Wrocław. Wyrzucili 20-latkę z pracy za maseczkę z błyskawicą. "Chore zasady"

1654

20-latka została wyrzucona z pracy we wrocławskiej kawiarni za noszenie maseczki z błyskawicą. Szefowa zainterweniowała, dopiero gdy jedna z klientek lokalu skrytykowała w internecie noszony przez pracownicę symbol. "Czy zmuszaliby do ściągnięcia krzyżyka?" – pyta rozgoryczona kobieta.

Wrocław. Wyrzucili 20-latkę z pracy za maseczkę z błyskawicą. "Chore zasady"
Dziewczyna została wyrzucona z pracy z wrocławskiej kawiarni za noszenie maseczki z błyskawicą (Getty Images)

Niespełna 20-letnia Ola zatrudniła się dorywczo w kawiarni Słodki Adres we Wrocławiu. Dziewczyna udziela się w Instytucie Równości i nie widziała nic odpowiedniego w noszeniu maseczki z symbolem Strajku Kobiet w pracy. Jej szefowa także nie miała nic przeciwko temu. Do czasu.

Wyrzucona z pracy za błyskawicę

Jedna z klientek kawiarni wystawiła jej opinię w internecie, w której skrytykowała noszoną przez pracownicę błyskawicę:

Bardzo dobre ciasta, czuć, że właściciel dba o jakość wyrobów. Tylko jedna uwaga: po co ten wielki piorun przez pół twarzy pani ekspedientki? Nie można chociaż w kawiarni wyluzować? – napisała internautka.

Po tej uwadze szefowa kawiarni zakazała Oli noszenia wspomnianej maseczki. Dziewczynie się to nie spodobało i postanowiła się zbuntować.

Nikt nie powinien być powstrzymywany od noszenia tego, co mu się podoba, zwłaszcza iż w żaden sposób nie krzywdzi tym nikogo. Nie został mi nigdy przedstawiony żaden dokument kawiarni, który przedstawiałby wytyczne dotyczące ubioru i ekspresji siebie w czasie godzin pracy – stwierdziła Ola w liście do "Gazety Wyborczej".

Ola nie zastosowała się do wymogu swojej przełożonej i następnego dnia zdecydowała się przyjść do pracy w tej samej maseczce. Przekonywała szefową, że inne znajdowały się w praniu. Otrzymała wtedy polecenie kupienia jednorazowej maseczki w sklepie, jednak pracownica znowu nie posłuchała. Gdy kolejnego dnia ponownie pojawiła się w kawiarni z błyskawicą na twarzy, szefowa zwolniła ją z pracy.

Dziewczyna tłumaczy "Gazecie Wyborczej", że nie stosując się do zakazu przełożonej, chciała dać wyraz buntu i zamanifestować, że nie będzie dopasowywać się do systemu, "w którym panują chore zasady, gdzie dobro pracownika plasuje się na ostatnim miejscu".

Prawo do ekspresji siebie powinno być powszechnie respektowane, nie zaś traktowane jak przywilej. Czy ktokolwiek został kiedykolwiek zmuszony do ściągnięcia z szyi łańcuszka z krzyżem, gdyż psuje komuś dzień "obnoszeniem się" ze swoją religią? Trudno sobie wyobrazić taką sytuację, brzmi kuriozalnie – powiedziała oburzona 20-latka.

"Pracodawca nie ma prawa zakazywać głoszenia swoich poglądów"

Sprawę skomentował prawnik, zajmujący się sprawami pracowniczymi. Radosz Pawlikowski, prezes Dolnośląskiego Centrum Praw Człowieka, stwierdził, że pracodawca nie ma prawa narzucać swojemu pracownikowi własnych poglądów ani zakazywać głoszenia swoich, jeśli oczywiście nie są niezgodne z prawem.

"Może natomiast oczekiwać od pracownika, że będzie respektował obowiązujące w firmie zasady dotyczące stroju. Nawet jeśli właścicielka kawiarni nie ustaliła ich na początku, to dookreśliła je, prosząc pracownicę, by zdjęła maseczkę z emblematem strajku kobiet" - wyjaśnia prawnik.

Oczywiście tego typu zakaz powinien obowiązywać wszystkich zatrudnionych w tej firmie i dotyczyć każdego logotypu, a nie tylko tego jednego i tej jednej osoby – powiedział Pawlikowski w rozmowie z "GW".

Radca prawny podkreślił, ze niezastosowanie się do polecenia przełożonego może skutkować sankcjami dyscyplinarnymi.

Zobacz także: Rząd obawia się rozkwitu turystyki aborcyjnej. "Kobiety potrzebują pomocy"
Autor: SSŃ
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić