Chcą deportacji Bedirhana. Ksiądz stanął w obronie fryzjera z Turcji
Nadgorliwość Straży Granicznej i błąd listonosza mogą doprowadzić do deportacji Bedirhana Ceriego. W trakcie postępowania wizowego do wojewody nie dotarł jeden dokument. Pogranicznicy uznali to za lekceważenie prawa i podstawę do deportowania tureckiego fryzjera. W sprawę zaangażowali się jego klienci. Pomaga też ksiądz.
Bedirhan Ceri prowadzi legalnie salon fryzjerski w Polsce, w Toruniu. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" turecki fryzjer kurdyjskiego pochodzenia wskazuje, że "zatrudnia dwóch Polaków, płaci 8 tys. zł ZUS i ma zezwolenie na pracę od wojewody do 2028 roku".
Przedsiębiorca z Turcji może zostać jednak deportowany. Wszystko przez błąd listonosza i nadgorliwość Straży Granicznej. W 2024 roku zaprzyjaźniony z fryzjerem ksiądz pomógł mu wysłać wniosek o pozwolenie na pracę w kraju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polak w niezwykłej podróży. "Najpiękniejsze widoki na świecie"
Zaprzyjaźniliśmy się z Bedirhanem. W styczniu 2024 roku pomogłem mu wysłać wniosek o pozwolenie na pracę. Myśleliśmy, że to tylko formalność, ponieważ wcześniej Bedi miał wizę i kartę pobytu. Chciał legalnie żyć i pracować. Chciał robić w Toruniu to, co kocha - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" ks. Jarosław Ciechanowski, który jest jednocześnie klientem barbera.
Odpowiedź na złożone pismo długo nie nadchodziła. Zaniepokojony fryzjer udał się do kancelarii prawnej, która ustaliła, że Urząd Wojewódzki wezwał Turka do uzupełnienia dokumentacji. Listonosz nie wrzucił mu do skrzynki awizo i Bedirhan Ceri nie miał pojęcia o sprawie.
Wezwanie przyszło 22 lutego 2024 roku. W 13 maja 2024 roku kancelaria Ceriego uzupełniła wniosek. Trzy dni później do drzwi salonu fryzjerskiego 24-letniego Turka zapukali funkcjonariusze Straży Granicznej. Poinformowali go o decyzji deportacyjnej. W opinii strażników "Ceri lekceważył polskie prawo".
Od przeszło roku próbujemy się od tej decyzji odwołać! Bezskutecznie. Listonosz nie zostawił awizo z powodu braku skrzynki przypisanej do zakładu fryzjerskiego. Listonosz przyznaje się do błędu i potwierdzi to u notariusza. Przecież mój klient nie lekceważył polskiego prawa, jak czytamy w piśmie Straży Granicznej - mówi "Gazecie Wyborczej" Patrycja Czerniejewska, radca prawny.
Po kilku miesiącach turecki fryzjer otrzymał pozwolenie na pracę. Jest ważne do 2028 roku. Straż Graniczna jest głucha na te argumenty. Funkcjonariusze twierdzą, że w maju 2024 roku barber pracował w Polsce nielegalnie.
To jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Nawet jeśli była jakaś przewina, to kara jest niewspółmierna do niej. Przecież decyzje wojewody wskazują, że uchybienia zostały naprawione. To młody człowiek, na życiowym starcie, dla którego Polska stała się ojczyzną. Trzeba mu pomóc - tłumaczy ks. Ciechanowski.
Na razie cieszący się bardzo dobrymi opiniami salon fryzjerski Turka jest zamknięty. Mężczyzna powinien opuścić Polskę do 23 czerwca. Inaczej może zostać wydalony siłą. Załamany Ceri wskazuje, że "ma tu pracę, dziewczynę, to jego ojczyzna".
W Turcji na Bedirhana Ceriego czeka więzienie. Należy do prześladowanej mniejszości kurdyjskiej. Aktualnie trwa walka z czasem. Prawnicy przedsiębiorcy złożyli do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie o wstrzymanie decyzji deportacyjnej.
Na liczne materiały prasowe dotyczące możliwej deportacji tureckiego fryzjera zareagował wojewoda kujawsko-pomorski Michał Sztybel. W oświadczeniu przesłanym o2.pl zapewnił, że "odbył rozmowę z samym zainteresowanym".
W związku z licznymi pytaniami i wiadomościami, które otrzymuję w sprawie Pana Bedirhana Ceri z Turcji oraz jego sytuacji prawnej związanej z decyzją Komendanta Głównego Straży Granicznej o opuszczeniu kraju, informuję, że odbyłem rozmowę zarówno z samym zainteresowanym, jak i jego przedstawicielem prawnym. Podczas spotkania omówiliśmy procedurę, którą zainteresowany powinien pilnie podjąć. W pierwszej kolejności konieczne jest złożenie skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego wraz z wnioskiem o wstrzymanie wykonywalności decyzji – do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez sąd. Jednocześnie zapewniłem o swoim zaangażowaniu w ramach posiadanych kompetencji - poinformował wojewoda Michał Sztybel.