Wilczyca Minka z Borów Tucholskich nie żyje. Naukowcy: "Została zastrzelona"
Trzyletnia wilczyca Minka z Borów Tucholskich nagle zniknęła z monitoringu naukowców. Jej obroża telemetryczna przestała działać, co – jak podaje "Gazeta Wyborcza" – wskazuje na zniszczenie urządzenia. Badacze podejrzewają, że zwierzę padło ofiarą kłusownika.
Jak poinformowała "Gazeta Wyborcza", 13 sierpnia badacze z Uniwersytetu Gdańskiego utracili sygnał z obroży telemetrycznej, którą nosiła trzyletnia wilczyca Minka z Borów Tucholskich. Ostatnia lokalizacja wskazywała na okolice rezerwatu "Jezioro Udzierz". Sześć godzin później powinna zostać przesłana kolejna porcja danych, jednak do tego nie doszło.
Są w KGW. Oto co mówią o zaangażowaniu młodzieży
Gdyby Minka zginęła w wyniku naturalnych przyczyn albo została potrącona przez samochód, obroża nadal by działała – wyjaśnia dr Maciej Szewczyk z UG, cytowany przez "Gazetę Wyborczą".
Jak podkreśla badacz, urządzenie było zbudowane z dwóch niezależnych modułów i jego nagła, całkowita awaria jest praktycznie niemożliwa. To oznacza, że ktoś musiał obrożę zniszczyć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wilczyca z rodziną
Minka była częścią monitorowanej populacji wilków w Borach Tucholskich. Jesienią ubiegłego roku stworzyła parę z samcem o przezwisku Krótki. W maju została matką. Jej aktywność regularnie rejestrowały fotopułapki ustawione w lasach nadleśnictw Osie i Lubichowo. Dzięki obroży telemetrycznej badacze mogli na bieżąco śledzić jej wędrówki i zachowania.
Trop prowadzi do ambon
Jak ustaliła "Gazeta Wyborcza", ostatnia lokalizacja sygnału pochodziła z obszaru, gdzie znajdują się ambony i zwyżki myśliwskie oraz wygodny dojazd dla samochodów. To teren obwodu łowieckiego nr 298, zarządzanego przez Koło Łowieckie "Łoś" ze Skórcza. Kilka lat temu w tym samym rejonie odnaleziono już martwego wilka z raną postrzałową – tamta sprawa została jednak szybko umorzona.
Zgłoszenie do prokuratury
Naukowcy z Uniwersytetu Gdańskiego zgłosili sprawę do prokuratury, podejrzewając, że doszło do przestępstwa: nielegalnego zabicia gatunku ściśle chronionego, zniszczenia środowiska oraz uszkodzenia obroży telemetrycznej wartej około 13 tys. zł.
Nie ma innej opcji niż to, że Minka została skłusowana, a obroża zniszczona – podkreśla dr Szewczyk, cytowany przez "Gazetę Wyborczą".
Dziesiąty zastrzelony wilk z obrożą
Jak przypomina Stowarzyszenie dla Natury "Wilk", Minka jest już dziesiątym wilkiem, którego śmierć naukowcy potwierdzili dzięki obrożom telemetrycznym i fotopułapkom. Wcześniej w podobnych okolicznościach zginęły m.in. Lego z Borów Tucholskich, Klincz z Kaszub i Halna z Karpat. To aż jedna trzecia wszystkich wilków monitorowanych przy użyciu telemetrii w Polsce.
Skala problemu
Według danych ekologów w Polsce ginie rocznie około 140 wilków, mimo że są one gatunkiem objętym ochroną ścisłą.
To pokazuje ogromną skalę tego podłego procederu, nieskuteczność policji i wymiaru sprawiedliwości oraz bezczelność sprawców, którzy drwią sobie z prawa – napisano na fanpage’u Stowarzyszenia dla Natury "Wilk".
Biolożka Martyna Jankowska-Jarek z UG przypominała po śmierci wilka Lego, że zabijanie wilków to w dużej mierze eliminacja konkurenta przez koła łowieckie. – Wilki zmniejszają ilość zwierzyny łownej, na której polowaniach zarabiają myśliwi – komentowała naukowczyni, cytowana przez "Gazetę Wyborczą".
Pytania bez odpowiedzi
Śmierć Minki wzbudziła oburzenie wśród naukowców i obrońców przyrody. To kolejny dowód, że mimo ochrony prawnej wilki w Polsce wciąż są ofiarami kłusownictwa. Tymczasem los Krótkiego i szczeniąt, które zostały bez matki, pozostaje niepewny.