oprac. Natalia Jasińska| 

Wyrok dla Roberta B. za atak na "Babcię Kasię". Mocne uzasadnienie sędzi

647

Aktywistka Katarzyna Augustynek, znana jako "Babcia Kasia", doczekała się rozstrzygnięcia sprawy z 2020 roku. Były szef Marszu Niepodległości Robert B. został skazany na rok prac społecznych. Zobowiązany jest również do wypłacenia 10 tys. nawiązki poszkodowanej.

Wyrok dla Roberta B. za atak na "Babcię Kasię". Mocne uzasadnienie sędzi
Roberta B. (AKPA, Gillert)

We wtorek 7 marca sąd zadecydował, że Robert B. oraz jego pomocnicy nie mieli prawa używać siły wobec kobiet protestujących przed kościołem św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu w dniu 25 października 2020 roku. 

Okoliczności zdarzenia

Tego dnia dobywał się tam strajk kobiet wywołany decyzją Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku, która dotyczyła aborcji. Wówczas Narodowcy blokowali wejście do świątyni. W kilku przypadkach doszło do szarpali, a niektóre kobiety siłą były usuwane przez nich.

Wtedy Katarzyna Augustynek została zepchnięta ze schodów po tym, jak wychodziła z kościoła po mszy. Kobieta na ramieniu miała zawieszoną torbę z tęczowym elementem. Wówczas narodowcy zaczęli wyrywać jej tę torbę i zerwali chustkę z tęczową flagą i napisem "Polskie Babcie". Robert B. sam zwinął chustkę w kulkę i wyrzucił ją w tłum. W pewnym momencie Babcia Kasia upadła.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Grodzki o PiS: mają grzechy na sumieniu

Decyzja sądu

Za użycie siły wobec kobiet niezgadzających się z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego Robert B. został skazany na rok prac społecznych i 10 tys. nawiązki dla Katarzyny Augustynek

Z informacji przekazanych przez "Gazetę Wyborczą" wynika, że podczas ogłaszania wyroku na sali obecni byli Katarzyna Augustynek i jej pełnomocnik mecenas Jerzy Jurek. Robert B. nie stawił się na rozprawie.

- Oskarżony twierdził, że bronił kościoła, ale w ocenie sądu twierdzenia te nie znajdują aprobaty w świetle polskiego porządku prawnego. Oskarżony sam sobie określił, co jest zgodne z prawem, a co nie jest zgodne z prawem. (...) To nie oskarżony ma decydować, co jest boskie i co podoba się Bogu, oskarżony ma przestrzegać praw do przestrzegania porządku - mówiła sędzia Małgorzata Drewin. 

Nagrania wideo

W sprawie ważną rolę odegrały również nagrania wideo, na których wyraźnie widać, jak dwaj mężczyźni ruszają na "Babcię Kasię" i zrzucają ją ze schodów. 

W uzasadnieniu, sędzia zaznaczyła, że "do ochrony prawnej powołane są organy sprawiedliwości, a porządek publiczny zapewnia policja, a nie samozwańcza grupa".

- Nie może być tak, że jedna osoba odwołując się do upoważnienia przez proboszcza parafii św. Krzyża, staje się strażnikiem ładu i porządku publicznego. Pojawia się pytanie: jakiego ładu i porządku? Na pewno nie tego określonego w przepisach Kodeksu karnego - kontynuowała Małgorzata Drewin.

Sędzia odwołała się również do słów Robert B, w których to mówił o wierzących i niewierzących, powołując się na Konstytucje. Małgorzata Drewin podkreśliła, że w ten sposób oskarżony sam podzielił osoby na te, które mogą wejść do kościoła, a które nie. 

- To było poza refleksją, przypisał sobie absolutne prawa, kto zasługuje, a kto nie zasługuje, to pierwszy przyczynek do podzielenia społeczeństwa, na "naszych" i "innych". Takie podziały miały miejsce już w Europie, zaczęły się we Włoszech w latach 20. XX wieku, przeszły do Berlina. Po II wojnie światowej właśnie przez te podziały narody zgodnie zdecydowały o ochronie praw dla każdego człowieka - mówiła sędzia.

W sądzie prowadzona jest jeszcze jedna sprawa przeciwko Robertowi B., który to 25 października 2020 roku miał zrzucić ze schodów kościoła także drugą aktywistkę - Angelikę Domańską. 

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić