Aż trudno w to uwierzyć. Tego w skokach jeszcze nie było
Za kilka dni w Wiśle skoczkowie rozpoczną kolejną edycję Pucharu Świata. W dwóch aspektach to będzie historyczny sezon dla tej dyscypliny. Jeszcze kilka lat temu taką historię trudno było sobie wyobrazić.
Patrząc na tegoroczną polską, złotą jesień, aż trudno uwierzyć, że za kilka dni - dokładnie w piątek 4 listopada w Wiśle na skoczni im. Adama Małysza - rozpocznie się kolejny sezon Pucharu Świata w skokach.
Czytaj także: Wstydzi się, że jest skoczkiem. Wyjawił prawdę
Jeszcze nigdy w historii tej dyscypliny inauguracja sezonu nie miała miejsca tak wcześnie. Co więcej, po raz pierwszy w historii zimowy Puchar Świata skoczkowie nie rozpoczną tradycyjnie na śniegu, a na igielicie, czyli na takiej nawierzchni jakiej skacze się latem i jesienią w Grand Prix.
Skąd taki pomysł? Powody są dwa: po pierwsze w dobie rosnących w zawrotnym tempie cen energii, organizatorów PŚ w Wiśle (i w żadnym innym państwie) nie byłoby stać na wyprodukowanie sztucznego śniegu. Po drugie Światowa Federacja Narciarska (FIS) nie chciała, by inauguracja cyklu odbyła się w cieniu mundialu w Katarze i dlatego przełożono ją o ponad dwa tygodnie.
Czytaj także: Złe informacje dla Stocha tuż przed startem sezonu
PŚ w skokach. Takiego sezonu jeszcze nie było
To jednak nie koniec historycznych momentów przed nowym sezonem. Jak poinformował portal skijumping.pl, po raz pierwszy w historii Pucharu Świata rywalizacja będzie trwała aż 6 miesięcy przez 149 dni. Skoczkowie zainaugurują cykl 4 listopada w Wiśle, a zakończą go dopiero 2 kwietnia przyszłego roku w Planicy.
W Wiśle, na premierę sezonu, zaplanowano dwa konkursy indywidualne w sobotę i niedzielę (5-6 listopada). Oba rozpoczną się o 16:00, a transmitować je będą Eurosport i TVP. Weekend ze skokami wystartuje jednak już w piątek 4 listopada, bo na ten dzień zaplanowano treningi i kwalifikacje.
Biorąc pod uwagę letnie skoki i niedawne mistrzostwa Polski, jednym z głównych faworytów rywalizacji jest Dawid Kubacki. Mistrz świata w wielkim stylu wygrał Letnie Grand Prix, a na swoim podwórku skakał jakby w innej lidze. W Wiśle - zdaniem ekspertów - może być trudny do pokonania.