił właśnie Anatolij Antonow - ambasador rosyjski w Waszyngtonie. Jak twierdzi, Rosja nie otrzymała od Stanów Zjednoczonych żadnych ostrzeżeń.

Rosyjski ambasador: Amerykanie wcale nas nie ostrzegali
Rosja nie wiedziała o potencjalnym zagrożeniu? (ONS)

Wiele informacji podawanych przez rosyjskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską.

Amerykanie wiedzieli i ostrzegali, ale Putin nie przejął się ostrzeżeniami – takie informacje pojawiły się w mediach tuż po zamachu terrorystycznym w Krasnogorsku. Biały Dom potwierdził, że Stany Zjednoczone już kilka tygodni temu ostrzegały Rosję przed niebezpieczeństwem.

Na początku tego miesiąca rząd USA wszedł w posiadanie informacji o planowanym ataku terrorystycznym w Moskwie - potencjalnie wymierzonym w duże zgromadzenia, w tym koncerty. Przekazaliśmy te informacje władzom Rosji - poinformowała rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego Adrienne Watson.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Afera taśmowa z udziałem Marka Belki. Dlaczego w 2014 r. nie było wniosku do Trybunału?

Watson wyjaśniła, że Stany Zjednoczone podzieliły się zdobytymi informacjami zgodnie ze swoją wieloletnią polityką "obowiązku ostrzegania".

Co więcej, Amerykanie przekonują, że informacje dotarły również bezpośrednio do samego Władimira Putina, ale ten miał stwierdzić, że ostrzeżenia Amerykanów to "szantaż" Zachodu i próba "zastraszenia i zdestabilizowania" rosyjskiego społeczeństwa.

Rosyjski ambasador: ostrzeżenia nie było

Okazuje się, Rosjanie mają inną narrację. Jak podaje polskieradio24, ambasador Rosji w Waszyngtonie Anatolij Antonow twierdzi, że nie otrzymał od Amerykanów żadnych informacji.

Przypomnijmy, że 8 marca Departament Stanu ostrzegał swoich obywateli przed potencjalnym zamachem w Moskwie, ale miało do niego dojść w ciągu 48 godzin. - Ambasada monitoruje doniesienia, że ekstremiści planują wkrótce zaatakować duże zgromadzenia w Moskwie, w tym koncerty - napisano w komunikacie.

W rozmowie z rosyjską agencją RIA Nowosti Antonow oznajmił też, że współpraca między Waszyngtonem a Federacją Rosyjską w walce z terroryzmem została zniszczona, i to nie z powodu Moskwy.

Nie tylko w tej kwestii Rosjanie nie zgadzają się z Amerykanami. Politycy Kremla oskarżają Ukrainę o zorganizowanie krwawego ataku na salę koncertową Crocus City Hall. Z kolei Adrienne Watson, jak i wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Kamala Harris przekonują, że nie ma żadnych dowodów na to, że za atakiem stoi Ukraina. Do zamachu przyznała się komórka tzw. Państwa Islamskiego, która pokazała zdjęcia, do których mieli pozować sprawcy ataku.

Przypomnijmy: 24 marca Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej poinformował, że liczba ofiar śmiertelnych w ataku terrorystycznym w Krasnogorsku pod Moskwą wzrosła do 137. Rannych jest 180 osób.

Autor: APOL
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić