Zadziwiająco zareagował na katastrofę i możliwą śmierć Jewgienija Prigożyna "pierwszy żołnierz medialny" Władimira Putina. Na swoim kanale na Telegramie Władimir Sołowjow zaapelował, by milczeć. I to samo doradził swoim koleżankom i kolegom po fachu, jakby chciał ich ostrzec. Ale przed czym konkretnie?
Katastrofa samolotu w Rosji, na pokładzie którego mieli być Jewgienij Prigożyn i Dmitrij Utkin, stawia pod znakiem zapytania przyszłość Grupy Wagnera. Ich śmierć - o ile faktycznie się potwierdzi - może oznaczać koniec jednostki, ale może też przerodzić się w wewnętrzne walki w Rosji - twierdzą eksperci. PMC Wagner nadal ma pod bronią tysiące najemników.
Na pokładzie samolotu, który rozbił się w rosyjskim obwodzie twerskim, było 10 osób. Wszyscy zginęli. Na liście pasażerów widniało nazwisko szefa Grupy Wagnera, Jewgienija Prigożyna. Dziś mijają dwa miesiące od jego buntu i głośnego "marszu na Moskwę" Wagnerowców. Politolodzy od tego czasu powtarzali, że Putin wybacza wszystko, poza zdradą. W tym samym czasie rosyjski dyktator świętował zwycięstwo.
Jak poinformowała Rosawiacja - rosyjska agencja transportu lotniczego, na liście pasażerów samolotu, który rozbił się nad obwodem twerskim, był założyciel grupy Wagnera, Jewgienij Prigożyn. W katastrofie zginęli wszyscy pasażerowie oraz załoga - w sumie 10 osób.
Grupa Wagnera nadal ma w Rosji mocną pozycję, tak samo jak jej przywódca Jewgienij Prigożyn. Ale ma też potężnych wrogów, którzy nie śpią. Siergiej Szojgu planuje przejąć pozycję najemników w Afryce, gdzie wagnerowcy są bardzo potężni. Operacja ma kosztować bagatela 4 miliardy dolarów.
Ukraińskie wojsko przejęło w okolicach Bachmutu umocnienia wykonane przez bojowników Grupy Wagnera. Bunkier i zarazem umocniony okop wygląda imponująco i jest wykonany nad wyraz solidnie. To może tłumaczyć, dlaczego ukraińska ofensywa idzie tak wolno i nie odnotowała przełomu.
Na łamach "The New Yorkera" przeanalizowano bardzo dokładnie rolę Grupy Wagnera w ukraińskiej wojnie. Jak to się stało, że prywatna kompania wojskowa Jewgienija Prigożyna płynnie przeszła od walki u boku rosyjskich sił w Ukrainie do buntu w ojczyźnie i marszu na Moskwę? - To jeszcze nie koniec - odgraża się Dmitrij Utkin, a wagnerowcy cały czas czekają na to, co nastąpi.
Jewgienij Prigożyn w oficjalnym przekazie stwierdził, że Grupa Wagnera nie rekrutuje już nowych członków. Niezależni rosyjscy dziennikarze informują jednak, że szef wagnerowców kłamie. Nabór do formacji jest kontynuowany, a bojówka szuka kolejnych chętnych.
Władimir Putin ciężko przeżył bunt Jewgienija Prigożyna i marsz Grupy Wagnera na Moskwę. Zdaniem dziennikarzy "The Washington Post", początek całej sytuacji po prostu go sparaliżował. Prezydent Rosji nie był w stanie podjąć żadnej decyzji, aż w końcu uciekł z Moskwy do Petersburga. Dziś mówi się, że sytuacja znów może się powtórzyć.
Władimir Putin spotkał się z Alaksandrem Łukaszenką w Petersburgu, a fachowcom nie umknęły jego drobne, z pozoru niewiele znaczące gesty. Instytut Studiów nad Wojną (ISW) opublikował ich analizę, z której wynika, że prezydent Rosji bardzo się czegoś boi. I że zagrożenie może być bliżej, niż nam się obecnie wydaje.
Siergiej Czubko będzie dowodził najemnikami Grupy Wagnera na Białorusi - informuje grupa dziennikarzy śledczych "All Eyes On Wagner". To wysoki oficer PMC Wagner, weteran z Syrii, Libii oraz Mali, który odpowiadał m.in. za zbrodnie wojenne popełniane w Afryce. Ostatnio dowodził oddziałami w Republice Środkowoafrykańskiej.
Grupa Wagnera poniosła ciężkie straty na ukraińskim froncie, o czym powiedzieli wprost jej dowódcy. Zginąć miało nawet 78 tysięcy bojowników, a 40 tysięcy odniosło rany. Większość z nich to kryminaliści, których Jewgienij Prigożyn namówił rok temu do służby. Wiadomo też, ilu ma stacjonować przy polskiej granicy.
Władimir Putin wydał rozkaz likwidacji Grupy Wagnera, a w jej miejsce chce znacząco wzmocnić Gwardię Narodową, która ma być jego prywatną armią. Prezydent Rosji boi się o swoje bezpieczeństwo i buduje siły, które będą mu wierne i będą go bronić w razie kolejnego buntu wewnątrz kraju. Przy okazji na zmianach skorzystają oddziały Ramzana Kadyrowa.
Spiskowcy na Kremlu pracują pełną parą, by odsunąć od władzy Władimira Putina i ludzi, którzy pozostają mu wierni. Bunt Jewgienija Prigożyna pokazał, jakie są słabe punkty aparatu władzy w Moskwie. Teraz zanosi się na kolejny, tym razem skuteczny. Kluczowy może okazać się zły stan zdrowia prezydenta Rosji.
Najemnicy z Grupy Wagnera w dużej liczbie zamieszkują w Krasnodarze, gdzie spędzają "wakacje" o których wspominał Jewgienij Prigożyn. Miejscowi mają ich dość: piją, zamawiają prostytutki, biją się między sobą oraz z pracownikami hoteli. Postawili się nawet siłom Gwardii Narodowej, która miała ich przywołać do porządku.
Grupa Wagnera to prywatna firma wojskowa należąca do rosyjskiego oligarchy Jewgienija Prigożyna. Jej współzałożycielem jest Dmitrij Utkin. Rosjanin w ostrych słowach wypowiedział się m.in na temat Siergieja Szojgu.
Władimir Putin spotkał się z dowódcami Grupy Wagnera tuż po nieudanym puczu i miał dla najemników ofertę. Chciał, by podpisali umowy z armią i jako jedna jednostka wrócili na front, gdzie dobrze się spisywali jeszcze wiosną. Ale Jewgienij Prigożyn odmówił, a w ślad za nim poszli inni oficerowie.
Jewgienij Prigożyn zaginął bez śladu od momentu puczu wagnerowców i próby ataku na Moskwę. Po kilku tygodniach w sieci pojawiło się jego pierwsze zdjęcie, które ma być dowodem na to, że szef Grupy Wagnera żyje. Według niektórych komentatorów możliwe, że jest on już na Białorusi.